Pani doktorka młodziutka się wydaje. Ale konkretna. Przeczytała wszystko dokładnie. Wypytała też dokładnie.
Dała nam łyk nadziei. Wiele mówiła o łapce Sorrunia i problemach z nią związanych. Jaki to ma straszny wpływ na cały organizm. Zawsze przeczuwałam, że dla ciała kota nie jest obojętna taka deformacja. Dr Oklowski też o tym wspominał. Choć późniejsze zdania innych wetów były podzielone. Potwierdziła stan zapalny śledziony i obecność torbieli. Omówiła dokładnie wszystkie morfologie tłumacząc wiele "z innej strony". Że nie koniecznie musi to być chłoniak tylko stan zapalny organizmu związany z łapunią. A gdy jest silny to i śledziona może dostać. Że mały mocno cierpi. Nie wiem co myśleć. Po prostu czepłam się nadziei. Tego się trzymam.
A z drugiej jestem przerażona wszystkim co go spotyka.
Pobrano wiele krwi. O dziwo mały doskonale to zniósł. Jak i resztę macanek i przekładanek.W ogóle był grzeczny i jak na niego spokojny.
Musimy poczekać na wyniki . A to będzie dopiero w przyszłym tygodniu. Wtedy podjęte będą dalsze decyzje.
Mamy wszystko odstawić. Tylko podawać to co ona przepisała. Głównie są to p.zapalne i p.bólowe. Zobaczymy jak mały będzie się czuł.
Sorruniek, gdy czekaliśmy "na wypis" bardzo się zajął widokiem za oknem. Kiedyś z Danusią na rękach stałam w gabinecie przed oknem pokazując jej ludzi i auta. Teraz tak stałam z kotem, któremu oczy chodziły za ruchomym krajobrazem. Wtulony w ramiona, co pewien czas patrzył na mnie i gruchał jakby mówił "widzisz!"
Plecak wypełniony kocykami, podkładami, jedzeniem, miseczkami... Teczka pełna dokumentów.
Wszystko wraca tylko "dziecko" ma inną skórę.
Fundacja Jokot ma opłacić fakturę Sorrunia.
Kwota Janusza powaliła

Dziękuję

A dzięki Wam mogłam zakupić leki.

Jeszcze muszę Bunadol mu zakupić. Mam trochę zapasu w domu. Część lecznica nam dała. Na pierwsze dni.