» Wto maja 26, 2020 5:51
Re: OTW21- mamy oczko ;)... jeszcze trwamy !
Tak, to od koteczki bez łapki. Dostała na imię Gabrysia. Nie chcę by była bezimienna.
Cały czas mam nadzieję ,że ta dzielna koteczka wreszcie złapie się. Pozwoli sobie pomóc.
Gdyby nie okoliczności nie oddzieliłabym matki od jej jedynego, uratowanego dziecka.
Nie będę opisywać tego co zaszło. Ale siedlisko kotów zostało zniszczone. po raz kolejny. Gabryni los nie pomaga. Wręcz uwziął się na nią.
Gabrysia pozwoliła mi namierzyć swoje legowisko. Gdyby nie chciała, nigdy bym jej nie zauważyła. Dzieci przeniosła po ostatniej akcji bezdomnych, w teren niebezpieczny. Pełen szkieł , pustaków i cegieł , desek i gałęzi, gwoździ, resztek elewacji, śmieci... Pod starym siedziskiem kanapy, wśród sprężyn, dzieci i ona znalazły "dom". Nie widoczne z ulicy. Z "okien" kotłowni. Wejście tam groziło złamaniem nogi lub nadzianiem się na liczne gwoździe.
Nosiłam im jedzenie. Bardzo pilnowałam, by nie było ono widoczne. Szykowałam się do sobotniej łapanki. Wydawało by się ,że NIC tam im nie grozi. Bo komu by się chciało narażać zdrowie na niebezpieczeństwo. Ale "dzieci ludzkie" mają wolne. Dzieci polecą do starej kotłowni. Łykną alkoholku. Powąchają kleiku. I dostają "skrzydeł". Te cholerne, pieprzone skrzydła dały im "moc" by latać po okolicy i dewastować ją. Na siedlisko Gabrysi też trafiły. Siedzisko zostało wywalone i wydarte do sprężyn. Połamane. Rozbite. Nie wiem czy wszystko szło im pod rączki/nóżki czy zauważyły kociaki co tam się chowają. Malunie, 4-tygodniowe maluszki. W swych morderczych zamiarach poszli dalej. Do pobliskich budek kocich. Wśród nich poczyniono olbrzymie zniszczenia. Pastwiąc się szczególnie nad jedną. Wyjątkowo solidną. Aż boję się pomyśleć, czy tam jakieś bezdomne nie siedziało bo obraz zniszczeń był ogromny.
Gabrysia, swoje jedyne uratowane dziecko, które pewnie w zębach wyniosła, umieściła w paletach przy sklepie. Deszcz, zimno, kocury... Obok trawnik gdzie ludzie psy wyprowadzają. Po drugiej stronie auta dostawcze. Po zimnej i deszczowej nocy, gdy dzieciątko wyszło mokre,płaczące i trzęsące się, zapadła decyzja o łapaniu.
Pominę szczegóły. Trwało to wieki. Złapał się tylko Solo. Mamunia nie chciała współpracować. Każdy sposób by ją umieścić z dzieckiem u nas był i jest wykorzystywany. Uszkodzona nóżka Gabrysi powoduje ,że ma nie pewny krok,więc wchodząc do łapki bujnęło ją i zatrzasnęła się za późno. Stała się ostrożna.
Serce mi się kraje na nasze bezeceństwo. Trudno znaleźć usprawiedliwienie na rozłączenie rodziny. Ja jej nie znajduję. Choć pozwoliłam na zgarnięcie dzieciaka. Zrobiłabym to raz jeszcze.
Tak jak trudno sobie wybaczyć, że patrząc na dobro małych i mamuni, nie chciałam na bezczela wygarniać dzieci. Nie było by problemu. Ale one jeszcze jej potrzebowały! Miałam zamiar ją i jej pociechy "po ludzku" zabezpieczyć. Taka byłam pewna bezpieczeństwa jej nowej kryjówki. Gdybym zrobiła to pierwsze wszystkie by być może żyły. Bez matki może ale byłyby u nas. Na pewno były dwa maleńtasy jeszcze, biało-czarne.
Janusz przeszukał wielokrotnie rumowisko. Rano, wieczorem. Może gdzieś płaczą. Może ciałka trzeba pochować.
Bardzo ale to bardzo nami wszystko wstrząsnęło.
Gdy okazało się ,że jeden maluszek przeżył nie mogliśmy uwierzyć. To był niemal cud. Płakał zmarznięty i głodny w stercie drewnianych i metalowych rusztowań.
Solo jak nastał u nas nie mógł się najeść. I ogrzać. Jest strasznie chudziutki. Pierwszego dnia płakał ciągle i ciągle za tuleniem go i pełnym brzuszkiem. Nie mogłam się nadziwić, ile on mógł w siebie zmieścić. Nie umie jeszcze jeść pokarmów z miseczki. Może nie ma ochoty mordować się skoro wprost w pyś mu podadzą. Cudowny dzieciak nie ma lęku w sobie przed ludźmi. Gabrysia doskonale zadbała i wychowała go. Mimo trudnych okoliczności.
Bardzo ją zraniłam , wiem. Tyle przeszła dzielna Mamunia. Mam nadzieję, że nam wybaczy . Że zrozumiała co do niej mówię .
Nie, nie zrezygnujemy z łapania Gabryni. Jeśli nie zmieni lokalizacji, wcześniej lub później, musi do łapki wejść.
Oby Solo był zdrowy. Tylko tyle sobie życzę.
Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.