Ja znów troche z doskoku, bo czas i dużo innych spraw mnie skutecznie blokuje. Zdrowie psychiczne pomału odzyskuję, fizyczne się sypie po całości
. Do tego kolejne kocie problemy ustawiają się w kolejce.
Po długim dość czasie odwiedziłam wreszcie koty u pani. Myszka i Misiek mają się źle
Myszka ma straszne problemy z pyszczkiem, bolą ją ząbki, dziąsła i bardzo cierpi, języczek cały czas z pysia wystaje, nie da rady nawet zamknąć pyszczka. Niestety je i to nie przemawia do kobiety, że trzeba coś z tym wreszcie zrobić. Jej argument -
Puszkinowi wyrwali wszystkie a i tak się nie poprawiło, dalej się ślini i go boli, nic nie pomogło. Argument mój -
jeśli by Puszkinowi nie powyrywali zębów to prawdopodobnie nie dożyłby do dzisiaj. Nie wiemy, co jest przyczyną dolegliwości bo nie da się zabrać do weta i zbadaćNa cito muszę zabrać je do weta. Zbadać krew, bo oba Myszka i Misiek są strasznie grube, a później jakimś cudem zabrać na zabieg, co wiąże się z codziennymi zastrzykami przed i po zabiegu.
Myszka - pyszczek cały opuchnięty, nie da się dotknąć, straszny ból
Misiek - miele języczkiem w pyszczku i też nie da się dotknąć w okolicy ząbków.
Puszkin - w sumie ma się chyba lepiej niż Myszka i Misiek. Wygląda nieźle, nie jest grubasem, ale nie jest wcale chudy jak na swoje dolegliwości. Sierść brudna i posklejana bo pewnie ból nie pozwala mu się myć, z pyszczka leje się ślinka, ma też lepsze okresy. Mimo wszystko coś zjada i fizycznie jest w dobrej kondycji.
Najlepiej ma się Żabka, Maciuś przytył i nie jest już chudzielcem, a Fela miała podobno straszną ruję, przez tydzień szło zwariować, aż kobieta ma wątpliwości, czy ona faktycznie jest wysterylizowana. Najpewniej wetce przy zabiegu coś nie wyszło :/ i będzie się powtarzać.
O dom nie ma co pytać, bo sytuacja jest patowa. Oprócz tego, że nie ma pcheł i smrodu nic się nie zmieniło, a jeśli nawet to na gorsze.
Kuwety nie posprzątane chyba od 3 dni, aż nie chce się wierzyć, że one mimo wszystko do nich chodzą.
Jednym słowem kupa brudu i zarazy.
Najlepiej to ma chyba Muszka w piwnicy, przynajmniej czysto. Ma tam swoje korytarze i zakamarki, miseczki i legowisko na rurze ciepłowniczej, i jest na swój sposób całkiem szczęśliwa. Za dnia wychodzi sobie na pole dla rozrywki.
Do tego niestety mam kiepską sytuację z moją Malutką. Ma kiepskie zęby i od lat COŚ jej jest. Teraz żyję FIPem i powiedziałabym, że jej zachowanie, wygląd itp. wskazuje właśnie na to. Oczywiście FIP nie ma, bo nie żyłaby z nim przez lata, ale jest coraz gorzej. Musiałam się nią zająć w pierwszej kolejności. Zdecydowałam się, że trzeba wreszcie te zęby zrobić i pojechałam na badania. W morfologii wyszła anemia
Reszta badań pojechała do Laboklinu i pewnie jutro będą wyniki. Zrobiłam też test FeLV/FIV bo już nie wiem, gdzie szukać przyczyny, a przez mój dom przewaliło się trochę kotów i nigdy nie wiadomo.
Ani ja, ani wetka nie potrafimy znaleźć przyczyny ani odpowiedzi, co jej może być.
Kiedyś nawet z nerek udało mi się ją wyciągnąć do poziomu kreatyniny 1,7 (2019). Teraz nie wiem, co z nerkami bo wyniki dopiero przyjdą. Ona ma tym razem pierwszeństwo. Reszta musi zaczekać.
27-go minie miesiąc odkąd nie ma Sami. Boli trochę mniej