Tak, dotarły same zanim zdążyłam już w ten kostium kąpielowy się przebrać. Szykowałam w kuchni insulinę i schabik a tu wpada ociekający wodą Bratu ze znakiem zapytania w oczach: gdzie kolacja? Jak Bratu to za nim Pasio oczywiście, ale zatrzymał się w kuwecie i miał lekkie opóźnienie w kuchni. Też mokrusieńki a dodatkowo gadający, bo Pasio mówi. Wyraźnie mówi. Więc po pierwsze było wycieranie kotów ręcznikiem co uwielbiają i pchają mi się pod ręce bo każdy chce być pierwszy i długo wycierany. W czasie wycierania dochodzi zawsze do łapkoczynów, nie mogę za długo wycierać Pasia bo Bratu już napiera całym cielskiem i odsuwa Pasia bijąc przy okazji po głowie

. Potem było jedzenie i insulina, ale gdzie Mami??? Ułożyli się w otwartych drzwiach tarasowych wpatrując w ogród. Na progu drzwi stała miska ze sporą porcją mięsa, której solidarnie postanowili nie tknąć już, bo przyjdzie Mamisia. I przybiegła oczywiście, też cała mokra, niestety Mami jest niewycieralna, ale chłopcy dokładnie ją po kolacji wylizali. Potem w różnych konfiguracjach wszyscy postanowili zostać na noc w domu, ale ostatecznie Mami jednak wyszła albo się gdzieś dobrze schowała. Pasio już śpi w łóżeczku mojego wnusia, które zostało u mnie dla kotów. Bratu w pokoju obok, dziewczynki w swoich legowiskach. Chyba już nie pada, a szkoda bo grzyby rosną!
Izka, bardzo się cieszę, że masz zabezpieczenie lekowe dla kotów, że się udało. I najmocniejsze kciuki, żeby leki pomagały i żeby było stabilnie

.