Wojtek pisze:Ryzykowne imię.
Za Aramisem mogą przyjść pozostali muszkieterowie, wiesz, "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego".
Niby im więcej kotków, tym lepiej, ale ta partia kotów w moim domu to jednak przymusowe obieżyświaty, więc więcej niż dwa to chyba nie bardzo
Cheetos, Aramis ma wymiary adekwatne do imienia: jest delikatny, smukły i ... uwodzicielsko puchaty. Przynajmniej na ogonie. Podejrzewam, że tak jak Alien, będzie spokojnie Marlonowi wchodził pod brzuszek
A propos, Markonowego brzucha. Od jakiegoś czasu w menu pojawiły się nowe "przysmaki".
Ej, zobacz, co to jest? - zapytał TŻ, lustrując podłogę. Zwinięty w kłębek rudo-brązowy kształt niespecjalnie mnie zaniepokoił. Trochę wyglądał jak zwinięty kłaczek włosów, którym przestało być dobrze na mojej głowie, więc już już miałam zebrać to z podłogi, kiedy zaczęło przebierać odnóżami, a jakby wrażenia nie było dość jeszcze, podniosło ogon do góry i wysunęło... kolec. TŻ uprzejmie podsunął wysłannikowi piekieł istryjską mapę, w którą mierzący niecałe dwa centymetry potwór parę razy kolec zatopił zanim wyfrunął przez okno.
Uff, jakie to szczęście, że Marlonek się nie zainteresował. Mądry kotuś.
Dziś wróciliśmy późno - powrót ze Średniowiecza trochę trwa, a w Svetvincenat trwał trzydniowy mediewalny i internacjonalny festyn, na którym nie mogło nas nie być, bo Młody przeżywa mentalną fazę Krzyżaka i nie może odżałować, że Jagiełło pobił tych cnych rycerzy pod Grunwaldem
, na podwórku inscenizuje bitwy, w pokoju wiszą tarcze i miecze etc. Powrót grubo po północy Marlon zniósł z godnością, zwłaszcza że od paru dni temperatury nie skłaniają go do wyjścia spod łóżka, a klimę mu ograniczamy, bo francuski piesek ma katar!
Bez klimy może się i poci, ale za to przestaje smarczeć. Cierpimy solidarnie raz z nim
Więc wychodzi koteczek na schody i mocno się czymś interesuje. Uszy do przodu, futerko na głowie nastroszone, ze schodka na na schodek to schodzi to wychodzi i mocno łapą grzebie
Potem na moment zabraliśmy go do pokoju, bo parę metrów poniżej bluesmeni kończyli czadowy koncert (czasem żałuję, że nie da się być w kilku miejscach naraz), potem wyszedł i mocno zainteresował się wycieraczką naszych niemieckich sąsiadów. Coś z niej wygrzebał, coraz bardziej podniecony. Poświeciliśmy latarką, a tam... TAK. Skorpion. Tym razem mały czarny. Kot dostał ban na wyjście z pokoju, skorpion ban na przebywaniu na balkonie, a ja siódmych potów na myśl, że od czterech tygodni biegałam tam na bosaka