To by się pokrywało z tym co DS Mietka (tego od trzustki) mówił. Skoro przeszli na mięcho i wszystko się uspokoiło.
Kochani Moi, chciałam serdecznie podziękować za paczki Convy jakie dostał Sorruś.
Bardzo Wam jesteśmy wdzięczni za pomoc w napchaniu brzuszka małego.
Sorruś robi się fajnistym kotem. Ma coraz więcej sił i częściej wstaje na nóżki. Jeszcze mu się trzęsą ze słabości ale próbuje. Zrobi nawet parę kroków zanim się położy. Ma weselsze i przytomniejsze oczka. Jest zainteresowany światem za kratami. Próbuje się bawić coraz więcej.
Wczoraj dostał ostatnie dawki antybiotyku. I oby nic już się nie przyplątało. Od kilku dni nie bierze p.bólowych i rozkurczowych. Właściwie od momentu gdy dostał "leki na jelita". Mam wrażenie ,że brzuszek też mu się delikatnie zmniejsza. Boi się gdy wyciągamy go z budki. Ale wie,że nie czeka go nic dobrego. Potem utulony rozluźnia się. Lubi leżeć na mnie, wtulony w szyję. Mruczy i ugniata. Kica na tych swych nóżkach za zabawkami ale słabo mu idzie. Łapka mu zawadza. Zaczepia się mocno. Dynda.
Wykluł mu się grzybek na prawym uszku i pod oczkiem. A w miejscu iniekcji zrobił się alergiczny odczyn. Włazi we własne odchody, winna jest mała ruchomość kaleki, i ciągle trzeba mu łapki myć. Najgorzej jak żwirek wklei się w tylne opuszki i aż sprawia mu to ból. Zaczyna inaczej chodzić. A właściwie kicać. Nawet spokojnie znosi moczenie kończyn pod kranem. Jeszcze.
Sorry jest cudnym kotem. Jeszcze pełnym obaw ale bardzo się zmienił. Wypiękniał. Ma apetyt. Jednak nie je jeszcze "normalnego". Wytrwale żre swój Intenstinal z Convą. Mnie to nie wadzi. Tabletki z przyjemnością łyka opecane w pasztecie domowym. Drogie to ale jak widać smaczne. Tolkowi też pasi.
Umówiłam go do dr Marcińskiego. Horrorem było zapisanie się do niego. Jest jak u ludzi. W konkretnym dniu trzeba wisieć na telefonie by zaklepać badanie. Wisiałam godzinę na dwóch sprzęciorach! Komórkowym i stacjonarnym. Po pół godzinie komórka mi powiedziała, że odbiorca jest poza zasięgiem i nie uzyskam połączenia. Radośnie mi rozłączając każde naciśnięcie klawisza. Stacjonarny staroć mi tego nie oznajmił więc dyndałam słuchawką. I ... wreszcie usłyszałam głos w słuchawce. tak byłam zaskoczona ,że zabrakło mi głosu. Ale stał się cud! Były jeszcze terminy!!! Chyba tylko dlatego,że u weta padły telefony i komórki miały problemy z kontaktem. Tyle osób dzwoniło ,że sieć wysiadła. Nadmienię z rozgoryczeniem ,że kilka razy miałam ciągły sygnał tylko nikt nie odebrał!
Dopisze tylko,że koleżanki wykazały wiele zrozumienia dla mojego samozaparcia w wiszeniu na telefonie. Nie wyjaśniałam ,że to nie o moje USG chodzi
W głowach by się im nie pomieściło ,że o wizytę u
dr od usg takie boje są. I zapisy.
Pani Teresa udaje ,że mnie nie widzi. Trudno. Też straciłam wzrok
Ale zostawioną karmę rozdysponowuje. Nie wadzi jej.