Marzenia11 pisze:Coś tam połączenie etanolu z sokiem sprawia na komórki w mózgu. No ale piszesz ze ich nie masz to luuuuz...
Sety też nie masz, to gorzej.
Dlatego głupia jestem. I trzeźwa
W czwartek byliśmy u weta z piątką kotów. W trzech transporterach. Oczekujący po nas przekazywali następnym, że są trzy koty przed nimi i jeszcze zejdzie się. Szczęśliwcy nie zauważyli ,że w największym transporterze siedzą maluszki z sosny. Zabrałam je na szczepienie. Wszak są moje.
W drugim siedział nasz rakowy Angel. Któremu zrobił się jakiś guz, wrzód... na całej długości szyi. Tak wielki ,że oddychał inaczej i głową ruszyć nie mógł. Nie jadł. Chował się. Strach się bać. Bo nie wiadomo czy to przerzut czy może jakieś goowno od pazura towarzysza. Angel wszczyna awantury chętnie.
W trzecim siedział Czekolad. Wszak też jest mój. Ania dała znać ,że ropa mu z pyska leci i strasznie ślini się. Jest osowiały. Wegetuje w kącie klatki.
Więc siedzimy. Koty do ściany odwrócone. A jak weszliśmy to tylko dyskusję przez drzwi słyszałam. A Janusz wynosząc kolejne koty "pocieszał" ,że jeszcze nie koniec.
O maluszkach osobny post napiszę. Ale nie obyło się bez problemów. Dopiero wczoraj zakończona została operacja "szczepienie".
Angelek miał olbrzymi ropniak. A raczej wciąż ma ,bo drań nie poddaje się. Ropa z krwią wręcz trysnęła. Tylko podkładałam podkłady. Gdy zeszła gula, zaczął inaczej oddychać. Wczoraj również byliśmy u weta. Dziś też mamy się pokazać. Strasznie walczy podczas kroplówek i zastrzyków.
Czekolad. Paszcza brzydka. Ale dopiero kilka dni minęło od zabiegu sanacji. 30 sierpnia miał zabieg. Słaby jest. Chudy. Z gęby cieknie i jeszcze capi. Kroplówki poszły, p.zapalne i bólowe. Byliśmy wczoraj i dziś też mamy być. Janusz zdecydował ,że Czekolad ma być zapisany jako Wedel. I zaczyna nowe życie... u nas w klatce. Wetka przytaknęła. Trzeba mu robić kroplówki, dawkować żarcie, poświęcać wiele czasu. A najważniejsze podtykać wetowi a Ania ma sporo rozjazdów. Jest po Canglobie (Wedel nie Ania), który dostał jeszcze w tamtej lecznicy. Siedzi więc grzecznie w budce. Głównie śpi. Sporo je. Zasmakował w Convie. Cholerka, kolejny wielbiciel. Zamówiłam już kolejną dostawę.
Przeraża mnie to jak damy sobie radę ale musi być dobrze. Musi!
Gdy ja poszłam "oddać" dzieciaki i ruszyłam szukać a potem łapać Dzidzię, TŻ zainstalował chłopaka, nakarmił i klatkę wyposażył. Jak jest w domu sporo czasu mu poświęca.
Weduś, Wedelek