Dziś mija tydzień od usunięcia ząbków Małego Misia. Czuje się świetnie. Dzięki Bogu

Dr Jodkowska po raz kolejny spisała się na medal.A było co rwać.Oj,było.
MM ma świetny apetyt i zjada już nawet suche,którego teoretycznie miałam przez tydzień nie dawać (wytrzymał 3 dni

)

Głośnym miauczeniem domaga się jedzenia. Jak wówczas,w Sobieszewie skąd go zabrałam. Do dziś mam traumę jak słyszę te jego charakterystyczne,zawodzące miauknięcia. Od razu widzę go z tamtych czasów.Jak siedział non stop,bardzo chory, w pozycji bólowej i żebrał pod sanatorium.Albo biegł za dorosłym swoim przewodnikiem -kotem Kapitanem ,a ten za mną jak tylko mnie ujrzał.Nie mogłam nigdzie wyjść niezauważona.Zawsze mnie dopadły przy drzwiach,albo poznały po chodzie i szły za mną gęsiego,a kierownictwo sanatoryjne i kuracjusze spoglądali mało przychylnie.
Tak więc do dziś Mały Miś ma taki rozdzierający moje serce miauk.A najśmieszniejszy jest jak miauczy z wiklinowego kosza.Ze środka

.Skąd mu się to wzięło? Jak był maleńki,gdy tylko przyjechał,dostawał jeść w tym koszu,dlatego by reszta stada nie kradła mu z miseczki,nie zabierała maluchowi. Umieszczałam go wówczas w wiklinowym koszu,wejściem do szafy,by żaden z kotów się nie przedostał do niego.Jak Mały Miś się najadł,potrafił z tego kosza ,dobrze zablokowanego ,sam się wydostać. Do dziś jak jest głodny,miauczy,a kiedy udaję ,że nie słyszę i nie reaguję,nie lecę z michą,sam wchodzi do wiklinowego kosza i miaukoli z niego żałośnie wyglądając deczko i niecierpliwie spoglądając czy wreszcie idę

To wyraźny sygnał,pokazuje mi, że mam natychmiast dawać jeść. On już przecież czeka na stanowisku.Już. Teraz.Umiera wszak z głodu.
ps.Tydzień temu ważony przed narkozą 4,5kg-zapiszę sobie dla pamięci.
