Piszę tu bo już nie mam siły.
Ja i mój narzeczony od zawsze mieliśmy w domach rodzinnych koty.
Adoptowaliśmy kotka 2 miesięcznego ze schroniska. Piękna szylkretowa kotka, która w schronisku błagała o wzięcie jej z klatki i garnęła się do naszych rąk.
Przez pierwsze 3 dni kotka ciągle siedziała nam na kolanach i chciała się przytulać.
Teraz minął miesiąc i nie wiem co robić...
Ta kotka ma niewyczerpywany pokład energii, ciągle biega, prawie w ogóle nie śpi i... gryzie, okropnie gryzie!
Gryzienie to największy problem, oczywiście z kotkiem się bawimy staramy się ją zmęczyć ale to daje efekt na 5 min.
Mamy dla niej zabawki, od kuleczek, po wędki, zabawka z karmą w środku, wielkie drzewko 160 cm wysokości.
Zanim ktoś mnie pochopnie oceni, to nigdy nie bawiliśmy się z nią rękami, zawsze przez zabawki, aby nie uczyć ja gryzienia rąk. Niestety to nic nie daje...
Przeczytałam pełno porad jak oduczyć kota gryzienia, ale to nie ma zastosowania w moim przypadku.


Najczęściej wygląda to tak..
Kotka zaczyna biegać jak szalona po mieszkaniu i bawi się każdą zabawką, wspina się po drzewku (my siedzimy na sofie i oglądamy tv)
po czym wbiega na kanapę i zaczyna nas atakować i silnie gryźć ręce. Mówimy jej głośno "nie wolno" i odkładamy na ziemię ,zabieramy ręce i siedzimy dalej spokojnie by jej nie zachecać.
A ona wskakuje z powrotem na sofę i gryzie jeszcze mocniej. Każda ponowna próba kończy się tym samym. Czasami przybiera bojową postawę.
W przypływie szału zamykamy ją za karę w małej łazience dla gości na 5-10 min aby sie uspokoiła, jednak to też nie działa za bardzo i po dłuższej chwili kot atakuje ponownie.
Zauważyłam że gdy bawię się z nią kocia wędką to bardziej niż piórka na lince, interesują ją moje ręce i to niejednokrotnie je własnie atakuje.
Oczywiście zdarza się iż przyjdzie się przytulić wtedy to największy słodziak na świecie.
Często do niej mówię spokojnym głosem, pokazuje jej co robię, rysuję, gotuję, sprzątam i pozwalam jej towarzyszyć przy takich czynnościach o ile znów mnie nie ugryzie.
Jestem załamana, mój narzeczony momentami jest na granicy wytrzymałości gdy skoczy mu po raz kolejny na twarz.
Zawsze potrafiłam dobrze rozczytywać emocje kotów, zawsze mnie fascynowały. U niej tego nie da się wyczuć.
Siedzi spokojnie na kolanach po czym się na Ciebie rzuci! lub w przypływie zabawy skoczy z pazurami na plecy czy nogi.
Czy to jeszcze taki wiek kotka?, albo my robimy jakiś podstawowy błąd, może coś jej jest(choroba)?
Czy ktoś może mi coś jeszcze poradzić
