
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
madrugada pisze:
Jak zwykle urocze stadło małżeńskie.
mir.ka pisze:Wczoraj na spacerze spotkałam opiekunów rodziny Rudzi i nareszcie dowiedziałam się o nich czegoś więcejChyba już wspominałam, że jej "babcia" mieszkała po sąsiedzku, była to czarna kotka i miała kociaki z rudym kocurem z sąsiedniej ulicy, wyszła z tego czarno-ruda mieszanka. Rudzi mama jeszcze żyje i ma się dobrze, ma ok 15,5 roku, razem z nią mieszkają jej dwa kocurki. Bracia Rudzi są w kolorach szaro-czarnych, to szare to po ojcu, który dwa lata temu miał wylew i nie żyje.
Dobrze, że masz fajny kontakt z "rodziną" Rudzi. Wygląda na to, że Rudzia odziedziczyła kolor futra po dziadku.
Cheetos pisze:Piękne wyluzowane koty.
mir.ka pisze:madrugada pisze:
Jak zwykle urocze stadło małżeńskie.
mir.ka pisze:Wczoraj na spacerze spotkałam opiekunów rodziny Rudzi i nareszcie dowiedziałam się o nich czegoś więcejChyba już wspominałam, że jej "babcia" mieszkała po sąsiedzku, była to czarna kotka i miała kociaki z rudym kocurem z sąsiedniej ulicy, wyszła z tego czarno-ruda mieszanka. Rudzi mama jeszcze żyje i ma się dobrze, ma ok 15,5 roku, razem z nią mieszkają jej dwa kocurki. Bracia Rudzi są w kolorach szaro-czarnych, to szare to po ojcu, który dwa lata temu miał wylew i nie żyje.
Dobrze, że masz fajny kontakt z "rodziną" Rudzi. Wygląda na to, że Rudzia odziedziczyła kolor futra po dziadku.
Kolor zdecydowanie tak i może częściowo wielkość, bo to był dorodny kocur. Jak się wprowadziliśmy do domu to w okolicy było dużo, wiecej niz teraz, wychodzących kotów, chodziły po wszystkich posesjach, a przewodził im Rudy. Juz nie żyje od wielu lat, ale tak bywa z takimi kotami.
Trudno nazwać ,że mam fajny kontakt z "rodziną" Rudzi, bo z tą Panią właściwie pierwszy raz dłużej rozmawiałam, wcześniej nie było okazji. Juz z jej mężem częściej, bo on bywał codziennie u teściowej jak jeszcze żyła i pomagał jej przy domu, czasami zamieniliśmy kilka słów, ponadto on pracuje z moim mężem w jednym zakładzie, choć na innych zmianach to im częsciej trafiają sie rozmowy o kotach. Stąd wiem o losach kocura po zmarłej, który do nas zagladał.
madrugada pisze:mir.ka pisze:madrugada pisze:
Jak zwykle urocze stadło małżeńskie.
mir.ka pisze:Wczoraj na spacerze spotkałam opiekunów rodziny Rudzi i nareszcie dowiedziałam się o nich czegoś więcejChyba już wspominałam, że jej "babcia" mieszkała po sąsiedzku, była to czarna kotka i miała kociaki z rudym kocurem z sąsiedniej ulicy, wyszła z tego czarno-ruda mieszanka. Rudzi mama jeszcze żyje i ma się dobrze, ma ok 15,5 roku, razem z nią mieszkają jej dwa kocurki. Bracia Rudzi są w kolorach szaro-czarnych, to szare to po ojcu, który dwa lata temu miał wylew i nie żyje.
Dobrze, że masz fajny kontakt z "rodziną" Rudzi. Wygląda na to, że Rudzia odziedziczyła kolor futra po dziadku.
Kolor zdecydowanie tak i może częściowo wielkość, bo to był dorodny kocur. Jak się wprowadziliśmy do domu to w okolicy było dużo, wiecej niz teraz, wychodzących kotów, chodziły po wszystkich posesjach, a przewodził im Rudy. Juz nie żyje od wielu lat, ale tak bywa z takimi kotami.
Trudno nazwać ,że mam fajny kontakt z "rodziną" Rudzi, bo z tą Panią właściwie pierwszy raz dłużej rozmawiałam, wcześniej nie było okazji. Juz z jej mężem częściej, bo on bywał codziennie u teściowej jak jeszcze żyła i pomagał jej przy domu, czasami zamieniliśmy kilka słów, ponadto on pracuje z moim mężem w jednym zakładzie, choć na innych zmianach to im częsciej trafiają sie rozmowy o kotach. Stąd wiem o losach kocura po zmarłej, który do nas zagladał.
Ale przynajmniej masz wieści o kotach
madrugada pisze:mir.ka pisze:madrugada pisze:
Jak zwykle urocze stadło małżeńskie.
mir.ka pisze:Wczoraj na spacerze spotkałam opiekunów rodziny Rudzi i nareszcie dowiedziałam się o nich czegoś więcejChyba już wspominałam, że jej "babcia" mieszkała po sąsiedzku, była to czarna kotka i miała kociaki z rudym kocurem z sąsiedniej ulicy, wyszła z tego czarno-ruda mieszanka. Rudzi mama jeszcze żyje i ma się dobrze, ma ok 15,5 roku, razem z nią mieszkają jej dwa kocurki. Bracia Rudzi są w kolorach szaro-czarnych, to szare to po ojcu, który dwa lata temu miał wylew i nie żyje.
Dobrze, że masz fajny kontakt z "rodziną" Rudzi. Wygląda na to, że Rudzia odziedziczyła kolor futra po dziadku.
Kolor zdecydowanie tak i może częściowo wielkość, bo to był dorodny kocur. Jak się wprowadziliśmy do domu to w okolicy było dużo, wiecej niz teraz, wychodzących kotów, chodziły po wszystkich posesjach, a przewodził im Rudy. Juz nie żyje od wielu lat, ale tak bywa z takimi kotami.
Trudno nazwać ,że mam fajny kontakt z "rodziną" Rudzi, bo z tą Panią właściwie pierwszy raz dłużej rozmawiałam, wcześniej nie było okazji. Juz z jej mężem częściej, bo on bywał codziennie u teściowej jak jeszcze żyła i pomagał jej przy domu, czasami zamieniliśmy kilka słów, ponadto on pracuje z moim mężem w jednym zakładzie, choć na innych zmianach to im częsciej trafiają sie rozmowy o kotach. Stąd wiem o losach kocura po zmarłej, który do nas zagladał.
Ale przynajmniej masz wieści o kotach
Nul pisze:madrugada pisze:mir.ka pisze:madrugada pisze:
Jak zwykle urocze stadło małżeńskie.
mir.ka pisze:Wczoraj na spacerze spotkałam opiekunów rodziny Rudzi i nareszcie dowiedziałam się o nich czegoś więcejChyba już wspominałam, że jej "babcia" mieszkała po sąsiedzku, była to czarna kotka i miała kociaki z rudym kocurem z sąsiedniej ulicy, wyszła z tego czarno-ruda mieszanka. Rudzi mama jeszcze żyje i ma się dobrze, ma ok 15,5 roku, razem z nią mieszkają jej dwa kocurki. Bracia Rudzi są w kolorach szaro-czarnych, to szare to po ojcu, który dwa lata temu miał wylew i nie żyje.
Dobrze, że masz fajny kontakt z "rodziną" Rudzi. Wygląda na to, że Rudzia odziedziczyła kolor futra po dziadku.
Kolor zdecydowanie tak i może częściowo wielkość, bo to był dorodny kocur. Jak się wprowadziliśmy do domu to w okolicy było dużo, wiecej niz teraz, wychodzących kotów, chodziły po wszystkich posesjach, a przewodził im Rudy. Juz nie żyje od wielu lat, ale tak bywa z takimi kotami.
Trudno nazwać ,że mam fajny kontakt z "rodziną" Rudzi, bo z tą Panią właściwie pierwszy raz dłużej rozmawiałam, wcześniej nie było okazji. Juz z jej mężem częściej, bo on bywał codziennie u teściowej jak jeszcze żyła i pomagał jej przy domu, czasami zamieniliśmy kilka słów, ponadto on pracuje z moim mężem w jednym zakładzie, choć na innych zmianach to im częsciej trafiają sie rozmowy o kotach. Stąd wiem o losach kocura po zmarłej, który do nas zagladał.
Ale przynajmniej masz wieści o kotach
Dobrze tak wiedzieć coś o kotach… Ja o moich nie wiem nic „genealogicznie”, a co do Feliksa to bawet nie wiadomo nic o pierwszych latach jego życia
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Silverblue i 13 gości