Przewiezlismy nasze kotki do USA dwa lata temu. Jesli masz dwa, to podejrzewam ze potrzebujesz leciec z co najmniej jedna osoba, bo kazdy kot musi miec jednego opiekuna. Musisz miec miekki transporterek tak, zeby zmiescil sie pod siedzeniem. U nas bardzo sprawdzilo sie wlozenie obu kotow do jednego transporterka (juz w samolocie), bylo im zdecydowanie razniej (kupilam taki, ktory mozna powiekszyc i wtedy dwa sie mieszcza. moje nogi juz sie ledwo zmiescily ale jakos sobie poradzilismy, na szczescie sa krotkie). Dodatkowo moje kotki mialy szelki, do ktorej w kazdej chwili moglam przypiac smycz (przydaje sie przy kontroli bagazu podrecznewgo, bo wtedy trzeba kota wyjac z transporterka - na niektorych lotniskach jest mozliwosc poproszenia, aby taka kontrola odbyla sie w zamknietym pokoju i bardzo cos takiego polecam, mniejsze ryzyko ze kot sie wyrwie i ucieknie. My z tego nie moglismy skorzystac ale i tak obylo sie bez zadnych problemow).
Sam lot kotki przezyly baaardzo spokojnie, byly zrelaksowane, glownie spaly, przytulaly sie do siebie, ale tez wywalaly brzyszki zeby je miziac. Byly cichutko, facet pod siedzeniem ktorego siedzialy zorientowal sie dopiero przy wychodzeniu, ze mial pod soba zwierzeta. Doplacilismy wiecej zeby wybrac konkretne miejsce w samolocie, zalezalo nam tylko na dwoch fotelach w rzedzie, na koncu samolotu, zeby w razie problemow przeszkadzaly mniejszej ilosci ludzi. Bez problemu jadly (ze skladanych, silikonowych misek), pic nie chcialy, troche im moczylam pyszczek strzykawka bo balam sie odwodnienia, lot ponad 10 godzinny... Nie skorzystaly z totalety ani razu. Kupilam skladana kuwete, mialam ze soba zwirek, wiec w spokojnym ustronnym miejscu na lotnisku rozkladalam im to, oraz w toalecie w samolocie, ale zaden kotek nie byl zainteresowany, jeden byl zbyt zestresowany, a drugi zbyt podekscytowany wyjsciem z wiezienia chcial tylko eksplorowac otoczenie
Pod koniec lotu nawet wzielismy je na kolana (na smyczy), wtedy juz byly kompletnie zrelaksowane.
W bagazu podrecznym mialam jeszcze jeden, dodatkowy malutki transporter, na wypadek jakby ktorys sie zepsul albo ktorys z kotkow zniszczyl probujac sie wydostac.. nie takie historie slyszalam
na szczescie kompletnie sie nie przydal.
Tak wiec sam lot byl bardzo bezproblemowy, najgorsze zdecydowanie bylo lotnisko. Mnostwo ludzi, bardzo glosno, przerozne glosne i zmienne odglosy, nasze przemieszczanie sie... Przypuszczalam ze to bedzie najgorsze wiec udalo nam sie zminimalizowac przesiadki (wybralismy 2h w pociagu zamiast pol godziny w samolocie i moim zdaniem bylo warto).
W Twojej sytuacji nie zdecydowalabym sie na prom, samolotem stres mimo wszystko krotki.
Bardzo, bardzo sie denerwowalam ta podroza i jak kociaki sobie poradza, ale poradzily sobie doskonale i cala przygoda byla prawie bezstresowa dla nas. Kotki pczywiscie stresowaly sie, ale nawet nie w 10% tak jak sie tego obawialam. Wiec moje nerwy przed podroza byly kompletnie niepotrzebne.