Po południu wróciliśmy że Śnieżka do lecznicy...
Rano nam ja wydali, zrobili rtg, uznali że jest poprawa, podali leki ceranie i biotyl. Nie podobało mi się nadal to jak oddycha (ok35-40 na minutę, ale tak głęboko, ciezko). Oni twierdzili że jest lepiej.
Wróciliśmy do domu, mało jadła, mało pila, mało siusiala. Była jak taka kukiełka, zaczęła ciężej oddychać przez pyszczek.
Szybko jechaliśmy do kliniki, tam przyjmował ten p dr co wczoraj. Obejrzał ja, zrobił usg płuc, usg serduszka, rtg płuc. Te cienie na płucach się powiekszyly, stwierdził że na zdjęciu rano nie bylo poprawy. Zdecydował się wziąć Śnieżke na szpital do komory tlenowej i na dogrzewanie bo temperatura znowu obniżoną. Mówił że być może zwiększy jej steryd, poda antybiotyk. Uważa że to jakieś zapalenie lub coś rakowego...
Czy zmiany rakowe postepowalyby tak szybko?
Jestem załamana tym co się z nią dzieje, nigdy nie chorowała, a teraz tyle się wycierpi... nerki się poprawiają chyba z tego co widzę... to teraz płuca... tak strasznie się o nią boję...
Zaczekam szukać i myśleć o fipie...