Półdzikus z gnijącą raną

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto paź 27, 2020 19:41 Półdzikus z gnijącą raną

Mam swoje stadko działkowe. Kocur naczelny zawsze pobity, ale rządzi niepodzielnie chyba ze 3 lata. Od jakiegoś czasu widywałam go tylko z daleka, dziś mnie zaszczycił obecnością przy nakładaniu do misek.
Najpierw tę obecność wywęszyłam :( potem go zobaczyłam

Obrazek

Rana gnije i sączy się. Nie wiem czy to nie jakaś grubsza sprawa, rakowa, bo to ucho było białe.

Chce się tym zająć, tylko nie bardzo wiem
1. Jak złapać półdzikiego kotasa do klatki - gdy nakładam do misek, to nawet baranka umie strzelić, ale już dotykać trzeba ostrożnie, bo potrafi szybko zmienić nastawienie. Na ma bata, żebym go podniosła
2. Jak szybko np. po amputacji ucha, kota będzie można wypuścić znów na działki?

Poza tym kot jest w formie dobrej - moduł waga zimowa in progress
Obrazek
Trzy koty moje. Czwarty tylko ze mną mieszka.

Fatka

Avatar użytkownika
 
Posty: 6028
Od: Pt sty 01, 2016 19:36

Post » Wto paź 27, 2020 20:54 Re: Półdzikus z gnijącą raną

Do klatki łapki to powinno się udać, bo klatka sama się zamyka, jak kot wejdzie.
Z wypuszczeniem po operacji - nie wiem. Właściwie taki kot powinien juz być pod stałą opieką. Ale jak dzikus, to chyba tylko można przetrzymać w lecznicy. Kastrowany jest?
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 60333
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto paź 27, 2020 21:16 Re: Półdzikus z gnijącą raną

Nie jest kastrowany.
Rozmawiałam na ten temat z wetem kiedyś, w tym przypadku kastracje odradzał, bo kot nie miałby życia(mnóstwo kocurów dookoła - i działkowe i z okolicznych osiedli, prawie wszystkie pełnojajeczne).

Zastanawiam się czy mogłabym mu tę ranę czymś psiknąć? Jak je, to mogę go po tyłku miziać, więc z aerozolem by się udało.
Trzy koty moje. Czwarty tylko ze mną mieszka.

Fatka

Avatar użytkownika
 
Posty: 6028
Od: Pt sty 01, 2016 19:36

Post » Wto paź 27, 2020 21:31 Re: Półdzikus z gnijącą raną

Nie wiem, wydaje mi się, że psikanie w przypadku głębokiej, gnijącej tak, ze czuć na odległość rany to jak przysłowiowe umarłemu kadzidło. A nie możesz podejść z dobrym zdjęciem do jakiegoś weta? Może byłby w stanie zaproponować antybiotyk w tabletkach, który mogłabyś podawac regularnie w żarciu? Sprawdzić w ten sposób, czy to nie nadkażona rana?
W sumie, dla takiego kota w przypadku takiej rany, pewnie b. dobrze sprawdziłaby się convenia, ale to już zastrzyk i trzeba byłoby złapać do weta.
Obrazek

maczkowa

 
Posty: 7110
Od: Pon gru 03, 2018 16:47

Post » Wto paź 27, 2020 22:05 Re: Półdzikus z gnijącą raną

Zaznaczam.
Obrazek
Misia [*] u mnie 28.04.2017-14.06.2018

Meteorolog1

Avatar użytkownika
 
Posty: 3716
Od: Sob lis 23, 2013 0:42
Lokalizacja: Olesno (opolskie)

Post » Wto paź 27, 2020 22:43 Re: Półdzikus z gnijącą raną

Fatka pisze:Nie jest kastrowany.
Rozmawiałam na ten temat z wetem kiedyś, w tym przypadku kastracje odradzał, bo kot nie miałby życia(mnóstwo kocurów dookoła - i działkowe i z okolicznych osiedli, prawie wszystkie pełnojajeczne).

Zastanawiam się czy mogłabym mu tę ranę czymś psiknąć? Jak je, to mogę go po tyłku miziać, więc z aerozolem by się udało.

Klatka łapka potrzebna i w niej należy kota dostarczyć do gabinetu. Zabezpieczyć tetryczkami by nie wylazł, przykryć by się uspokoił. W żadnym razie nie psikać bo koty boją się tego odgłosu. Pożycz łapkę i go łap. To nie jest trudne. Może tylko deczko wszystko potrwać. Kota należy porządnie przegłodzić.
Kot wymaga wetowskiej opieki i leków. To może być poważna sprawa. Wszystko i nic. Od raka do świerzba.
Zero psikania tylko lecznica
Co do kastracji wolno bytujących kocurów i ich "gnębienia" przez okoliczne futra. Powiem jedno, wet to idiota (sorki ale ja słuchać takich bzdur już nie mogę) w tej kwestii i nie zna się . Szerzy stare przesądy jak te ,że słodkie kotki tylko mleczko piją. Dopóki kot nie będzie wykastrowany dopóty będą takie problemy. Mogą być jeszcze gorsze! Do tego, przez bójki i kopulację, narażony jest na choroby. Nie można wykluczyć, że jest nosicielem FELV lub FIV i sieje tym na okolicę zarażając kontrkandydatów i zapładniane kotki. Nie ominę ważnego aspektu. Roznosi nasienie i płodzi nie chciane koty umierające często (w męczarniach) zanim osiągną wiek rozrodczy. Skoro okolica roi się od nie kastrowanych kotów to tam gdzieś te maluszki zdych...
Teraz wrócę do opinii weta. Od lat wielu, wielu...zajmuję się stadkiem kocim i kastracjami. Nigdy, powtórzę NIGDY nie zauważyłam złego traktowania i przepędzania kastrowanych kocurów przez inne, pełnojajeczne. Uważam ,że wszystko zależy od charakteru kota. Od jaj wewnętrznych :mrgreen: W moim stadzie koty żyły i żyją zgodnie. Trzymają się razem, swojego miejsca i nie włóczą się po okolicy znacząc, drąc ryje i siebie. Często zawiązują się sojusze. Miałam w stadzie dwa starsze kocury, nie przepadające za sobą. Po kastracji zawiązali więź i pilnowali swej okolicy jak pełni jajcarze. Żaden obcy kot się nie zbliżył. Jedyna, niełapalna kocica przez czas ich urzędowania, nigdy nie zaszła w ciążę. Tak pilnowali jej cnoty :smokin: Jeden odszedł zagryziony przez psy. Drugi wtedy odszedł od stada i długo trwało zanim go znalazłam. Nigdy nie wrócił.
Koty odpędzają drugie nie z powodu posiadania jaj ale dlatego, że czują słabość, chorobę, umieranie...Silny, zdrowy kot nie będzie przepędzany i atakowany. Stan tego kota z dnia na dzień może być coraz gorszy. Zapalenie może ogarnąć cały organizm. Wtedy faktycznie, nawet z przyrodzeniem, go koty pogonią. Lub zginie w inny sposób.
No i jeszcze jedno, jak go złapiesz (a powinnaś!) to koniecznie zrób mu testy FELV/FIV.

On ma coś i na nosie?

Powodzenia
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55363
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Wto paź 27, 2020 23:12 Re: Półdzikus z gnijącą raną

Fatka pisze:2. Jak szybko np. po amputacji ucha, kota będzie można wypuścić znów na działki?

Po amputacji ucha powinien posiedzieć ok. 2 tyg., aż będzie można zdjąć szwy/aż się rozpuszczą.
Tak mi tłumaczyła kiedyś wet i wydaje mi się to być logiczne. Rozległa, głęboka rana. To się musi zagoić.
Ale może być tak, że nie trzeba będzie niczego amputować, tylko przeleczyć antybiotykiem. Tylko dobrze by było, żeby ten czas kocur też przebywał w zamknięciu.
Niektóre koty zewnętrzne są rzeczywiście dzikie i szaleją w klatkach, z innymi można dojść do konsensusu. Jedna wet, jak jeszcze przyjmowała koty na przetrzymanie w gabinecie, do dużej klatki wsadzała transporter, do którego kot się chował. Obok miski i kuweta. Cała klatka wyłożona podkładami/ligninami. Jak był czas karmienia, kot się ukrywał w transporterze, wtedy można było wyjąć zabrudzone ligniny, wsadzić nowe, zmienić wodę, nałożyć jedzenie. Klatka była zamykana, po chwili kot wychodził z transportera i szedł jeść.
Ta metoda miała jeszcze tę zaletę, że jak się kot schował w transporterze, to można było zamknąć drzwiczki i kota przenieść - w razie potrzeby. Albo znieczulić, wciskając koce do środka, aby kota unieruchomić - w razie potrzeby.

Fatka pisze:Nie jest kastrowany.
Rozmawiałam na ten temat z wetem kiedyś, w tym przypadku kastracje odradzał, bo kot nie miałby życia(mnóstwo kocurów dookoła - i działkowe i z okolicznych osiedli, prawie wszystkie pełnojajeczne).

Zastanawiam się czy mogłabym mu tę ranę czymś psiknąć? Jak je, to mogę go po tyłku miziać, więc z aerozolem by się udało.

Niczym nie psikać. I od razu uprzedzę ruch weta: nie psikać na żywca alu-glin-sprayem. Sprawdziłam na swojej ranie, szczypie jak nie wiem co. Wtedy zrozumiałam, czemu piesa mi się rzucała, jak próbowałam tym zasklepiać jej ranę.
Wetom się wydaje, że to zimne i dlatego zwierzaki nie lubią. Nieprawda. Piecze, piecze, a potem czuje się gorąc i dopiero ulgę, że już nie piecze.
Tak więc ten srebrny spray tylko w znieczuleniu, nie na żywca.

Wet się myli co do radzenia sobie kastrowanych kocurów. U mnie jeden kastrat przepędzał pełnojajecznego kocura. Dopiero długo po kastracji tego drugiego pierwszy kastrat go zaakceptował. Co nie znaczy, że się lubią i że nigdy na siebie nie buczą.
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10677
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Wto paź 27, 2020 23:48 Re: Półdzikus z gnijącą raną

Pytałam o kastrację, bo mozna ją zrobić przy okazji pobytu kota u weta. Kocurowi to nie zaszkodzi, tak jak piszą dziewczyny - nie będzie przeganiany, za to nie będzie wdawał się w bójki, no i po pewnym czasie zrobi się miziasty - i wtedy będzie kłopot, bo warto by mu domu poszukać :twisted:
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 60333
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro paź 28, 2020 8:28 Re: Półdzikus z gnijącą raną

ASK@ pisze:On ma coś i na nosie?


Tak - Smilę ;) :P



Dzięki za rady.

Co do kastracji - mam w rodzinie kocura wychodzącego. Po kastracji uspokoił się, przestał się udawać na dalekie eskapady, ale sąsiedzkie kocury przychodziły mu spuścić manto w jego własnym ogródku, bo uznawały go za swój* . Dlatego to, co powiedział wet było dla mnie logiczne - zasugerował, że jajka do ciachnięcia, jak potem kota do siebie wezmę. Nie wezmę.

*Skończyło się na tym, że najbardziej agresywnego napastnika(bardzo miziatego do ludzi) złapałyśmy i dostarczyłyśmy do weta na odjajczanie.
Trzy koty moje. Czwarty tylko ze mną mieszka.

Fatka

Avatar użytkownika
 
Posty: 6028
Od: Pt sty 01, 2016 19:36

Post » Śro paź 28, 2020 8:40 Re: Półdzikus z gnijącą raną

Fatka pisze: [..] Rozmawiałam na ten temat z wetem kiedyś, w tym przypadku kastracje odradzał, bo kot nie miałby życia(mnóstwo kocurów dookoła - i działkowe i z okolicznych osiedli, prawie wszystkie pełnojajeczne). [...].

Kosmiczna bzdura. Mam za sobą kilkanaście lat obserwacji kastratów w terenie. Rdzą sobie świetnie i to one spuszczają łomot pełnojajecznym.
fckptn
Obrazek

ana

 
Posty: 23789
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Śro paź 28, 2020 12:46 Re: Półdzikus z gnijącą raną

Mam kastrowanego kocura. Goni wszystkie obce koty ze swojego terenu (ogrodu). Wygląda wtedy jak chart wyścigowy, obce koty uciekają tak szybko jakby to była kwestia życia i śmierci. Za to skończyły się zakrwawione uszy, dziury w skórze i tygodniowe włóczenie się nie wiadomo gdzie.

Lutencja

 
Posty: 249
Od: Czw lut 26, 2009 8:47
Lokalizacja: podWrocław

Post » Śro paź 28, 2020 12:58 Re: Półdzikus z gnijącą raną

Fatka pisze:
Co do kastracji - mam w rodzinie kocura wychodzącego. Po kastracji uspokoił się, przestał się udawać na dalekie eskapady, ale sąsiedzkie kocury przychodziły mu spuścić manto w jego własnym ogródku, bo uznawały go za swój* . Dlatego to, co powiedział wet było dla mnie logiczne - zasugerował, że jajka do ciachnięcia, jak potem kota do siebie wezmę. Nie wezmę.

*Skończyło się na tym, że najbardziej agresywnego napastnika(bardzo miziatego do ludzi) złapałyśmy i dostarczyłyśmy do weta na odjajczanie.

Pisałam już, że nie jaja zewnętrzne stanowią o bojowości tylko jaja w charakterze. Kot nie umiał się postawić, bo był słabszy zdrowotnie lub w charakterze i inne koty go goniły. Może był chory?
Swoją drogą nie miałabym skrupułów w odławianiu kotów do kastracji naruszających moja przestrzeń, goniących mojego kota i znaczących teren.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55363
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 258 gości

cron