Uaktualnienie z mojej strony.
Kotek przeszedł w środę operację. Prawa część miednicy została ustabilizowana, w lewej (wieloodłamkowe złamanie) porobiły się zrosty i lekarz zrezygnował z ich rozbijania (niedaleko przechodzi wiązka nerwów - istniała możliwość, że kot straciłby zdolność poruszania się). Tomograf/rezonans jednak nie był robiony, doktor powiedział, że po dodatkowych zdjęciach rentgenowskich kręgosłup wygląda świetnie, więc byłoby to niepotrzebne robienie kosztów.
Po kilku małych przedoperacyjnych sukcesach w kwestii odsikiwania kotka, wczoraj i dziś nie udało mi się z niego wycisnąć ani kropli i musiałam lecieć do pani weterynarz. Boję się weekendu, bo jeśli kotka nie uda mi się opróżnić, to najbliższego weterynarza otwartego w niedzielę mam ponad 40km. W kwestii wyjazdu do Francji dowiedziałam się z dwóch źródeł, że jest niesamowicie drogo (gorzej jest jedynie w UK). Jeden doktor rzucił, że taka operacja kosztuje ~3000 euro (?
); dla porównania tutaj zapłaciłam za operację + pobyt w szpitalu lekko ponad 1700 pln. Lokalna weterynarz wspomniała, że ma pacjenta dojeżdżającego z Francji, bo taniej tak wychodzi. Ubezpieczenie również nie obejmie tak chorego kota. No i wyjazd w najlepszym przypadku za 5 tygodni (szczepienie minimalnie tydzień po odstawieniu antybiotyku; potem 3 tygodnie zanim szczepienie się "uprawomocni"), co dla mnie jest zbyt długim terminem (jak wspomniałam od lutego bez pracy, kotek też nadszarpnął mój budżet). Nie wiem dokładnie jak na miejscu mi się potoczy, więc lekkomyślne w mojej obecnej sytuacji byłoby branie kota.
Obawiam się, że będę musiała poszukać kotkowi domu w Polsce (chociażby tymczasowego). Dostałam namiary na kilka fundacji, ale również tu na forum chciałabym rozgłosić. Dowiozę w każde miejsce PL, kotek ma już transporter, na dniach powinna dojść klatka kennelowa (w niej powinien przebywać po operacji). Najlepiej byłoby, aby była to osoba z okolic Wrocławia lub z możliwością dojazdu (kotek ma kontrolę za miesiąc we wrocławskiej klinice), w gorszym przypadku trzeba będzie zrobić zdjęcia i przesłać do kliniki mailowo... I oczywiście ktoś ogarnięty w kwestii odsikiwania... ewentulane koszty kontroli jestem jeszcze w stanie pokryć.
O samym kotku - rudzielec z białymi rękawiczkami i koszulą, ok. 1,5 roczny. To był kotek dziko żyjący, dokarmiany (teraz bezwzględnie nie powinien wychodzić na dwór). O dziwo w domu zachowuje się dobrze i korzysta z kuwety. Tak jak wspomniałam robi siku w niewielkich ilościach, większość trzeba odcisnąć. Kupkę robi do kuwety, chyba że ma rozwolnienie, wtedy kleksuje i zdarza mu się gubić "ślimaczki". Trzeba pilnować poprawnej konsystencji, bo przy zatwardzeniu mógłby się zapchać. Kotek chodzi, silnie kulejąc, kołysząc się na boki, jest w stanie wdrapać się na niewysokie obiekty np. łóżko, kanapa. Mam nadzieję, że z uwagi na to, że z kuwety korzysta, z czasem zupełnie odzyska kontrolę nad wydalaniem (lekarz jest raczej pesymistyczny). Z zachowania straszny miziak, nie włamuje się do szaf
, nieźle znosi leczenie, przy odsikiwaniu niestety uprawia gimnastykę artystyczną, spryciarz częściowo zdjął z siebie kaftanik w drodze powrotnej z kliniki (chociaż ogólnie jest nim niezainteresowany), uważa, że kołnierz to zło i jego największy wróg.