» Śro sie 05, 2020 17:10
Re: Czarno Widzę. Stan przedzawałowy.
Remont wcale nie jest taki fajny. Przynajmniej dziś. Kot do południa spał martwym bykiem. Koło dwunastej, kiedy zaczęli się przewijać klienci, zwlókł się, zaspokoił głód i wyszedł na podwórze.
Wyszłam za nim 20 minut później. Kota nie ma.
Nie mógł wyjść z podwórza, nie ma takiej możliwości. Ale go nie ma. Nigdzie.
Gwizdanie, kicianie, wołanie - nie ma. Może znów Grażynka niefrasobliwie otworzyła okno, żeby nakarmić Zaokienne i wyskoczył?
Ogród przejrzany trzy razy. Autokomis zawiadomiony, sąsiedzi też ("tak, był wczoraj ale dziś nie zaglądał" - pani fryzjerka, do której przychodzi przez okno od podwórza. )
Nie ma.
Monitoring u złotników.
Siedzę i przeglądam nagrania. 12.16 - jest! Wychodzi na podwórze. Kręci się chwilę, truchta do praczkarni i znika w otwartych drzwiach. Za chwilę w te same drzwi wchodzi Pan Murarz. Po pół godzinie wychodzi i zamyka.
Za chwilę pojawiam się ja i zaglądam szukając kota. Wychodzę.
Zostawiam monitoring, idę do praczkarni. Słyszę, jak się coś szamoce i widzę w kącie wystraszonego Echo - nie chce podejść, jest wyraźnie przestraszony. Dopiero po chwili daje się przekonać i wychodzi ze mną na podwórze.
Widocznie murarz wszedł, kot się wystraszył i schował a on musiał go w czymś zamknąć, bo i ja i Siwy sprawdzaliśmy praczkarnię wielokrotnie.
Więc jak ktoś mówi, że to niemożliwe, żeby w domu kot zginął i nie można go było znaleźć to nie wie co mówi. Możliwe.
Siostra cały pensjonat w Austrii postawiła na nogi w poszukiwaniu Horacego, nawet ślady łapek znaleźli na śniegu. A ona spał zakopany po uszy w szafie.
Panowie złotnicy dostali butelkę dobrego wina. Miłego dnia.