Rano wszystko było dobrze, w południe też, Molisia spała po obiedzie na łóżku.
Przyszła do mnie przed 18 godziną i wskoczyła na wersalkę i przewróciła się. Podniosłam ją bo pomyślałam, że znowu ją łapka ta nie całkiem sprawna boli, ale znowu się przewróciła i leży z nieprzytomnymi oczami. Ja w te pędy wołam męża aby przyszedł ją przypilnować a sama szybko się ubieram aby jechać do kliniki ze szpitalem, bo po jej stanie widzę, że jest bardzo źle.
Zajechałam a tam masa ludzi i jeszcze jakieś 2 operacje na gwałt w tym z wielka rasowa suka rodząca.
Wyniki co miała zrobione w klinice ale bez zdjęć RTG które też są mocno nieciekawe ze względu na zmiany w kręgosłupie (bolesność podczas badania). Serduszko też przerośnięte i wspomniała o kardiomiopatii przerostowej.
Zmiany neurologiczne bo przekręca bardzo główkę w lewo. Pani doktor powiedziała, że stan bardzo ciężki i jeszcze jutro jej kolejne badania, bo teraz jeszcze nic dokładnie nie wiemy co jej jest nie wykluczając zatoru i zmian przez tego guzka w uchu który miała już wcześniej usuwany 11 lat temu ale nie musi być wcale go widać a być w środku jak to pani doktor powiedziała.
Ja sama dzisiaj miałam wizytę zdalną u lekarza bo nie mogę się schylać i oraz wykonywać wszelkich ruchów ze względu na kręgosłup lędźwiowy i nawet mąż musi z kuwet wybiera c bo jak się schylę to mi dech z bólu zatyka.
Ale do czego zmierzam, otóż gdy jak zobaczyłam w jakim stanie jest Molisia to ubrałam się piorunem, nie zważając na nic.
Oby tylko dała radę.