Chcecie o kotach to macie o kotach... mimo, że dzień mamy zaskakująco spokojny (jak do tej pory
)
Wstałam o 11:00. Znowu zarwałam pół nocy czytając książki... mogłam sobie pozwolić, w niedzielę poczta nie działa i mój Ukochany Listonosz nie obudzi mnie bladym świtem o 10:00.
Zamiast tego obudził mnie nadmiar miłości. Miłość płynęła wprost z puchatego brzucha Tuli i objawiała się ocieraniem mi o twarz, a konkretniej wkładaniem tysiąca kłaków prosto w nos. Do tego dochodziło mruczenie... albo burczenie w brzuchu, źródło tulkowego dźwięu ciągle nie odkryto (wszak to kot, co nie umie miauczeć). Ostatni raz słyszałam coś równie głośnego jak zepsuł mi się silniczek krokowy w samochodzie. Tulę w tym stanie namiętności może zastopować tylko jedno - pełna miska. Nie mając wyboru zwlokłam się z łóżka i skierowałam w stronę lodówki. Nie było to łatwe, Wiewiór uparcie wielbiła moje nogi. Jaśnie Pani w tym czasie obserwowała nas ze swojego hamaka. Wiadomo było, że ONA nie będzie wielbić człowieka ZA NIC. Pra-pradziadek by jej się w głowie przewrócił! Po za tym Księciunia ciągle nie ma, a ja na wielbienie nie zasługuję (chyba, że kot odczuwa właśnie pilną potrzebę klepania po zadku).
O dziwo Tulka rzuciła się na śniadanie bez protestów. Ostatnio walczymy o stałe pory jedzenia, na co dzieciak próbuje się buntować - ogłasza głodówki i je
tylko 200 g na dzień. Następnie przyniosłam miskę Sierry. Zmierzyła mnie spojrzeniem, a w zielonych oczach wyraźnie zobaczyłam przekaz "postaraj się bardziej". Ok, czyli mamy jeden z tych dni... Zaczęłam powoli skradać się w stronę okna, sypiąc komplementami na prawo i lewo. Delikatnie pogłaskałam koci łepek... następnie resztę kota... ostrożnie, wstrzymując oddech, wzięłam ją na ręce.... SUKCES!!! Modły zostały wysłuchane, Sierra nie potraktowałam tego jako zabawę (co oznacza wystawienie wszystkich 18 pazurów i odbicie się tym od mojego brzucha, a następnie szaleńczą gonitwę po mieszkaniu). Mimo to, po postawieniu przed miską, Sierra okazała wzgardę kurczakowi. Już za późno, ona sobie woli poczekać na trupki o 15:00.
Koki, specjalnie dla Ciebie opisałam prawie standardowy Koci Poranek (no, standardowy jest o 7:00, a mój budzik Tulka reaguje nagłą miłością). Naprawdę, koty mam tak grzeczne ostatnio, że nie mam pomysłu, co o nich pisać
. Ze zdjęciami powalczę sobie później.