Ja powiem tak. Bilu jest moim pierwszym kocim domownikiem. Przed jego adopcją naczytałam się wiele o opiece nad kotkiem oraz o charakterach kotów. Bałam się i byłam przygotowana na to, że mogę mieć ciężki czas, jednak adoptując Bila byłam w pełni świadoma, jakie niespodzianki kotek może zrobić w domu.
Bil jest ze mną już 4 lata (10 września 2020 r. miną 4 lata).
I tak: nadal budzi mnie w nocy, łazi po mnie niemiłosiernie, by potem wleźć pod kołdrę, spać koło mnie i mruczeć jak traktor.
Teraz urlopuję i nie ma przebacz - nie mogę spać do 9.00 bo centralnie o 7.15 (o tej zawsze dostaje żartko rano, gdy chodzę do pracy) łazi mi centralnie po głowie (i nie przesadzam). Muszę wstać, nakarmić go, a potem spokojnie wracam w objęcia Morfeusza.
Nigdy nie zamykałam przed Bilem drzwi sypialni i nigdy nie zamykałam go w łazience. Nawet bezpośrednio po adopcji, choć radzono abym zamknęła kotka najpierw w jednym pomieszczeniu, aby się oswoił. Okupiłam to wielkim stresem i poszukiwaniem go po całym moim małym mieszkanku, ale pełna miska zawsze dawała radę i jakoś się znajdował.
Moja kanapa w dużym pokoju z boku jest udekorowana cudownymi frędzlami - aczkolwiek nie są one wynikiem artyzmu jej twórcy. Twórcą frędzli jest mój utalentowany Bil. Moja wina pewnie, bo za rzadko obcinam mu pazurki, a on kocha moją kanapę najbardziej spośród wszystkich drapaków, w tym tych przeznaczonych dla niego.
Co do jedzenia, nie ma siły na to. Jak coś jem przy stole, to na tym stole już Bil koczuje. Na nic się zda odpędzanie. Ważne, aby nic mi z talerza nie porwał - tu się budzi w nim i we mnie taki zwierzęcy instynkt - albo zeżre on, albo zeżrę ja.
O stole kuchennym wolę już raczej nie mówić....
W czasie kwarantanny, gdy pracowałam w domu, zniszczył mi połowę mojej jednodniowej pracy włażąc na klawiaturę - od tego czasu wszystko co napiszę zapisuję co 5 minut.
Ręce mam podrapane czasami, bo sama go kiedyś atakowania dłoni nauczyłam i mam za swoje. Wystarczy jednak tylko powiedzieć "AU!!" i od razu zaczyna lizać ranki, które mi pozadawał.
Bil raz jest miziasty, a innym razem zupełnie nie - on sam wybiera kiedy się ze mną spoufalić

I to chyba wszystko u Bila z tego, co opowiedziała Lukrecja90 o zachowaniach swojego kotka.
Co fakt, Bilu siusia i kupka tylko w kuwetę. Ale z tego co zrozumiałam Lukrecję90, to u jej kotki problemów z sikaniem też już nie było: "Problemu sikania też odpukać długo nie było, ale wiem, że to taka bomba z opóźnionym zapłonem". Zamykała jednak sypialnie dlatego, że "A nie chcę jej wpuścić do sypialni, bo boję się, że nasika jak ją coś zestresuje, albo że będzie po nas łazić i w ogóle się z nią nie wyśpimy".
HAAAALLLOOO, teraz urlopuję, ale poza urlopem wstaję codziennie o 5.45 i jakoś się wysypiam z Bilem na karku i z jego mruczeniem w nocy jak traktor, często przy mojej twarzy - od razu mi się kojarzy piosenka: "kupiłem czarny ciągnik"

Lukrecja90, absolutnie nie krytykuję tego co napisałaś. Po prostu jedni kochają kocie zachowania kocich przyjaciół, inni nie potrafią ich zaakceptować (nie mam na myśli siusiania poza kuwetą - bo to może świadczyć o chorobie).