Jak się liżą to pewnie się kochają.. Może i dobrze, że ludzie nie liżą się [w tym sensie dosłownym
] wyznając miłość.. szczególnie teraz..
Połaziłam z kijkami trochę ponad 1,5 godz. , nie wiem ile kilometrów bo nie chce mi się aplikacji załadować do smartfona, takiego ustrojstwa na rękę nie mam i w sumie mi nie zależy. Chodzę ile mam ochotę i siły. Z kijkami nie wyszłam z domu od roku chyba, choć na normalne spacerowanie - szybkie - codziennie.
Z kijkami mi niewygodnie, bo rzadko mam tak by nie musieć czegoś po drodze załatwić, kupić..
Kiedyś gdzies pisałam o koleżance [nie z Wro] w moim wieku [czyli starsza od każdej z Was ], która np. wczoraj przeszła z kijkami 23 km, zrobiła w domu totalne porządki z myciem okien, przespała się godzinę i pewnie poszła wieczorem na siłownię, tę na powietrzu. Koleżanka ma POChP, uszkodzone kolana, łyka jakieś prochy na uszkodzony nerw [chyba w operacji kręgosłupa], który inaczej nie pozwala jej zasnąć ...W dni kiedy pracuje robi tych rzeczy mniej, ale robi.. Rozmawiałyśmy o uzależnieniach, bo moim zdaniem to uzależnienie kiedy ktoś mówi, że 'musi'. Ona, że to daje jej przyjemność, ja na to, że uleganie uzależnieniom właśnie też daje przyjemność [alkohol, papierosy]..
Staram się rano codziennie ćwiczyć jogę, połazić w dzień na ile mam ochotę, poćwiczyć qiqong ze dwa razy, ale bez wewnętrznego przymusu - nei mam ochoty, to nie. I nie chodzę na cel, czas i temu podobne - ma być ładnie po drodze , czasem zdjecie [np. wiewiórek
], popatrzeć na drzewo..
Ale w sumie chyba powinno być tak by dawało satysfakcję..