Sama robi ogłoszenia. Każdy kot ma ich po kilka. Jak mi wpadnie jakiś pomysł do głowy to piszę kolejne i kolejne. To nie jest łatwe. Wbrew pozorom zajmuje wiele czasu. Samemu trudno ogarnąć dom, teksty, rozmowy. Czasem się nie chce do kompa siąść. Musze zakładać sobie plan i go realizować. Wizyty przed adopcyjne robione przez Małgosię to wielka pomoc i odciążenie.
Do tego dochodzą koty bezdomne. Przygotowanie im kateringu zajmuje sporo czasu.
W obecnej chwili, dobie koronawirusa, o każdego kota mam zapytanie. Ale jest zawsze jakieś ale. Nie umiem iść na ustępstwa.
Najdłużej u nas siedzi w tej chwili Abiś. Ma sporo ogłoszeń więc i odzew jest obecnie. Abisiek nadawał by się do domu wychodzącego. Spędził 3 lata na wolności.
Tylko jak mam wydać go do domu gdzie nie planuję kota przetrzymać by nawykł. Bo inne od razu były wypuszczane. Skoro nie wróciły to znaczy,że im się nie podobało. Wybrały wolność.
Tylko jak mam wydać do domu, który dobrze rokował. Ale na zadane pytania o jego znajomość kotów (chwalił się tym) odpowiedział, że miał ich wiele. Młody facet co zaliczył już kilka żyć. Przyciśnięty wyznał, że koty zaginęły. Facet naumiał się może podczas rozmów co ma gadać.
Albo taki tekst dostaję. Abnegat szuka domu a nie hotelu. W hotelu już jest.
Wile osób, za to że chcą "ratować" kota uważa,że należy im się gratyfikacja za to. Czyli zakup karm, zakup żwirku, opłaty wetowskie, i jakieś gratisy typu kuwety i drapaki. Chyba mam szczęście do idiotów.