O, w temacie biegunek i wymiotów mam nowe osiągnięcia. Otóż jak pisałam kilka dni temu wykroiło się mi kilka dni przed orką zawodową, żeby oderwać się od wizyt weterynaryjnych i wymarzyłam sobie ten czas w górach wśród rykowisk jeleni i lasów zagrzybionych. Od końca czerwca było ich 46 chyba. Wizyt, nie jeleni. Przysięgam, że się czołgam ze zmęczenia, akumulatory nie tyle na rezerwie, co wyczerpane
Wojtek zgodził się przejąć stabilne zdrowotnie stado na kilka dni i przedwczoraj wsiadł do pociągu. I jechał. Tak mniej więcej czasowo w połowie tej jazdy zauważyłam, że z Czitusią coś nie tak znowu, a było dobrze
Stanął przy furtce po szesnastej i od razu pojechaliśmy do kliniki (47), ale okazało się, że dnia następnego, czyli wczoraj konieczna była następna wizyta (48) z umówieniem na usg dzisiaj (49). To nie koniec, bo w nocy Brat wymiotował dwa razy, czyli tez zapadł i jeść nie chciał i smutny był, taki Brat nie Brat. W klinice ja już zaniemogłam i tylko siedziałam i słuchałam co Wojtek opowiada o kupach Czitki pani doktor. Tak siedziałam i tylko mówiłam w kółko yhy...taaa..no...taaa...i że właściwie to mi jest już wszystko jedno co dalej będzie bo do tego wszystkiego Brat się zesrał
Pani doktor się nieco zdziwiła, ale na szczęście Wojtek szybko dodał, że Brat to kot
Powiedziała, żeby pokazać Brata, to pojechałam po Brata (50), a w tym czasie było usg Czitusi, która pomimo kagańca ugryzła Wojtka w palec i to dosyć mocno, krew się lała.
Resume: Czitka ma IBD, Brat też.
Bratu trzeba wyremontować paszczę, bo jest bardzo nieciekawie. Ktoś z Wrocławia może się tym zająć? Jest pod finansową opieką Fundacji Kocie Życie, jeżeli chodzi o leczenie. Tylko do Vivy oddam Brata na ząbki. Trzeba umówić, zawieźć, odwieźć itd. Ja już odpadam, koooooniec, po prostu nie daję rady już nic