Zakładam ten wątek z nadzieją na dobre rady doświadczonych.
Niecałe 3 lata temu przeprowadziliśmy się do domu z ogrodem na osiedle, które jeszcze niedawno było maleńką wioską otoczoną z każdej strony lasami i jedną drogą krajową na uboczu. I nadal nią jest, choć formalnie jest już cześcią dużego miasta.
I się zaczeło. Koty, wszędzie koty. Błyskawicznie przechodziliśmy kurs pt. Kot, a co to?
No żadne z nas wcześniej kota nawet z bliska nie widziało.
Kupiliśmy klatkę łapkę, kenela i zaczęliśmy łapać, początkowo na własnym podwórku.
Potem ogrodzenie, dla dobra naszych kotów zostało uszczelnione.
Zaczęłam regularnie karmić, wsuwając miski pod siatką, na posesję sąsiadującą, a rzadko odwiedzaną przez własciciela. Tam też było sporo kotów. Udało się połapać na kastrację, kilku znaleźć domy.
Teraz mam jednak problem, bo wiem, że kotów jest więcej, ale nie wiem gdzie stawiać klatkę. Z tamtej strony od dawna nowe koty się nie pojawiają, a wiem że jest ich jeszcz trochę na pewno.
Nasze osiedle to trzy małe uliczki, wszędzie biegają cudze psy. Gdzie nie stanę, od razu jazgot i szturm na klatkę. Nie znam tu ludzi, boję się wychylać, bo z pobieżnych rozmów, wyłania się bezmyślność, głupota i okrucieństwo, ktorej zresztą doświadczyła kotka, która pierwsza się do nas wprowadziła.
Wiem, że ten post jest bardzo długi. Rozpisuję się tak, bo probuję nakreślić sytuację. I naprawdę nie wiem, jak i gdzie teraz łapać.