Zabraliśmy od
JózefK. szaruski- na ich prośbę. Kociaki dostały wyprawkę. Co dalej zobaczymy.
Początkowo Ala z Darkiem
JózefK. mieli jeździć sami do kotów na lotnisku, ale jest to za trudny teren. Dziś się o tym przekonałem. Pomijając kwestie chodzenia po bardzo podmokłym terenie jest tez kilka innych utrudnień:
1. Zaczęły się prace mające na celu naprawę kanału irygacyjnego. Nieraz trzeba niemal na siłę przeciskać się pomiędzy autami, które stoją w korku.
2. Dziki- przynajmniej dwa stada dzików- jedzenie trzeba rozkładać i pilnować, aż koty zjedzą. Na szczęście są tam altany,a więc dachy i strychy, gdzie koty urzędują. Można zostawić zapas jedzenia, który nie stanie się pokarmem dla dzików. Kolejny plus- jedzenie na strychach nie zmoknie- wchodzenie jednak po stołkach, dziwnie skleconych drabinach jest bardzo ryzykowne.
3. Znam wszystkie osoby bezdomne, które tam mieszkają, Ala z Darkiem mogliby być przez nie rozganiani, lub zaczepiani.
4. Z pewnością są inne sytuacje, z którymi trzeba się zmierzyć. Przykład z dzisiaj:
Nie wiem dlaczego, ale jeden z kotków, które są na strychu- (gdzie zostały dwa kociaki z mamą) na strychu dzisiaj nie był. Strasznie krzyczał więc zacząłem szukać. Znalazłem go samego na dachu altany- jego mama nie reagowała. Szybki telefon do Izy- doradziła żebym poczekał i może jak odejdę mama go zabierze. Nic z tego. Kociak krzyczał tylko jak mnie słyszał/ widział. Jak się oddaliłem milkł.
Ustaliliśmy więc, że spróbuję go z dachu ściągnąć. Wziąłem drabinę i podstawiłem pod dach. Wszedłem i bez żadnych problemów złapałem kociaka- nie uciekał. Hyc.. pod kurtkę i zszedłem z nim na dół. Jak wspominałem znam bezdomnych stamtąd, więc wszedłem do altany obejrzeć kociaka( jego brata/ siostrę parę dni temu znalazłem nieżywego i do połowy zjedzonego
)- bo bałem się, że może uciekał przed jakimś drapieżnikiem i może być ranny... Jak znosiłem kociaka z dachu wsadziłem go pod kurtkę i poszedłem do altany. Rozpinam kurtkę i patrzę czemu nie ucieka.... a kociak zasnął
Na szczęście kociak jest cały i zdrowy- najprawdopodobniej kotka
Odniosłem kociaka na strych do mamy... kociak najpierw chodził trochę zdezorientowany, ale po chwili rozpoznał miejsce. Mama nadal nie reagowała. Nie koniec historii... bo jak odszedłem od altany znowu usłyszałem krzyk. Kociak spadł, lub zszedł po drabinie ze strychu na dół( Zygmunt, bezdomny stamtąd mówił, że już raz wnosił tego samego kociaka na strych). Musiałem wnieść go po raz drugi. Tym razem na szczęście tam został. Drugi kociak jest trochę większy, jest bardzo płochliwy i strasznie ucieka. Mniejszego raczej da radę złapać.
Wracając z lotniska kolejna przygoda. Mirek- bezdomny z innej altany leżał w kanale, obok wózek z drewnem. Chyba był mocno podpity, bo zjeżdżając z wózkiem po mostku zarzuciło go i spadł do wody. Na szczęście pompy, które osuszają kanałek już prawie wypompowały z niego większość wody. Trzeba było człowiekowi pomóc wyjść i wyciągnąć dobytek.