Cześć!
Jako że jestem kociarą z krwi i kości, postanowiłam opisać beznadziejny przypadek mojej 8 (prawie 9) letniej Tequilli-dachowca-która jest ze mną od małego.
Problem pojawił się w grudniu ubiegłego roku. Kotka trafiła do weterynarza, ponieważ zaczęła dziwnie kichać i straciła głos. Diagnoza wtedy była taka, że jest przeziębiona. Gardło było czerwone, węzły lekko powiększone, miała nadżerki w pyszczku. Dostała wtedy Clavaseptin i pomogło. I wtedy się zaczęło...
Zaczeło się w sumie pod koniec stycznia 2020, ale nie mam z tego okresu dokumentacji, więc zacznę od momentu stwierdzenia "kociego kataru".
14 lutego pojechałam z nią do weterynarza, gdyż kotka zaczęła bulgotać nosem, chrapać, widać było, że cieżko jej się przez to oddycha.
Weterynarz wtedy ją obejrzał, osłuchał, obmacał. Miała wystające 3 powieki, jedno oko łzawiło, ale z nosa nic nie wyciekało, ale unosił się lekki smrodek. Temperatura była prawidłowa. Zastosował leki:
Synergal, Rapidexon i Clavaseptin 50mg dostałam 10 sztuk do domu.
21.02.2020 pojechałam na wizyte kontrolną, była poprawa. Koteczka przestała charczeć, apetyt dopisywał, ale oczko jedno dalej trochę łzawiło. Wówczas dostała Synergal, Rapidexon, Clavaseptin kolejne 10 sztuk (po 50mg).
02.03.2020 kolejna wizyta z racji nawrotu kataru. Te same objawy co wyżej. Dostała Enrotron x 1 dziennie 1/2 tabletki.
04.02.2020 -wizyta-kot przestał jeść tabletki, bo nie miała apetytu, a zawsze jej to przemycałam w jedzonku. Temperature miala 38.4. Stała się osowiała, dużo spała, miałam wrażenie, że jest obrażona na cały świat, unikała ludzi (zaznaczę że od momentu choroby kotka siedzi w domu, a normalnie jest kotem wychodzącym).
Dostała: enrobioflox, tolfine i catosal.
Wtedy jeżdziłam na zastrzyki kolejne dni: 05.03, 06.03, 07.03-wtedy nastąpił lekki przełom, kotka poczuła się lepiej, zaczęła jeść,ale dalej była osowiała. Nawet odeszła jej chęć wychodzenia z domu, gdzie zawsze był wielki wrzask pod drzwiami "Pani wypusc mnie!"
08.03- weterynarz kazał brać Enroton w tabletkach i dać kotu odpocząć-strasznie stresuje się gdy widzi tylko transporter.
11.03 pojechałam tylko po tabletki enroton i dostała jeszcze catosal.
14.03(sobota).-pomimo antybiotyku znów zaczęła charczeć....Weterynarz stwierdził, że słychać zaostrzony szmer pęcherzykowy, więc do środy jeżeli nie byłoby poprawy to wykonać morfologię, test na FIV/FELV.
Dostała wtedy: Doxybactin 50mg 5 tabletek i Immunodol.
16.03-znów trafiamy do wete, bo nie chciała jeść tabletek przez brak apetytu, nie miała sił i chęci nawet żeby spojrzeć w kierunku misek, więc już jest na dzień następny umowiona na pobranie krwi w sedacji-gdyż wszedł w nią jakiś demon u weterynarza i 3 ludzi nie mogło sobie z nią poradzić, wyrywała się tak, że została z pokrwawioną łapką...(mnie wtedy nie było przy tym, był mój narzeczony).
Dostała:
Synergal, Rapidexon
17.03 (SRODA)- zawiozłam ją z rana na badania. Została zrobiona morfologia, z której MCV i MPV bylo lekko poza tolerancja.
Badania na nerki wyszły w normie( BUN/UREA 18mg/dl; Kreatynina 1,6mg/dl; BUN/CREA 11),
test FIV/FELV ujemny.
Kotka dostała:
Morphasol, sedator (to chyba do usypiania), Linko-spectin, synulox, catosal i rapidexon.
Jeśli byłby brak poprawy zalecili badanie rtg.
Wtedy też był problem z kotką, kolejny raz demon więc wpisano: "Duzy problem z obsluga pacjenta, co do pewnego stopnia ogranicza mozliwosci leczenia".
I ostatni wyciąg z prowadzenia leczenia to
24.03.- dzień wcześniej (23.03) udało mi się zrobić RTG w innej klinice, choć ze względu na tego koronawirusa był duzy problem. Tamtejsi specjalisci stwierdzili, ze to nie sa zmiany typowe dla procesu nowotworzenia, brak płynu, jedynie co to byly widoczne rozsiane ogniska w plucach.
Moi weterynarze powiedzieli, ze nie wiedza co dalej...ze pomysly sie skonczyly, a nie sa w stanie zrobic leczenia szpitalnego bo maja ograniczenia zwiazane z pandemia...podali wiec leki o przedluzonym dzialaniu, zeby nie stresowac juz malego Demona.
Conevnia oraz Depo-medrone. Koteczka wtedy miala dodatkowo cieply i suchy nosek.
I po tym nastąpiła kolejna poprawa, która trwała do
26.03....kotka znow zaczela pocharkiwac,a na nastepny dzien rano charczenie juz bylo mocno slyszalne i bulgocenie z nosa, najbardziej widoczne ze z lewej dziurki jej idzie wydzielina z domieszka krwi.
Postanowiłam zadzwonić, co zrobić...zapytałam, czy ponowne podanie Conveni w ogole wchodzi w rachube-powiedzieli ze tak, ze mozna sprobowac skoro dobrze zareagowala na niego. Wiec dostala kolejna dawke conveni. I czekamy... zaczelismy rowniez rozwazac podanie jakis lekow imunostymulujacych, interferonu itd.itp. tylko jak wiadomo,ciezko to dostac tym bardziej teraz kiedy granice sa zamkniete. Powiedzieli, ze jezeli sama zdobede na wlasna reke to jak najbardziej.
Zadzwonilam rowniez do lecznicy w innej miejscowosci, gdzie byl operowany moj drugi kociak-Ryszard (uratowany z wypadku, na moich oczach zostal potracony...kierowca nawet nie zwolnil, mial usuwana nasade kosci, zeby byl w stanie chodzic. Obecnie jest leczony na kamienie struwitowe,ale to osobny temat), tamta mila Pani powiedziala, ze oni pekaja w szwach, nie sa w stanie juz przyjac zadnego zwierzecia na leczenie. Polecila mi wtedy rinoskopie oraz tomografie ale w Gliwicach...na ten moment jest do niewykonalne ze wzgledu na moj stan-jestem w ciazy, za dwa tygodnie mam termin...i jeszcze sto innych problemow, w tym z finansowaniem tego leczenia. Rinoskopia z pobraniem probki jest kosztowna,a niestety teraz mam sporo wydatkow zwiazanych z ciaza, dom tez musze utrzymac. Mimo tego staram sie jak moge zeby pomoc mojej kochanej koteczce....ktora mimo choroby jest dalej zywa, przychodzi, lasi sie...wczoraj wieczorem po podaniu zastrzyku wzmacniajacego i kroplowki nawet zaczela sie sama bawic kulka z folii aluminiowej,pomimo charczenia...dzisiaj rano tez mnie ladnie przywitala. Przez tą burze hormonow kiedy tylko spojrze na jej zakatarzony nosek i te wiekie zolte oczyska to lzy mi same naplywaja do oczu....
Jezeli nie bedzie wyjscia, to bede musiala skads wytrzasnac te pieniadze na te dodatkowe badania...
Teraz pytanie do Was, spotkalyscie sie z podobnym przypadkiem ktory byl tak oporny na leczenie?
Z checia poradze sie Was, bo ja juz nie wiem kompletnie co w tej sytuacji robic...a jak dzidzia sie urodzi,to tego czasu bedzie jeszcze co raz mniej,zeby sie poswiecic,tak jak to robie teraz.
Ponizej wklejam zdjecia wyciagu z leczenia:
Ps.Jezeli macie pytania, sugestie, piszcie, bo moglam cos pominac w tym elaboracie. Jestem z Śląska Cieszyńskiego.
Pozdrawiam, Justa.
Parę zdjęć koteczki.