Trochę zjadłam, duża była na podwórku, dała jeść i pić, przyszły dwa koty
PralciaPonieważ wczoraj późnym wieczorem były koty, rano też, więc wychodzi na to, że nie mogę raz dziennie chodzić na podwórko. Od pewnego czasu tylko ja tam chodzę.
W weekend przechodziłam koło miejsca, gdzie są karmione koty. To teren warsztatów i zakładów, jest ochrona i państwo z ochrony porządnie się zajmują kotami. Sterylizowała tam znajoma, już jakiś czas temu. Zobaczyłam kotkę z młodym i zapytałam znajomą. Okazuje się, że państwo (może panowie) z ochrony są bardzo fajni, ustawiają klatkę i zależy im na zabiegach. Ale w którymś zakładzie są ludzie karmiący koty, odganiają je, widząc klatkę, byle się tylko nie złapały. I nie można się z nimi porozumieć. Kotka urodziła na dachu, dwa kocięta z niego spadły i nie żyją. A to Polska właśnie
