» Czw lut 20, 2020 10:46
Re: UWAGA na apel i zrzutkę dot. pomocy kotom ze SZCZYTNA!!
Skopiowałam ze zrzutki,gdyby znów coś usunięto.
Nauczka dla nas,by cytować pierwszy post ,dając odpowiedź. Wówczas nie zniknie.
"Opis zrzutki
Witam serdecznie. Nigdy nie myślałam, że dojdzie do tego że będę musiała wręcz błagać o pomoc.
Niestety w życiu bywa tak, że sobie myślimy- jakoś się to poukłada! Tak też myślałam ja, kiedy wraz z chłopakiem postanowiliśmy zacząć zajmować się bezdomnymi kotami. Ale zacznijmy może od początku.
Zrzutka została udostępniona
0 razy
Wszystko zaczęło się od przeraźliwego pisku na naszym podwórku pewnego dnia. Chcąc się przekonać, skąd pochodzi ten dźwięk zaczęliśmy szukać źródła. Wkrótce, naszym oczom ukazała się czarna, skulona kulka. Było to kocie dziecko, na oko miało może 5-6 tygodni.
abfbfff55a89d25f.jpeg
Wraz z partnerem od zawsze kochamy zwierzęta, a już zwłaszcza kotowate.
Oczywiście bez zastanowienia przygarnęliśmy, jak się później okazało- kotkę.
Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, nie byliśmy świadomi że sterylizacja/kastracja to jest coś co jest konieczne. Jak kotka (bo w sumie nigdy nie nadaliśmy jej żadnego konkretnego imienia) trochę podrosła, zaczęła wychodzić na dwór. Pewnie się już domyślacie jak się to skończyło.
Za jakiś czas na naszym podwórku latała już wesoła gromadka 6 kociaków i ich mamusia.
Tym razem miały imiona.
Kąsacz- bo lubi podgryzać znienacka,
Barył- bo jest puszystym, okrągłym kocurkiem,
Rocky- i chodź imię wskazuje na kota płci męskiej, jest to koteczka. Bardzo waleczna.
Stalker- kocur, który raz pogłaskany, będzie za Tobą chodził wszędzie.
Omen- gryzie, drapie, niby oswojony, ale często ma odchyły.
Bura- Niezależna, przychodzi się najeść, trochę czułości- i domaga się aby ją wypuścić.
Jeżeli myślicie że to koniec i na Tym liczba naszych podopiecznych się zatrzymała... to niestety.
Mawiają że ludzie uczą się na błędach. My się dopiero później nauczyliśmy. O wiele za późno...
zf6385f46ae5e375.jpeg
Wkrótce Rocky i Bura "zaciążyły", równocześnie z matką (drugi miot).
Okociły się mniej więcej w tym samym czasie i dopiero wtedy pierwszy raz się przeraziliśmy.
Sytuacji nie pomagał fakt, że właściwie wszystkie koty z okolicy zaczęły się do nas schodzić (bo miały stały dostęp do pokarmu). Ludzie również zaczęli wykorzystywać fakt, że mamy "dobre serce" i co jakiś czas podrzucano nam koty w różnym wieku.
Do każdego z nich bardzo przywiązywaliśmy się emocjonalnie, każdy miał w sobie "to coś", jakąś indywidualną cechę. Za każdym razem braliśmy każde istnienie pod dach, myśląc, że ostatecznie znajdziemy im dobre domy. Niestety... nie potrafiliśmy je "wyadoptować".
W pewnym momencie mruczków było tyle, że w sumie trudno było je wszystkie zliczyć. Jakby tego było mało, to zaczęły się choróbska. Były podejrzenia panleukopenii, ale koniec końców, udało się ją wykluczyć.
Za to szalał koci katar. Zdarzało się że musiałam codziennie nosić kociaki do weterynarza.
Kroplówki, codzienne zakraplanie gentamycyną. Nie mówiąc już o kosztach, które były ogromne jak na parę młodych ludzi. Doszło do tego, że zaczęliśmy wydawać więcej na koty niż na siebie.
Przerosło nas to. Zaczęliśmy szukać pomocy- kazano nam napisać wniosek do urzędu miasta. Urząd miasta stwierdził że nie mają pieniędzy. No cóż. Wiem, że pewnie zostanę zlinczowana przez kociomaniaków. W końcu żyjemy XXI wieku i łatwo jest dosięgnąć jakiejkolwiek wiedzy. Wystarczy poszukać, poczytać różne fora itp. Taka sytuacja nie powinna w ogóle mieć miejsca.
w54ad1492b55dc09.jpeg
Niestety, nie cofnę już czasu, ale mogę obiecać, że teraz już wiem. Jestem świadoma że kastracja/sterylizacja to mus. Że czasami rozsądniej jest po prostu oddać zwierzę niż świadomie je narażać na takie życie... Jedna koteczka zdążyła już stracić oko zanim zdążyliśmy załatwić pieniążki na weterynarza.
Nie powiem- mimo bardzo ograniczonym funduszom, staramy się dbać o naszą gromadę. Odmawiamy sobie różnych rzeczy, aby tylko koty miały coś w miskach. Mamy też inne zobowiązania, tutaj już niestety można "odmówić". Prąd, woda, to wszystko kosztuje...
Zwracam się więc z prośbą do Was- drodzy darczyńcy. Pomóżcie nam jakoś to ogarnąć.
Zbieramy na sterylizację/kastrację (priorytet), karmę mokrą i suchą, na wizyty u weterynarza.
Mamy posesję, dom- warunki mogą u nas być dobre, ale potrzeba nam zasobów. Zdaję sobie z tego sprawę że domy tymczasowe w większości są przepełnione a kotów do adopcji w Polsce jest tak dużo, że ciężko będzie nam je wszystkie wyadoptować. Nie ukrywam zresztą, że bardzo chciałabym je wszystkie zatrzymać, ale do tego potrzebna mi jest pomoc"