Tak sobie czytam Forum i czytam i ciągle ktoś pisze, kot nie miał żadnych objawów, ale złapał mu siuśki do badania i wyszły straszne rzeczy. No i zaczynam się bać...
Pytanie do doświadczonych: czy warto pomęczyć kota, który leje jak motopompa, siuśki wyglądają na normalne, bez krwi czy dziwnego zapachu i zbadać tak na wszelki wypadek? Czy dać spokój i badać, kiedy pojawią się jakieś niepokojące objawy? Bo ja już nie wiem... help...