dune pisze:Kurde, lepiej zniósł niż mama
No cóż, taki los mam
Oj tak,tak
Koty kochają i pamiętają dobrze,ale...krótko
Nie zapomnę jak tymczaska Rozalka (dziś Meliska) zareagowała na moją wizytę poadopcyjną. Państwo serdecznie zapraszali,ciasto upiekli,a że są sąsiadami z ulicy obiecałam wpaść w odwiedzinki. Zachodzę z prezentami,wszyscy witają mnie w progu,Pan mówi pieszczotliwie do ukochanej już przez nich kotki "Melka, zobacz kto to przyszedł do Ciebie.Twoja pierwsza Pani! Pani co cię uratowała.Zobacz,no kto to przyszedł?" A Rozalka powąchała z daleka i...dzida w drugą stronę aż powietrze zafurczalo! Myślałam,że umrę ze wstydu
Sporo się natłumaczyłam,że kot już zapomniał i tyle.Nie mieli doswiadczenia,to ich wspolny domowy pierwszy kot. Chcieli mu zrobić niespodziankę i radość,bo zostawiałam ją przerażoną ,skamieniałą ze strachu,wbitą w róg kanapy główką i chcącą być niewidoczną. A ona tak się ucieszyła
I przez całą wizytę nie podeszła
Nie mogłam nawet w locie jej głasknąć. Z Pańciem bawiła się wędką,była wyluzowana i szczęśliwa,ale mnie omijala szerokim łukiem
Myślę,że Państwo do końca nie zrozumieli ,dlaczego ona tak reaguje,bo kilkakrotnie z ogromnym zdziwieniem zapytywali...
To się nazywa kocia wdzięczność
Mimo wszystko cieszyłam się ,że tak ich pokochała.
Tylko żeby jeszcze te rozstania nie były tak bardzo bolesne. Niektóre bolą szczególnie. Tak jest z Zającem. Nie ze wszystkimi kotami tak samo. Czasem mam ochotę otworzyć szampana jak się wyadoptują
Bo i niektóre jednostki mocno dadzą w kość mnie i całemu stadu. Było parę takich delikwentów
Ale Zająca wyjątkowo pokochałam,przez to jak go życie doświadczylo,ale i jaki ma charakter. Bardzo go w domu brakuje.Bardzo,