Taki już był biedniusi





Do końca wierzyłam w cud choć serce mówiło, że przegrywamy. On przegrywa. Nasza wetka specjalnie przyjechała wcześniej o godzinę do pracy by Wedelkowi na spokojnie pomóc. Bez względu jaka to miała być pomoc.Obie okropnie przeżyłyśmy jego odejście. Byłam z nim do końca. Głaskałam, całowałam, mówiłam jak Go kocham. Zamknęłam mu oczy.
Uważam ,że Wedelek był ofiarą strzelań Sylwestrowych. Miał jednak FIP. Płyn zbierał mu się w klatce piersiowej i dusił okrutnie.
Asia, nasza doktorka, stwierdziła ,że Weduś był największym dżentelmenem wśród naszych kotów. Do końca był nim. I ,że był jednym z najfajniejszych z naszych kotów.
Był...
Spoczął pod modrzewiem. Będzie słuchał ptaków i szumu spadających igieł.