» Pt lip 29, 2005 12:42
Byłyśmy tam z Magiją tydzień temu, z trudem wyrwałyśmy dwie koteczki - Larę i Lune, dwa maluchy z zapaleniem płuc musiałyśmy zostawić - nie dała, bałyśmy się, że jak zaczniemy się upierać, to żadnego kociaka nie zabierzemy i więcej nas nie wpuści. Telefonicznie Magiji powiedziła, że nie była u lekarza, mnie - że była. TOZ zna sytuację, ale chyba nie do końca w szczegółach, a poza tym oni takich kwiatków mają wiecej i nie mają gdzie tych kotów podziać. Mamy od nich (od TOZu) środki na odrobaczenie i odpchlenie, chcemy tam pojechać w niedzielę i "zrobić" te koty, wyrwać kilka maluchów - na razie do tej akcji jesteśmy tylko dwie z Magiją, jeszcze dwie bardzo by się przydały - jedziey tam na 17-tą.
Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji, właścicielce bym pewnie nie pomogła, ale odpuszczenie jej to odpuszczenie tych kotów, których mi bardzo szkoda. Ona po prostu podzieli im jedną puszkę, która może kupić, na 30 porcji - i tyle ...
Dwie koteczki od niej zabrane pod dobrą opieka odżywały (i tyły) w oczach, jedna niewidząca wskutek "bielma" na oczkach już widzi, wystarczyły trzy-cztery dni kropelek ........
Magija lepiej pisze, myślę, że po tej niedzielnej wizycie da szczegłówą relację i zobaczymy, co dalej.
Rozumiem lęki niektórych z Was o tę osobę (nie Magiję, oczywiście), ale nie wierzę, że dostanie zawału lub coś sobie zrobi, bo jej kotów ubyło. Dzwonię do niej prawie codziennie relacjonując stan L&L, tak była umowa, ani gwałtownego zainteresowania ani tęsknoy nie słyszę - pierwszego wieczora miałam dzwonić, nie zrobiłam tego, rano nie była zaniepokojona, potem też przeoczyłam jeden dzień - też bez szczególnej reakcji. Chyba co z oczu, to i z serca........
Pomagać jej można w miarę skutecznie, gdyby nie zwiększała ilości kotów, część wydała - wtedy pod odrobaczeni i odpchleniu można myśleć o świerzbowcu - na początek paczka patyczków na jednego kota .......
Tyle że na hasło "adopcja" częstuje kotami z Manhattanu ........
Zobaczymy.
Spróbujemy włączyć TOZ do działania, nie tylko do finansowania.