Udało mi się w dniu dzisiejszym zorganizować dwie pary rąk męskich do naprawy( prowizorycznej, ale zawsze coś) dachu w terenie do którego ostatnio wozimy budki. Jest to teren, w którym brakuje schronień, lub są one nieodpowiednie. Na strychu mieszkają maluszki- dziczki, które widać na zdjęciach poniżej. Mieszkają tam ze swoją mamą- nie chciała dzisiaj brać udziału w sesji fotograficznej. Wstawiłam tam budkę, ale dach strasznie mocno przeciekał, oprócz tego jest tam wieczny przeciąg. Część dachu była jako-tako zabezpieczona. Natomiast poniżej widać efekt pracy, który myślę, jest zadowalający. Z pewnością dowiozę w to miejsce jeszcze ciepłą budkę, która umieszczę na zewnątrz- tak żeby kociaki miały wybór. W cały ten teren zawieliśmy już łącznie 6 budek(wraz z polarkami)- 3 podarowane przez osobę, która robiła dzisiaj dach oraz 2, które dał nam inny znajomy. 2 kolejne budki czekają na zawiezienie- będzie już łącznie 8- myślę, że jeszcze kilka uda nam się tam dostarczyć.
To dla nich był robiony dach- NIE SĄ TO KOTY ZE STADA, KTÓRYM SIĘ OPIEKUJĘ.
Tak wyglądał dach dzisiaj rano.
Efekt trochę ponad 2-óch godzin pracy. Dach w wielu miejscach jest spróchniały, deski się rozpadają. Na szczęście udało się zamocować folię dość mocno do dachu. Został pewien obszar dachu, który jest niezabezpieczony, ale z tym poradzę sobie już sama.