ewar pisze:Twoja decyzja, życzę, abym się myliła.
Fakt, moja i też ja widziałam, jak to wygląda plus znam koteczki, wiem, jak się zachowują
Prawda jest taka, że pomylić się w jakimś aspekcie można zawsze, tu znam naprawdę wszystkie uwarunkowania i jestem przekonana, że dla tych koteczek to cudowny dom. Pisząc "dla tych", nie mam na myśli, ze wyszły z biedy, bo w zasadzie takie są moje wszystkie. Ale np 8 miesięcznego wariata Klonka, który jest u mnie od czerwca, w zyciu nie dałabym do domu, gdzie choć jedna szczelina prowadzi na wolność- bo ją znajdzie, powiększy i zwieje, by poznać wiekszy kawałek świata. A już jego brat jest o niebo spokojniejszy. Raz mi się wyrwały na dach bloku przez okno dachowe, bo Klonek rozpracował siatkę i łebkiem tak długo dziobał w doł okna, że poszerzył 3cm szczelinę, to po Plamka prawie musiałam na dach wyjść, bo skulił się za najbliższym kominem i tak się bał w ogóle ruszyć, a Klonek wyciął w długą i dowołać sie nie mogłam i serce mi zamierało, jak patrzylam, jak biega po całym bloku. Plamek nie spojrzy nawet w kierunku okna, tak mu ta przygoda utkwiła w głowie, a Klonek potrafi długie minuty spędzić na drapaniu okna w miejscu, gdzie wie, że się otwiera, jak ja na sekunde otworzę, żeby wyjrzeć, to próbuje się wydostać po moim ramieniu, pod ręką, po ręce, po głowie i robi to z coraz wieksza siła, szybkością i sprytem. Wychodzenie z domu coraz bardziej przypomina podchody i pokonywanie zasieków, bo jak tylko zostanie na sekunde większa szczelina, bo pies zabarłoży przy wychodzeniu, to można na 100% zacząc gonić go po klatce schodowej, bo oczywistym jest, ze wykorzysta każdą szczelinę. Potrzebowałabym wiatrołapu
tylko nie mam jak z klatki schodowej w bloku wygospodarować
Dzieciak od zawracania chmur i złamanego paznokcia nie dałabym za niego w wychodzącym domu, w ekstremalnie bezpiecznej okolicy, z tysiącem zabezpieczeń. Pod płotem myślę, ze zrobiłby podkop
Dziewczynki są inne, spokojniejsze, ostrożniejsze, widziałam, jak tam się poruszają, zachowują, też i pewnie życie ich nauczyło czegoś. Bo pewnie każda przeszkoda jest do pokonania, jak kot się zaprze, nikt nie może być czujny 24h/7 dni przy każdym ruchu. Ale dziewczynki nie są typem kociaków, które zrobią wszystko, by przedrzeć się przez każdą zrobioną pod nie zaporę.
Tłumaczę, bo decyzja jest moja rzecz jasna, ale jesteście ze mną w tym wątku i dwóch innych dot kociaków z tamtego miejsca i chyba chciałabym, żebyście zrozumiały, że naprawdę przemyślałam wszystko, przeanalizowałam i sprawdzam, co się da dot. tego domu. Decyzji nie musicie podzielać, może ktoś wybrałby inaczej, ale chcę, by wiadomym było, że to wynik wszechstronnej analizy, a nie szybkiego wciśnięcia komuś, by pozbyć się problemu. Za dużo w te kociaki włozyłam serca, zaangażowania, czasu, czystej, fizycznej pracy i...także pieniędzy ( właśnie dostają od dzis dodatkowo zylexis i mają pcr oddechowy robiony w związku z tym ciągle niepewnymi oczami i pojedynczymi kichnięciami ), by oddać je na chybcika, byle sie pozbyć.