Raport z dnia kolejnego i nowe pytania.
Brumcia miała otwarte drzwi do swojego pokoju w nocy, o 4 rano przyszła do nas do łóżka by po nas pochodzić, wyegzekwować smyranie i głaskanie oraz pouwalać się tu i ówdzie. W zasadzie nie było już spania. I tu pytanie podstawowe - jak ją oduczyć tego zachowania? Przychodzi rano, drapie w kołdrę by się położyć na plecy, ona się wtedy kładzie na klatce i oczekuje pieszczot. Robi to zawsze rano i brak reakcji niczego nie zmienia - ona robi to do uzyskania oczekiwanego zachowania.
Mam podejrzenie, że spała początkowo pod naszym łóżkiem, a potem poszła do siebie. W nocy chodziła po domu ponieważ zwymiotowała jedzenie na dole.
Dzisiaj przyszedł do nas też kot, który jest stałym bywalcem, domowy-wychodzący, nie nasz ale nas często odwiedza. Wygląda jak brat bliźniak Brumci. To bardzo przyjacielsko nastawiony młody kocurek. Brumcia go spacyfikowała jednoznacznie. Najpierw się powąchali noskami, on się skulił wystraszony a Brumcia zaczęła arię syczenia i warczenia, której towarzyszył puchaty ogon i wiadomo jaka postawa. Biedak nie mógł dojść do siebie. Brumcie zamknęłam w jej pokoju, jemu dałam na dole jeść, choć stale był kompletnie zestresowany. Pojadł, pogłaskałam go i uspokojony wyszedł. Cóż, już wiadomo, że Brumcia nie jest towarzyskim kotem.
Spotkanie nie miało na nią żadnego wpływu, warczała jeszcze jakiś czas, zaglądała na dół, czy gość już poszedł a potem poszła spokojnie spać.
Dzisiaj kuweta została wykorzystana w całym spektrum potrzeb.
Brumcia je, pije wodę i generalnie wygląda na dość rozluźnionego kota.
Największy jej problem to przestrzeń, która powoduje, że nie może mieć mnie w zasięgu wzroku cały czas co rodzi dylematy - jak to zrobić by leżeć na ulubionym parapecie i jednocześnie widzieć co oni robią.