Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt lip 31, 2020 6:31 Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Pewnie będzie lincz, ale muszę to z siebie wyrzucić. A może ktoś miał podobnie i teraz jest lepiej.
Zeszłego lata wzięliśmy kotka, małą kotkę (małą ale była 12 tyg z matką). Od razu były z nią problemy. Okazało się, że ma idiopatyczne zapalenie pęcherza i byle pierdoła potrafi spowodować nawrót choroby. Problem zaczął się od razu, jak do nas przyjechała, spowodowany przez stres związany z przeprowadzką. Wyleczyliśmy, dostawiliśmy kuwetę i niby było ok. Kotka jednak zaczęła się stopniowo zmieniać. Jak była mała, bardzo lubiła spać na kolanach, dużo mruczała. Stopniowo jednak stawała się coraz mniej miziasta, a teraz wzięcie jej na kolana graniczy z cudem. Jak zaczynam ją głaskać, to zwykle od razu zaczyna jej ogon chodzić na boki. Czasami przyjdzie się przytulić, jak ma humor, ale może raz na tydzień, nie więcej. Ja wiem, że to jest żywe zwierzę a nie pluszak, ale jednak przykro mi, że na początku było inaczej, a teraz oprócz wspólnych zabaw kotka praktycznie żyje obok nas. Kotka potrafi też gryźć, domagając się uwagi, mimo że dużo się z nią bawimy. Zamykamy na noc sypialnię, bo jak kotka ma nawrót choroby to sika do łóżka. O tyle do teraz było ok i kotka była przyzwyczajona do rutyny, że po zabawie daniu jej kolacji ludzie idą spać i drzwi są zamknięte, to ostatnio coś jej odbija i dobija się do nas wieczorem. Nie reagujemy, ale ona tak potrafi ponad godzinę. A ja mam lekki sen i nie potrafię spać w tych piskach, ani ze stoperami w uszach, a jak już zacznie swój koncert, to potem jestem długo pobudzona i nie mogę zasnąć. A nie chcę jej wpuścić do sypialni, bo boję się, że nasika jak ją coś zestresuje, albo że będzie po nas łazić i w ogóle się z nią nie wyśpimy. Kotka jest oczywiście wysterylizowana i to przed pierwszą rujką, także to nie to. Problemu sikania też odpukać długo nie było, ale wiem, że to taka bomba z opóźnionym zapłonem.
Konsultowałam się z behawiorystą co do tego gryzienia i sikania, kot przebadany i zdrowy, więc diagnoza idiopatyczne zapalenie pęcherza na podłożu stresowym. Co do gryzienia behawiorysta ocenił, że kot w ten sposób mnie informuje że coś jest nie tak, ale co to on nie wie, bo tu cytat nigdy nie widział tak dobrze przygotowanego na potrzeby kota domu. Bo wiem, że mój post brzmi jak kapryśnej nastolatki, co chciała słodkiego kotka, a potem jej się znudziło. Otóż nie. Kot ma drapaki, tunele, masę zabawek, bawimy się z nim dużo, zachowujac cykl łowiecki. Kot je też lepiej od nas, sprzątamy mu kuwetę dwa razy dziennie. W dodatku mam duże doświadczenie z kotami. Mam je od zawsze, z kotami się wychowałam. Mam też masę zakoconych znajomych, którymi kotkami się opiekuję na czas urlopu. Nawet u nich czasem nocuję i nigdzie nie jest tak, jak u nas. Koty w nocy śpią, nie sikają po mieszkaniu nawet jak właściciel wyjedzie itp. Jeszcze przed wzięciem kota dużo czytałam, mimo że mam doświadczenie z kotami. Wyczytałam np. o cyklu łowieckiem, który teraz stosuję w zabawie z kotką. Także byliśmy przygotowani na kota, ale jednak mnie to przerosło.
Ogólnie doszłam do wniosku, że tęsknię za swoim życiem sprzed kota. Wszystko było takie proste. Teraz wszystko musi być pochowane, jakieś ładowarki, słuchawki, bo już jedne słuchawki mi załatwiła, przegryzła kabel. Jedzenia nie można zostawić na chwilę na wierzchu, bo zrobisz sobie kanapkę z szynką, odwrócisz się, a kotka na stole kradnie szynkę. Tęsknię za otwartą w nocy sypialnią, teraz rano powietrze można nożem kroić, jest takie nieświeże. Latem otwieramy okno, ale zimą? Tęsknię za tym, że jak w nocy obudzę się na siku to idę, wracam do łóżka i śpię, bez martwienia się, że kotka się obudzi i zacznie piszczeć. Chciałabym móc wywietrzyć porządnie mieszkanie bez zamykania kota w łazience i słuchania pisków i skakania na klamkę. Móc wyjść z domu nie martwiąc się, że kot się wymknie na klatkę schodową. Ogólnie, przerosło mnie to wszystko. Widzę plusy posiadania kota, bardzo lubię się z nią bawić, albo jak jej nałożę jeść i kotka pałaszuje to aż się serducho cieszy, ale jednak więcej widzę minusów. Nie byłabym w stanie jej oddać, bo biorąc ją zobowiązałam się dbać o nią przez całe jej życie, zresztą ona też jest pewnie z nami w jakiś sposób związana, jednak gdybym wiedziała, jak będzie, nigdy bym się nie zdecydowała.
Miał ktoś może podobnie? I przeszło?

Lukrecja90

 
Posty: 8
Od: Pt lip 31, 2020 6:07

Post » Pt lip 31, 2020 7:13 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Jaki jest problem z otwieraniem okien? Wystarczy założyć siatkę. Duże doświadczenie z kotami, z którymi się wychowało? Ktoś się nimi zajmował, a Ty miałaś tylko przyjemności. Z kotem się nie rozwiedziesz, nie porzucisz (oby). Czas dorosnąć, po prostu.
Obrazek
Obrazek

MalgWroclaw

Avatar użytkownika
 
Posty: 46709
Od: Czw paź 15, 2009 17:39
Lokalizacja: Wrocław, stolica Śląska :)

Post » Pt lip 31, 2020 7:19 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Małg- zdaje się przesadziłaś! to nie jest post rozkapryszonej osoby, niedojrzałej dziewczynki, której zabawka się popsuła.Jak przeczytasz dokładnie i ze zrozumieniem ten post, to może dojrzysz, że dziewczyna zrobiła bardzo dużo, by kotu i ludziom było dobrze. Czasami po prostu nie wychodzi i nie ma tego flow i nie ma co za to rugać dziewczyny!

A Lukrecja, co do istoty- to po południu, teraz musze rzucić się wir pracy, a nie chciałam zostawic poprzedniego postu bez reakcji, bo uwazam, że jest bardzo niesprawiedliwy.
Obrazek

maczkowa

 
Posty: 7073
Od: Pon gru 03, 2018 16:47

Post » Pt lip 31, 2020 8:36 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Też bym zaczęła od osiatkowania okien. Jeśli zalozysz siatkę typu moskitiera - mocną, ale gęstą - to dodatkowo nic Ci nie będzie latało po mieszkaniu :ok: A kotka będzie miała rozrywkę, wyglądając przez okno, albo przesiadując na osiatkowanym balkonie.
Może tak czasem być, że kot i człowiek nie dobiorą się do końca, tak jak nie lubią się dwa koty. Ale myślę, że z wiekiem Twoja kotka będzie bardziej potrzebowała kontaktu z człowiekiem, przytulenia. Miałam taką kotkę, która od kociaka nie chciała siedzieć na kolanach, a na starość sama wskakiwała. Nauczyła się od kotów tymczasowych, jak zostałam dt.
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 59712
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt lip 31, 2020 9:04 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Lukrecja90 pisze:Konsultowałam się z behawiorystą co do tego gryzienia i sikania, kot przebadany i zdrowy, więc diagnoza idiopatyczne zapalenie pęcherza na podłożu stresowym. Co do gryzienia behawiorysta ocenił, że kot w ten sposób mnie informuje że coś jest nie tak, ale co to on nie wie, bo tu cytat nigdy nie widział tak dobrze przygotowanego na potrzeby kota domu.


Komentarz behawiorysty kompletnie poniżej jakiegokolwiek poziomu. Uważam, że powinnaś spróbować pracy z porządnym behawiorystą, żeby stosunki z kotem ułożyć w dobry sposób.
Uważam na przykład, że to bardzo nieprzyjemne, żeby się musieć przed własnym kotem zamykać, bo się boisz, że nasika lub Cię zbudzi.
Tutaj link do behawiorystki, którą znamy z naszego forum, jest świetna.
https://www.zooedukacja.pl/konsultacje- ... fSbAJytZYI
Prowadzi konsultacje online poprzez skype lub facebook.
Sama w tej chwili korzystam z jej porad w sprawie kociaka, którego znalazłam, a który właśnie za bardzo podgryzał.
I nie usłyszałam nic takiego, że kot mi chce coś przekazać, ale że trzeba tego kotka nauczyć prawidłowego kontaktu z człowiekiem.

Co do wietrzenia mieszkania, to przecież można osiatkować okno i balkon.
Ja w sypialni mam tak:
Obrazek
Jak jest gorąco, to otwieram okno na całą szerokość.
Sposobów osiatkowania, w tym także nieinwazyjnych, czyli nie wiercisz żadnych dziur w ramie okiennej lub elewacji, jest bardzo dużo.
Balkon też mam osiatkowany:
Obrazek
Obrazek

mimbla64

Avatar użytkownika
 
Posty: 14195
Od: Pon lis 12, 2007 9:29
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Pt lip 31, 2020 9:13 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Balkon mamy osiatkowany po poprzedniej właścicielce mieszkania, w sumie nie wiem, czemu nie osiatkowała też okien i czemu my o tym nie pomyśleliśmy. Oczywiście osiatkowanie okien nie niweluje największego problemu czyli sypialni, w której rano nie da się oddychać. Latem śpimy przy otwartym oknie, ale zimą już się nie da.
Kotka czasami wychodzi na balkon, ale nie domaga się tego jakoś szczególnie, woli siedzieć w domu.
Nie jest tak, że za dzieciaka miałam tylko przyjemności, a kotami zajmował się ktoś inny. Rodzice bardzo wcześnie uczyli nas, że owszem, chcemy mieć kota to będziemy, ale kot to obowiązki. Oczywiście jako dzieciak nie odpowiadałam za wożenie kota do weterynarza czy podawanie leków, ale zabawę, wymianę wody, karmienie, mycie misek i podkładki na nie i inne tego typu sprawy jak najbardziej. A od tego czasu sporo się jeszcze doedukowałam, doczytałam - to były czasy puszczania kotów samopas i karmienia chrupkami, bo "są dobre na zęby" - dopiero teraz wiem, że to wszystko jest dla kota szkodliwe. Z tym doświadczeniem z kotami to chodzi mi po prostu o to, że wiedziałam, jak to jest mieszkać z kotem, z czym to się wiąże. Wiedziałam, że koty mają różne charaktery, ale nigdy nie było budzenia nas w nocy, gryzienia czy takiego niszczenia rzeczy. Na to po prostu nie byłam przygotowana. Nigdy np. kot nie przegryzł mi kabla od ładowarki czy słuchawek, wszystko mogło leżeć na wierzchu i koty się tym nie interesowały, a nasza kotka potrafi np. porwać w łazience papier toaletowy albo jak raz wydrukowałam jeden dokument i położyłam na stole, to też mi podarła. Takie rzeczy po prostu nigdy wcześniej z innymi kotami nie miały miejsca. Trochę mam nadzieję tak jak jolabuk5 pisze, że jak kotka dorośnie to nie tylko znowu doceni bliskość, ale i przestanie się tak zachowywać. Jeszcze jest młoda, to ma różne pomysły :). I serio nie przeszkadza mi wszechobecna sierść czy drapanie kanapy, zwymiotowane kłaczki albo kawałek kupki na podłodze, który kotka tak zamaszyście zakopywała, że wypadł z kuwety - to są zupełnie normalne sprawy, jak się mieszka z kotem, byłam na to gotowa i akceptuję to jako część życia ze zwierzakiem. Po prostu zwyczajnie, po ludzku jest mi smutno, jestem zmęczona i mam dość, gdy kolejną noc śpię 5 godzin, bo kot w nocy wył, a w dodatku jest to kot, który tak nie do końca wydaje się być mój.
I oczywiście, że nie porzucę kota, jestem za niego odpowiedzialna.

Lukrecja90

 
Posty: 8
Od: Pt lip 31, 2020 6:07

Post » Pt lip 31, 2020 9:44 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

mimbla64 pisze:[

Komentarz behawiorysty kompletnie poniżej jakiegokolwiek poziomu. Uważam, że powinnaś spróbować pracy z porządnym behawiorystą, żeby stosunki z kotem ułożyć w dobry sposób.
Uważam na przykład, że to bardzo nieprzyjemne, żeby się musieć przed własnym kotem zamykać, bo się boisz, że nasika lub Cię zbudzi.


Myślisz? Mi się ten komentarz wydawał sensowny... behawioryście chodziło o to, że kotka gryzieniem daje mi znać, że coś jest nie tak - np. coś ją boli, przestraszyła się czegoś, brakuje jej czegoś w kocim środowisku, i próbuje gryzieniem zwrócić moją uwagę na problem. Takie wiesz, matka zrób coś, źle mi się dzieje. Tylko że tu dochodzimy do punktu wyjścia - kotka była badana, behawiorysta obejrzał mieszkanie, przeanalizował dzień kotki, popatrzył jak się z nią bawię, ile się z nią bawię i stwierdził, że kotka ma naprawdę dobre warunki, a pod względem zdrowotnym (wet) też wszystko powinno być ok. Więc nie potrafił stwierdzić, co kotka mi próbuje przekazać.
Też bym nie chciała się zamykać przed własnym kotem, niestety do tej pory otwarta sypialnia się nie sprawdziła. Mieliśmy kilka prób. Kotka, jak tylko gasną światła, zaczynała po nas łazić, wąchać nas, gruchać i jeździć po podłodze wzdłuż łóżka, mimo że przed snem była zabawiana i dostała jeść, i to tak porządnie :D . A sikanie do łóżka jest jak najbardziej realne, kotka nasikała tak np. na moją kołdrę, pod którą leżałam, dwa dni po sterylizacji - stres związany z wizytą u weta.

Lukrecja90

 
Posty: 8
Od: Pt lip 31, 2020 6:07

Post » Pt lip 31, 2020 11:37 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Ale tu chyba nie chodzi o bezpieczeństwo kota, tylko fakt, że w zimę nie da się spać przy otwartym oknie, zwłaszcza jeśli sypialnia mała, żeby się nie przeziębić. W tym wypadku wietrzyłoby się drzwiami, a nimi się nie da, bo kot chce wejść.
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10637
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Pt lip 31, 2020 11:43 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Stomachari pisze:Ale tu chyba nie chodzi o bezpieczeństwo kota, tylko fakt, że w zimę nie da się spać przy otwartym oknie, zwłaszcza jeśli sypialnia mała, żeby się nie przeziębić. W tym wypadku wietrzyłoby się drzwiami, a nimi się nie da, bo kot chce wejść.


Ok. Z siatkowaniem odniosłam się do tego fragmentu:
Lukrecja90 pisze:Chciałabym móc wywietrzyć porządnie mieszkanie bez zamykania kota w łazience i słuchania pisków i skakania na klamkę.

Jeśli ma się osiatkowane okna, to można wietrzyć nie zamykając kota w łazience.

Być może autorka wyjaśni, o co chodzi.

A co do zamykania się w sypialni przed kotem, to myślę, jak napisałam wyżej, bardzo trudno tak żyć.
Może dzięki pomocy naprawdę dobrego behawiorysty udałoby się tak ułożyć relacje z kotem, żeby nie trzeba było tego robić.
Obrazek

mimbla64

Avatar użytkownika
 
Posty: 14195
Od: Pon lis 12, 2007 9:29
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Pt lip 31, 2020 12:24 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Co do behawiorysty. Myślę, że warto by było się jeszcze z jednym czy dwoma skontaktować, może będą mieli inne spojrzenie na sprawę. Na pęcherz pewnie niewiele pomogą, bo bywają koty przewrażliwione, u których kaszel sąsiada za ścianą wywołuje problemy, ale być może na pozostałe elementy tak. Na przykład na to, że kotka mimo ignorowania pisków pod drzwiami ciągle je uskutecznia. Może trzeba wprowadzić jakąś inną taktykę. Blue kiedyś opisywała jednego szczególnego kota:
Blue pisze:Będzie kontrowersyjnie :smokin:

Rozmawiałam kiedyś z kobitką która miała kota szalejącego w nocy. Nie pamiętam czy się darł czy tylko buszował hałaśliwie czy to i to - na pewno po niej skakał, budził, domagał się zabawy, jedzenia, wszystkiego.
W każdym razie uniemożliwiał sen notorycznie, mieszkanie niewielkie i bez możliwości odizolowania się od kocura na noc.
Kobieta na rzęsach już chodziła, próbowała wszystkiego. Kot nie zgadzał się na drugiego, wybawianie w dzień nic nie dawało.
W końcu w desperacji ostatecznej wpadła na pomysł który w momencie naszej rozmowy sporo lat temu stosowała już od dawna, z niezawodnym powodzeniem.
Gdy kot zaczynał nocne rumory i koncerty, zaczepianie jej - wstawała, łapała go i smarowała jogurtem naturalnym lub śmietanę - tam gdzie sięgał ozorem ;)
Miała specjalnie przygotowany. Potem szybciutko wracała pod kołdrę.
Kot przez następne dwie godziny intensywnie się mył a potem zmęczony zasypiał i dawał jej pospać do świtu kiedy wstawała do pracy.
Dzięki temu stopniowo mu się regulował na bardziej korzystny dla ludzi cykl aktywności na bardziej dzienny.
W momencie naszej rozmowy był to już niemal ich rytuał ;)

Podkreślam że wcześniej były stosowane różne inne metody rozwiązania problemu a metoda z jogurtem została zastosowana po wielu miesiącach bezsennych nocy.
Kot wyglądał na totalnie wyluzowanego i miał bardzo ładną i zdrową sierść, nic jej nie szkodziło praktycznie conocne dokładne mycie :)
A jego pani miała przespane noce.

Nie wiem, czy smarowaniem jogurtem pomogłoby w przypadku kotki. Ale jest to inne spojrzenie na podobny problem. Może behawiorysta wymyśliłby jeszcze coś.
Może pomogłaby nauka ze wzmacnianiem pozytywnym. U mnie jak kocurki leżą gdzieś i drzemią (na drapaku, kanapie itp.), to każda taka chwila spokoju jest dla mnie niezwykle cenna. Raz że nie chcę im przerywać słodkiego snu, dwa że nie chcę, żeby potem kręciły się wokół mnie bez celu. To niech lepiej leżą a ja się zajmę swoimi sprawami. Jeśli w tego typu sytuacji wstanę i pójdę po coś do innego pomieszczenia (np. zapomniany dokument), to koty wstaną. Staram się więc je informować, że nie idę po nic ciekawego, że nie warto się zrywać. Zazwyczaj wołam: „Nie, ja zaraz wracam”. Czasami skutkuje, czasami nie. Ale nie wprowadzam wzmacniania pozytywnego. To suchy komunikat, który nie niesie żadnej nagrody. Może gdybym zaczęła typowe szkolenie w tym zakresie, to koty przestałyby wstawać. Skoro i tak pewnie osiągi mam, czyli koty rozumieją moje intencje.
I jeszcze w kwestii wietrzenia drzwiami. Może warto by było spróbować zastosować tego typu kratę na całe drzwi: http://shopdesign.pl/kategoria/kraty-i- ... si6SrS5dhA Może rozwiązałoby to również kwestię miauczenia? Może gdyby kotka Was widziała, to by była spokojniejsza? Albo można by było dawać smakołyki za uspokajanie się, wtedy z łóżka można rzucić chrupkę. Wpierw za minutę ciszy, potem za dwie i tak przedłużać, aż będzie spokój. Znów wzmacnianie pozytywne.
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10637
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Pt lip 31, 2020 16:11 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Ja trochę pocieszę w sprawie nocnych pobudek - moja kotka przez pierwszy rok życia kończyła zabawę o 2 w nocy, a zaczynała o 5 nad ranem. Do tego jako jedyny kontakt z człowiekiem uznawała "zabawę" (do krwi, TZ jest cały w bliznach, ja twardo zabroniłam takich prób od 1 minuty u nas i przetrwałam w jednym kawałku). Po za tym Sierra absolutnie mnie nie akceptowała (łącznie z sikaniem na wszystkie moje rzeczy), BO NIE. Zazdrosna o swojego ukochanego TZa była. Ogólnie na aktywną zabawę z kotem poświęcaliśmy 8 godzin dziennie.

Zaczęła zmieniać podejście jakoś po pierwszych urodzinach. Obecnie ma prawie dwa lata, o 23:00 zaczyna szykować się do spania (kąpiel :wink: ), a punkt 24:00 idziemy wszyscy spać :mrgreen: . Zaakceptowała mnie w końcu, stwierdziła, że nikt nie umie jej klepać po zadku jak ja - to była moja tajna broń, i takim klepaniem (do zakwasów w ramionach) uczyłam ją, że kontakt ze mną jest fajny. Obecnie Sierra nadal uwielbia nad życie TZa, ale do pieszczot leci do mnie :mrgreen: .
Dużo też pomógł drugi kot - Sierra jest stworzeniem niezwykle towarzyskim. Do tego Tula (drugi kot) w końcu nauczyła Sierrę chociaż trochę delikatniejszej zabawy! Wszystkie największe problemy w ciągu ostatniego roku nam zniknęły! Sierra dalej jest niezwykle energicznym kotem, który uwielbia się z nami bawić i w ogóle skupiać na sobie uwagę, ale już da się przy niej normalnie żyć :mrgreen: . Tego samego wam życzę z całego serca :ok:

A ja do tej pory mam nawyk chowania wszystkich swoich gratów na miejsce :ryk: .

Sierra

 
Posty: 6297
Od: Sob cze 13, 2020 22:51

Post » Pt lip 31, 2020 20:59 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Poszukaj jej nowego, dobrego domu. Ona zasluguje by zostac czlonkiem rodziny, bo na razie jest kotka (jak ona sie nazywa?), ktora przeszkadza wlascicielce. Twoja niechec niestety ale przebija w kazdym zdaniu. Rozumiem, ludzie sa rozni, nie kazdy musi kochac koty. Dobrze, ze napisalas aby sie poradzic. Moja rada - znajdz jej nowy dom.
Jest to z opisu calkiem normalny zwierzak. Mam kilka kotow, w tym powyzej 10 l i ani jednego nakolankowego. Mlode koty lubia sie bawic i zdarza im sie przy tym podrzec papier toaletowy albo moja ksiazke. Drapia tez meble mimo ze maja drapaki.
Zapisz sie do newslettera PETA i pomagaj zwierzetom wysylajac email!
https://www.peta.org/about-peta/learn-a ... -to-enews/

pibon

 
Posty: 4221
Od: Pon lip 09, 2012 10:26

Post » Pt lip 31, 2020 21:25 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Pibon, MalgWroclaw uważam, że troszeczkę przesadzacie ze swoją oceną...


Też miałam wiele kotów. Młodych, starych, niedotykalskich i nakolankowych (przy jednym robiliśmy "sztafetę głaskankową", bo żaden człowiek nie umiał jego potrzeb zaspokoić :lol: ). I były to moje koty, o które sama w pełni dbałam... No, u pierwszego rodzice płacili za weterynarza, ale na tym się ich pomoc kończyła (w ostateczności mogli mnie z kotem zawieźć, jeśli była nagła potrzeba). Do tego zawodowo zajmuję się kotami i nigdy nie mam z nimi problemów (właściciele to inny temat :twisted: ).
A mimo to Sierra była kotem, przez którego o mały włos nie rozstałam się z TZem i nie wyprowadziłam z domu. Naprawdę, jeżeli ktoś nie przeżył piekła, jakie potrafią niektóre koty, to za Chiny Ludowe tego nie zrozumie :roll: . To potrafią być pierdoły, drobiazgi, ale na dłuższą metę potrafią wykończyć psychicznie.

Zdecydowanie popieram próbę znalezienia innego behawiorysty... i szukanie do skutku - albo do ułożenia poprawnych stosunków z kotką albo (jeżeli faktycznie ie czujecie się na siłach) do znalezienia nowego domu. Po prostu stan, w jakim teraz tkwicie, jest ciężki zarówno dla was, jak i dla kota. Współczuję wam wszystkim tej sytuacji i mam nadzieję, że znajdziecie najlepsze rozwiązanie.


Ps. U mnie największym problemem ze Sierrą był... jej właściciel, a mój TZ. Dopiero informacja, że naprawdę się wyprowadzam go trochę ogarnęła i pozwoliła na ogarnięcie kota. Sierra zawsze będzie specyficznym, trudnym kotem o rąbniętym charakterku, ale... obecny poziom specyficzności i rąbnięcia jetem w stanie akceptować w domu :wink:

Sierra

 
Posty: 6297
Od: Sob cze 13, 2020 22:51

Post » Pt lip 31, 2020 21:38 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Lukrecja, to prawie jak mój Pomiot Szatana. Z tą różnicą, że nie sika. Ale przez kota nastąpił rozdział od loża - Siwy śpi z drugim kotem w naszym pokoju, a ja z małym w drugim. Bo jak nikogo z nim nie ma to jęczy i rozwala drzwi.pi zabawie do 1 w nocy zasypia i regularnie budzi się o 4 i zaczyna jęczeć i skakać na klamkę. Teraz mam już metodę, w lodówce czeka kawałek surowej wołowiny, wrzucam do miski i zazwyczaj jak się zmęczy jedzeniem to idzie spać. Czasem tylko jak jeszcze skacze na drzwi to dostaje lekki strumien spryskiwacze i wraca wylizywać się na kocyk.
Marzę o powrocie na swoją kanapę...
Na szczęście Echo nie gryzie, choć za pieszczotami nie przepada - pozwala na nie głównie jak wracam z pracy i się z tego cieszy. Nigdy nie przychodzi na kolana. Kiedyś lubił się przytulać, ale mu przeszło. A ma dopiero dziesięć miesięcy.
Podoba mi się pomysł z jogurtem :D
Nasze wątki:Czarno Widzę i Szarość nie radość, a tu nas zobaczysz #cats.on_tour

Obrazek

haaszek

Avatar użytkownika
 
Posty: 2745
Od: Pt cze 23, 2006 18:43

Post » Pt lip 31, 2020 23:12 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Tak sobie czytam to jeszcze raz i to jest bardzo smutne. Tu nie ma miłości. Wszystko jest, przygotowanie teoretyczne - ale nie ma chemii. I nic tu już nie pomoże, nie ma co się razem męczyć.
Kot potrzebuje waszego towarzystwa, ale nie w takiej formie jak byś chciała, może chce z wami spać, przytulić się - a ty się zamykasz i narasta w nim frustracja. Idiopatyczne zapalenie pęcherza w dzieciństwie nie oznacza, że będzie się ciągnąc całe życie. Ona ma niewiele ponad rok! Czwórka, mój starszy kot przeszedł zapalenie kilkakrotnie w pierwszych latach, potem uważaliśmy by nie powodować sytuacji stresowych, teraz ma 11 lat i nie ma z tym problemu. A co byś zrobiła, kiedy podczas ataku padaczki kot zasikuje całą podłogę albo łóżko? To nie jest nasikanie w jednym miejscu - to jest kąpanie kota, mycie podlogi i pranie poscieli. W środku nocy... My kupiliśmy nieprzemakalne prześcieradło, rozścielalismy gruby ręcznik i spaliśmy z kotem w jednym łóżku, żeby reagować zaraz w momencie ataku.
A i tak to jest nic w porównaniu do wstawania do płaczącego dziecka kilka razy w ciągu nocy. Do tej pory mam dreszcze na wspomnienie. Ale jakoś dzieci nie oddałam, choć nie spełniały standardów słodkich aniołków.
Czwórka jest kotem autystycznym, nie przepada za głaskaniem i nam to nie przeszkadza. Echo też nie jest typowym miziakiem.
To, że mamy koty problemowe nie jest jakimś bohaterstwem i wyrzeczeniem. Koty są różne, jak ludzie. Biorąc je pod opiekę zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Nie mają masy zabawek, jedzą w miarę dobrze ale mają nasze uczucie. Towarzysza nam wszędzie, lubimy je obserwować.
Kradzenie jedzenia - przeżyłam to przy papudze, musiałam trzymać talerzyk pod stołem.
Przy kotach nie popełniłam już tego błędu - nigdy żaden z nich nie dostał niczego z naszego talerza. I nie kradną ani nie żebrzą. Może u ciebie to jest źródło problemu?
Nasze wątki:Czarno Widzę i Szarość nie radość, a tu nas zobaczysz #cats.on_tour

Obrazek

haaszek

Avatar użytkownika
 
Posty: 2745
Od: Pt cze 23, 2006 18:43

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Silverblue i 253 gości