Nad zamykaniem zastanowię się zatem
Owszem jest ku pokrzepieniu serc,tylko kto pokrzepi moje
A póki co pokażę Misię-główną królową wątku. Zdjęcie z dziś. Byłam obciąć pazurki. Jak weszłam oboje z Pańciem słuchali koncertu noworocznego z Wiednia
Ma się dobrze,jest gruba jak beka i chyba szczęśliwa
.
Nie jest to moja najlepsza adopcja,bo adoptująca ni w ząb nie wywiązuje się z umowy
. Nie pisałam się na doglądanie kota w nieskończoność,a tak niestety jest. Pan Misi to staruszek,dziarski,ale nie pójdzie do weta ,nie obetnie pazurków. To wszystko robię ja. Miała robić córka,na którą teoretycznie jest umowa i takie były ustalenia. Wiedziała też ,że kot dodatni i będzie wymagał opieki weta (dzięki Bogu kot z FIV+ wciąż bezobjawowy
-błagam niech tak zostanie!) . Jednak gdy był potrzebny zabieg usunięcia ząbków,wiozłam ja i połowę płaciłam ja. Jak nie bywałam kilka mcy,to zastałam Misię z wrośniętym w poduszkę pazurkiem(jaki to byl ból,szkoda gadać) i to ja wiozłam do weta,bo sama nie dałam rady wyciąć.
Cóż ,sprawa jest trudna,bo kotka ma tam dobrze,spokój i opiekę (micha+kuweta),spanie w łóżku i bezgraniczną miłość staruszka. Jest królową ,śpi w pościeli i Pan kocha ją nad życie,bo ona też jest całym jego światem i towarzyszką samotnej starości,ale... Gdybym wiedziała,że pani weźme kotka dla starego ojca i to będzie koniec jej zaangażowania w kota,dziś nie zgodziłabym się na taki układ. I na przyszłość na to już nigdy nie pójdę. Choć kotka żyje już trzeci rok (dokładnie 3,5r.,bo od czerwca 2017r.) w dobrych warunkach i spokoju,a mogła przecież wrócić na wysypisko do bezdomnych i pewnie już by nie żyła...No cóż ,to takie trudne dylematy.
Ważne,że Misia nic sobie z tego wszystkiego nie robi i ma się jak pączek w maśle
I jeszcze smutna wiadomość.Warbudka,czyli Bunia,z wątku o kocich seniorach spod budki strażniczej ma nowotwór wątroby
Dostałam tą informację w połowie grudnia. Rozpacz. Kotka stareńka już,ale wciąż by się więcej chciało. Jesteśmy zachłanni na życie. A to moja wielka miłość. Wycierpiała się na ulicy w pobliżu cementowni ,gdzie z Warbudkiem koczowali sporo.Chemia,pył betonowy,syf. Pewnie wszystko nie było obojętne dla organizmu. Jest b.słabiutka,waży 3kg,a dobiegała prawie 6 kiedyś:( Serce pęka. Jest leczona paliatywnie,od jakiegoś czasu właściwie,bo poprzedni wet ciągnął kasę,wpadał na domowe wizyty i nic sensownego nie było w leczeniu.
Za to Warbudek (Bartuś) ma się świetnie. Dzwonił w Wigilię z życzeniami i "pogadał"
Dobrego,zdrowego Roku 2021 dla Was