Amiś miał 02.12.2019 r. USG u doktora Marcińskiego oraz test stymulacji ACTH. Tego drugiego wyniki poznam za kilka dni.
Na USG wyszło, że trzustka i węzły krezkowe mają ślad stanu zapalnego, ale taki obraz może być również widziany u kota zdrowego, więc to może, ale nie musi tłumaczyć brak apetytu. Mam raczej dalej szukać przyczyny.
A teraz historia moczu.
Zawiozłam w czwartek. Przy mnie dzwoniono do Laboklinu z pytaniem, ile kosztuje badanie ogólne, ile posiew oraz ile dojazd kuriera po odbiór próbki. To ostatnie miało wynieść 20 zł. Zostawiłam mocz i wyszłam, miał być zamawiany kurier.
Po chwili zadzwoniono do mnie z przychodni, że kurier owszem odbierze w zaplanowany dzień próbkę, ale ona nie dotrze do labu. Aby dotarła tego dnia, którego ją kurier odbierze, trzeba dopłacić kolejne 15 zł. Już mi się to nie podobało, bo kobieta z Laboklinu mogła od razu uprzedzić o obu cenach. Trudno, moja strata, ale przy następnej okazji dwa razy się zastanowię, czy chcę to laboratorium.
Kurier przyjechał: "Nic nie wie o dostarczeniu moczu do laboratorium tego dnia".
Telefon z przychodni do Laboklinu. Odpowiedź tamtej kobitki: "Tak, pamięta rozmowę, ale do nich nigdy próbki nie przyjeżdżają tego samego dnia, nie ma takiej opcji."
Dziś rano wet znów zadzwoniła. Dopiero dziś mocz dotarł do Laboklinu, przez piątek, sobotę i niedzielę siedział w magazynie!
Wet zrezygnowała z badań, bo to nie miało sensu.
I teraz pytanie, na jaką kwotę będzie wystawiona faktura? Bo kurier przyjechał, pracę wykonał. I skąd tamtej paniusi wyszło jednego dnia, że trzeba dopłacić, a drugiego że to nic nie zmieni?
Dobrze, że mocz nie był pobierany przez punkcję, bo wściekłabym się niemiłosiernie, że kota znieczulano na darmo. Że przez jakąś paniusię zwierzę cierpiało, było obciążane narkozą, a potem próbkę zmarnowano, bo paniusia ma jakieś rozdwojenie jaźni i wymyśla sobie historyjki na poczekaniu.
NIGDY WIĘCEJ LABOKLINU!!!