Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
LimLim pisze:Klarunia jakie ona ma słodkie plamko - kropki na boczkach
iza71koty pisze:LimLim pisze:Klarunia jakie ona ma słodkie plamko - kropki na boczkach
Wiesz po bengalu to się i ma
LimLim pisze:To niesamowite jak sobie kicia bez łapki dobrze radzi Nic jej nie zagraża np. jakieś psy?
iza71koty pisze:Kaleka kotka" bez łapki" i wczorajsza przygoda z łapaniem kici w celu zawiezienia jej na sterylizację.
Miałam wczoraj trudną sprawę. O ile "łapanka" chwilkę trwała, o tyle dopiero po "łapance" zaczął się prawdziwy cyrk. Kotka raz, że mega dzika, to jeszcze kaleka. Wystraszona, spanikowana i do tego musiałam uważać, aby sobie krzywdy w pułapce nie zrobiła. Jest naprawdę mało ufna. Idąc wczoraj z klatką pułapką miałam bardzo duże wątpliwości, czy ją w ogóle złapię. Na szczęście- udało się.
Próbowałam ją łapać na "sterylkę" w tamtym roku, ale niestety bez rezultatu. Potem teren objęła P.Ewa. Teraz poprosiła mnie o pomoc. Zostały w tamtym terenie do zrobienia jeszcze 3 kotki. Jedna młodziutka- ubiegłoroczna- po kici, którą wczoraj łapałam. Niestety, ale ta kotka zdążyła się okocić w ub. tygodniu. Apelowałam o samochód na już- prawie 2 tygodnie temu, ale nie dało rady. Transport był dopiero dzisiaj. Tak więc jedna kotka doniosła.
Kicia bez łapki została okaleczona dwa lata temu. Prawdopodobnie pies, bo to jedyne mi przychodzi do głowy- odgryzł kici kawałek przedniej łapki. Dokładniej cała stópka i trochę powyżej.
Rana dobrze się wtedy wygoiła, bo kotka po incydencie dostawała przez kilka dni antybiotyk. Nie była to rana szarpana i na szczęście na tyle czysta, że zdecydowałam, że nie będę po takim stresie ryzykować łapania (kotka do jedzenia nie przychodziła przez 3 dni).
Zresztą, jak już pisałam- byłoby to bardzo utrudnione z uwagi na bardzo dużą ostrożność kotki. Tak, czy inaczej wczoraj po kilku minutach namierzania klatka w końcu się zatrzasnęła. Było trudno, bo w tym miejscu przyszły wczoraj aż 4 koty. Zwykle przychodzą 2. To miejsce gdzie karmiłam wcześniej Harrego.
Musiałam porozkładać nieduże porcje żeby "bandę" odciągnąć od klatki. Kotka(na którą polowałam) podjadła od wszystkich, ale potem stwierdziła, że mało, no i w końcu weszła do pułapki. Poczekałam, aż doje, mimo zatrzaśnięcia klatki. Klatka jest cicha, więc kotka nie zwróciła na to uwagi. Poza tym chodziło sporo ludzi, był też hałas samochodów, wiec to może trochę uśpiło jej czujność
No i teraz najlepsze. Klatka zamknięta. Kocurek przed klatką patrzy, woła kicię. Kicia w klatce, wewnątrz nie rozumie, co jest grane. Podchodzę, nakładam poszewkę na klatkę, no i dupa. Kotka lata jak oszalała. Kotka z impetem uderza w klatkę szukając wyjścia-na szczęście nic sobie nie zrobiła. Po paru minutach trochę się uspokoiła, ale jest problem- jak ja zaniosę klatkę z oszalałą kotką do domu? Proszę znajomego, który był ze mną o przywiezienie śpiworka, bo nie sposób nieść klatkę z płochliwym kotem, który chce gryźć i drapać jak tylko zbliża się do niej dłoń.
Przekładam klatkę na rozłożony na ziemi śpiwór, przykrywam klatkę, no i tak niesiemy do domu. Jak dziecko w kocu, ale przynajmniej kotka z okaleczoną łapką przestała wariować. Bez większych problemów, w ten sposób donieśliśmy klatkę z kicią do domu.
W domu lament przez kilka minut. Potem obserwacja terenu. Dokładam jedzenia, ale nie rusza. Zostawiam na jakiś czas, aby się wyciszyła. W nocy przekładam do kenela. Wkładam też kontenerek. Wiedziałam, że ranek będzie trudny, ale nie chciałam jej w klatce pułapce zostawiać na noc na podłodze, bo koty się zbyt interesowały, a z drugiej strony, nie chciałam dla niej, aż takiego dyskomfortu.
Wyścieliłam kenel na miękko. Przełożyłam kicię powoli, delikatnie z pułapki. Zaglądałam w nocy, czy nie ma jakiś problemów. Kotka na szczęście wyciszyła się. Schowana za kontenerkiem- leżała.
Rano. Próba zapakowania do kontenerka... wdrapywanie na klatkę,czepianie pazurkami, syczenie, ale tylko przez chwilę .Podstawiłam od razu kontenerek i długą listewką powolutku skierowałam kicię do środka. Zamknęłam i zawiozłam na sterylizację ze znajomym. Po południu, już po zabiegu kicia ma wrócić. Myślę, że będzie musiała kilka dni posiedzieć u mnie w domu w kenelu.
W samochodzie była już grzeczna. Mam nadzieję, że jakoś obie przeżyjemy te kilka dni rekonwalescencji, że kotka pozwoli jako- tako obsługiwać co trzeba i monitorować stan szwów.
Damian- iza71koty pisze:LimLim pisze:To niesamowite jak sobie kicia bez łapki dobrze radzi Nic jej nie zagraża np. jakieś psy?
Ona już tak funkcjonuje od 4 lat. kicia ma 6 lat i jest bardzo dzika. 2 lata temu ją wysterylizowaliśmy. Ale to był moment... upal w lipcu, p Ewa pojechała na wakacje i poprosiła żeby karmić jej koty i żebyśmy w końcu wysterylizowaliśmy kotkę bez łapki. No więc poszliśmy na łowy i się udało. kicia weszła do klatki pułapki, drzwiczki się zamknęły i się zaczęło. Musiałem biec do domu po śpiwór, bo kocyk był zły, kotka się rzucała i próbowała drapać i gryźć. Jakoś we dwójkę klatkę nakrytą śpiworem do domu przynieśliśmy. W domu misja przełożenie kici do kennela, tutaj już było ciut łatwiej, bo kotka już była zmęczona. Potem w kennelu były takie cyrki... kotka podwieszona do sufitu klatki kennelowej, latała i szukała wyjścia i wszystko to z ta biedną łapką. Po sterylizacji tez łatwo nie było, kotkę trzymaliśmy ponad tydzień( jakoś tak 10dni, chyba). Wszystko wywracała.. kuwetę, miski z woda i jedzeniem. Chowała się pod posłania, załatwiała na nie. Iza wymieniała posłanie kilka razy dziennie.
Odkąd pomagam Izie, to kotkę bez łapki wspominam jako "najtrudniejszego" kota jaki tutaj w domu był. W sumie to wtedy dopiero zaczynałem pomagać.
Tam gdzie teraz jest przebywają też m.in Józio, Stokrotka, Niusia i Dzikusek, więc jest dość bezpiecznie. Jest tez sporo schronień. Ale Iza i tak chce zanieść kotce jakąś budkę, tylko na razie obserwuje gdzie kotka się chowa i gdzie będzie najlepsze miejsce.
Iza chce kotkę jakoś nazwać, na razie zaproponowała imię Kulasia
Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, jolabuk5, raksa, włóczka i 273 gości