Dzisiaj przed południem na PKP na łączce był Czarnulek - zszedł z dachu.
I mokra i sucha zjedzone, woda była.
W graciarni nie było Krówki.
Mokra nieruszona, sucha - w każdej z misek zostało trochę na dnie.
Woda była.
Zastałam bardzo dziwny widok w graciarni - na tej przewróconej lodówce stała otwarta puszka tuńczyka, częściowo niezużyta, w której były zatopione nożyczki do paznokci... obok tego leżały rękawiczki skórzane, jakiś kosmetyk i maszynka do golenia. Na ziemi z kolei jakieś smycze do kluczy, okulary, taśma klejąca, cążki do paznokci, więcej maszynek do golenia, poduszka, puszki po piwie, plecak, torby - nie zaglądałam do środka.
Nie wiem, czy do graciarni nie wprowadził się jakiś bezdomny. Może z tego powodu Krówka już tam nie przychodzi...
Zastanawiam się, czy gdzieś nie przenieść tych budek na zewnątrz. Może gdzieś od strony torów, za budynkiem...
Jak myślicie?
Na Składowej były dwa Pingwinki i Czarnulka. Jeden spał na styropianie, dwa pozostałe wyszły z budek.
Tutaj zostało trochę suchej i dużo nieświeżej mokrej i mięsa. Musiałam wszystko wyrzuć, bo już brzydko pachniało.
Woda była.
We wtorek zrobię już normalnie dyżur.