KOCI OŚWIĘCIM- ŁÓDŹ - jesteśmy bezradni - jest wyjście!!!

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Wto lip 19, 2005 12:54

Przepraszam, moja odpowiedź zabrzmiała trochę głupio. Miało być - ja się dostosuję, oczywiście.

kotszprot

 
Posty: 42
Od: Pon maja 30, 2005 10:24

Post » Wto lip 19, 2005 12:57

kotszprot pisze:Zrobimy, jak zdecydujesz, ja się zdecyduję. Może tak będzie lepiej, bo obie mieszkamy na Widzewie, więc potem będzie łatwiej zawieźć tę karmę do p. Joli. Zaproponuj coś.


wysłałam pw
Obrazek

Magija

Avatar użytkownika
 
Posty: 15173
Od: Sob cze 05, 2004 11:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lip 19, 2005 20:00

wysłałam wszystkim zainteresowanym pw, sytuacja jest bardzo ciężka :cry:
Obrazek

Magija

Avatar użytkownika
 
Posty: 15173
Od: Sob cze 05, 2004 11:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro lip 20, 2005 14:28

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21154
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt lip 29, 2005 11:03

Długo się zbierałam, by napisać, uważam jednak, że innego wyjścia nie ma. Po miesięcznej znajomości z panią Jolą, kilku odwiedzinach, faktach, których już nie da się podważyć, które wcześniej były niejasne, teraz są już pewne, po odwiedzinach w jej domu z lek. weterynarii, po postawionej diagnozie, stwierdzam jedno. Tym kotom nie da się pomóc na miejscu :( Pani Jola jest osobą, z którą nie da się współpracować, ona te koty "kocha", nie widzi, że je krzywdzi, nie ufa nikomu, za wszelką cenę chce je sobie zostawić. Tłumaczy się, ze koty są zaniedbane bo ona już nie ma sił, ale nic w tym kierunku nie chce zrobić. Po tym jak jej dwa koty (podstępem) wylądowały w naszej łazience moge dopiero stwierdzić, jak bardzo jest to złe miejsce, jak bardzo zwierzaki są chore, zachudzone, wylęknione, nieufne, biedne...
Ona im zgotowała piekło na ziemi, pikło, które pewnie w głębi duszy nazywa rajem :( . Nie dociera do niej nic z zewnątrz, nie dociera do niej, że ktoś mógłby im pomóc, ona tej pomocy nie chce...Jedyne wyjście to zabrać stamtąd te kociaki, innego nie ma, one tam zginą, ich tam się nie wyleczy, nie w takim stadzie :(
Jedynym rozwiązaniem jakie widzę, jest zabranie choć tych kociaków (bo przecież dużych i tak nie odda, zresztą małych pewnie też nie będzie chciała), zabranie po dwa trzy, leczenie i szukanie domów. Innego wyjścia nie ma, bo ona nie chce współpracować.
Nie chcę jej wozić karmy, nie chcęjej pomagać, chcę za wszelką cenę wyrwać kociaki, ile się da i uratować choć je...one tam zginą, z głodu, chorób i zaniedbania, tak to wygląda.
Co jeszcze można zrobić?
Obrazek

Magija

Avatar użytkownika
 
Posty: 15173
Od: Sob cze 05, 2004 11:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt lip 29, 2005 11:14

dodam jeszcze tylko, ze w ciagu naszej znajomości zgineły jej 3 koty, zginęły przez zwykłe zaniedbanie, jeden wypadł przez okno, bo okna oczywiści są otwarte na oścież :x Dwa zgineły na zapalnie płuc, zgineły, choc mogły żyć, nie wiem co z Kruszynką, nie dzwonię do niej, powiedziałam jej przy naszej ostatniej rozmowie, by zadzwoniła ona do mnie, by dogadać pomoc rzeczową. Będąc tam u niej ostatnio kazałyśmy jej wyliczyć ile karmy potrzebuje, ile puszek, ile suchego tygodniowo, nie odezwała się, denerwuje mnie to, że o to by jej pomóc trzeba zabiegać, dzwonić, prosić o spotkanie, dopasowywać się, ona nie jest w stanie nawet zrobić kroku by jakoś dac sobie pomóc. Karmę przyjmuje chętnie, nawet sama przy sostatniej rozmowie już się o nią dopominała, dopominała się też o zabezpieczenie okien, ale... nie chce współpracować. Adopcje? Dobrze, ale najpierw jej dziczki :x Ona nie widzi, że te jej "ukochane" koty cierpią, a mnie szlag trafia, jak na to wszystko patrzę, szlag mnie trafia, ze przez niecały tydzień wyleczyłam "jej" kociaki ze świerzba, a ona nawet nie czyściła im uszu :x
Można tylko trzeba chcieć...
Obrazek

Magija

Avatar użytkownika
 
Posty: 15173
Od: Sob cze 05, 2004 11:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt lip 29, 2005 11:23

Szczerze?
Zapytać TOZ albo najbliższego weta gdzie zgłasza się przypadki znęcania nad zwierzętami.
Bo taka jest prawda.

I nie ma co się zasłaniać "chorym sercem:" Pani J.
Czy zwierzęta w jej domu (celowo nie używam zwrotu "pod jej opieką") są wyczerpane? są?
Czy chroby są zaniedbywane? są.
Czy, na skutek powyższego zwierzęta umierają? Tak.

Pani musi mieć świadomość, że to co robi zagrożone jest wyrokiem sądowym, a oddanie Wam - osobom (jeszcze) jej życzliwym może Ją przed nim uchronić. Prędzej czy później di Prokuratury (?) sprawę zgłoszą mniej życzliwi (np. sąsiedzi) i wówczas zaczną się prawdziwe kłopoty.
Jednocześnie można zapytać czy administracja osiedla, na którym mieszka ta Osoba ma możliwość zabronienia jej przyjmowania pod swój dach kolejnych. Jeśli nie - pozostaje prokurarura (?).

MOże Aniela z ARKI będzie Ci umiała doradzić drogę prawną?

ana

 
Posty: 24953
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Pt lip 29, 2005 11:24

MAGDA NIE WIEM JAK POMOC ALE TRZYMAJ SIE:(
<a href="http://www.fundacjakot.prv.pl">
<img src="http://koty.karolin.pl/pl/baner/banerkalendarz.jpg" border="0"></a>
<a href="http://www.fundacjakot.prv.pl">
<img src="http://koty.karolin.pl/pl/baner/banercieplo.gif" border="0"></a>

Aga 995

 
Posty: 2114
Od: Nie lip 03, 2005 23:47
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt lip 29, 2005 11:25

ana pisze:Szczerze?
Zapytać TOZ albo najbliższego weta gdzie zgłasza się przypadki znęcania nad zwierzętami.
Bo taka jest prawda.



Szczerze?
Pani z TOZ-u nie zabierze jej kociaków, pani z TOZ-u mówi, że pani Jola jest uczuciowa i nie można jej tego zrobić :x
Ostatnio edytowano Pt lip 29, 2005 20:30 przez Magija, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

Magija

Avatar użytkownika
 
Posty: 15173
Od: Sob cze 05, 2004 11:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt lip 29, 2005 11:25

Czy któryś z Łódzkich TOZów zna sytuację?
Zakładam, że są tam osoby wprawione w rozwiązywaniu tego typu problemów - jakiś prawnik? jakiś negocjator?

ana

 
Posty: 24953
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Pt lip 29, 2005 11:27

Oj, teraz doczytałam o TOZie: spróbójcie rozmowy z drugim TOZem,
Ostatnio edytowano Pt lip 29, 2005 17:53 przez ana, łącznie edytowano 1 raz

ana

 
Posty: 24953
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Pt lip 29, 2005 11:27

ana pisze:Czy któryś z Łódzkich TOZów zna sytuację?
Zakładam, że są tam osoby wprawione w rozwiązywaniu tego typu problemów - jakiś prawnik? jakiś negocjator?


Ana zna jedna pani, zna i ręce rozkłada, nie chciałam tu tego pisać, bo wiem, ze onea to czyta, ale już mam dość tego wszystkiego, już mam dość, te zwierzaki cierpią, te zwierzaki siedzą tam, choc nic złego nie zrobiły, im by było lepiej na dworzu :x
Ostatnio edytowano Pt lip 29, 2005 20:31 przez Magija, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

Magija

Avatar użytkownika
 
Posty: 15173
Od: Sob cze 05, 2004 11:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt lip 29, 2005 11:27

ech...Ja od poczatku mialam podejrzenia Magija,ze cos jest "nie tak" z ta panią. Pisałam Ci z resztą o tym.
Faktycznie- jedynym sposobem będzie chociaz maluchy uratowac- ale jak zamierzacie to zrobic? Wszystkich na raz wam nie da, a jak zrobicie cos podstępem i uda sie wyrwac od niej kilka, to następnych juz nie dostaniecie pewnie...
Ja ze swej strony ofiarować moge jedynie pomoc finansową w miarę możliwości :(

azis

 
Posty: 1359
Od: Śro cze 01, 2005 7:26
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt lip 29, 2005 11:29

No mijamy się postami,
Magija, w Łodzi są dwie organizacje tego typu:
TOZ i LTOZ. Nie wiem z którą si ekontaktujesz. Spróbuj tej innej

ana

 
Posty: 24953
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Pt lip 29, 2005 11:29

ana pisze:No mijamy się postami,
Magija, w Łodzi są dwie organizacje tego typu:
TOZ i LTOZ. Nie wiem z którą si ekontaktujesz. Spróbuj tej innej


z tego co wiem, obie wiedzą Ana
Ostatnio edytowano Pt lip 29, 2005 15:49 przez Magija, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

Magija

Avatar użytkownika
 
Posty: 15173
Od: Sob cze 05, 2004 11:34
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, kasiek1510, kota_brytyjka, louccan, Paula05 i 60 gości