2 lutego rano, po mroźnej nocce znalazłam na działce ledwo żywego kota. Wyglądał, jakby resztkami sił przyszedł na moją działkę i padł. Szybkie dogrzanie i oględziny - zmasakrowana łapka i kot jak szmatka ... Po dwóch tygodniach codziennej walki udało się go postawić na łapki. Na cztery łapki!
Tą zmasakrowaną udało się uratować. Od dwóch tygodni trwa też walka o nerki, które się posypały. Początkowo codzienne kroplówki i dokarmianie po mililitrze ... Kocurek nazwany Tomciem Paluszkiem okazał się miłym i współpracującym kotem i choć widać było, że ciężko przychodzi mu akceptować wszystkie zabiegi, jednak cierpliwie zaciskał zęby i dzielnie znosił codzienne wizyty w lecznicy.
Dwa tygodnie walki i już można powoli odetchnąć. Tomcio pięknie je, apetyt jak smok! Wyniki coraz lepsze - w piątek kreatynina 2,93 (spadła z 6,67), mocznik 198 (spadł z 350), fosfor 8,1 (spadł z 13). Jak widać idzie w dobrym kierunku.
Nadal jest miłym kotem, więc zdecydowałam, ze będę mu szukać domu. Jest oswojony i ufny, do tego straszna "pierdoła", wiec szkoda go na działki. Może ktoś go wypatrzy i da mu dom ...
Jeszcze nie jest Misterem Universe, ale jak zupełnie wyzdrowieje, będzie pieknym kotem. Ma śliczny pychol z wywalonym często jezorkiem
Można się zakochiwać. Może ktoś chce sie zakochać nie tylko wirtualnie?
Dowiozę z wyprawką
(w przyszły poniedziałek testy FeLV/FIV i będzie wiadomo czy może isć do domu z kotami)
Tomcio Paluszek