Witajcie. To jest mój pierwszy post na forum i żałuję, że piszę go akurat w takich okolicznościach.
Mam trzymiesięczną koteczkę, która od sześciu dni zmaga się z biegunką. Może zacznę od początku.
Kotkę wziąłem od starszej pani, która zamieściła w sieci ogłoszenie o tym, że rozdaje kociaki. Kotka miała dwa miesiące. Nie była odrobaczana ani szczepiona. Pierwsze kroki skierowałem więc do kliniki weterynaryjnej (jedna z klinik na Warszawskiej Pradze Płd), w której mała została odrobaczona pastą "Vetminth". Po tygodniu pojawiliśmy się ponownie w tej samej klinice na pierwszym szczepieniu a dwa tygodnie później odbyło się kolejne odrobaczenie "Vetminth". Wszystko było dobrze przez trzy tygodnie, kiedy to 12 zauważyłem, że końcówka stolca jest trochę bardziej galaretowata. Nie przejąłem się tym bardzo mimo, że powtórzyło się to kolejnego dnia. Dzień później nakryłem małą bawiącą się kawałkiem plastiku, będącego częścią dzwonka od sznurka podciągającego żaluzje. Nie mogłem nigdzie znaleźć pozostałych części więc zadzwoniłem do kliniki weterynaryjnej, z której dotąd korzystałem gdzie zostałem poinformowany żebym przez tydzień obserwował kotkę. Przeszukałem jeszcze raz wszystkie zakamarki, po czym zdecydowałem się zadzwonić do innej przychodni. Tam poinformowano mnie żebym przyszedł z małą. Pani weterynarz podała kotu dożylnie środek powodujący wymioty, po czym pozostawiłem kota w klinice na 1,5h. Po tym czasie wróciłem i dowiedziałem się, że kotka zwróciła dwa małe kawałki plastiku.
Tej samej nocy kotka wydaliła już całkiem luźny stolec (jeszcze się z jniej nie "lało", jednak kupa była nieuformowana i bardzo mokra). Zgodnie z zaleceniami nakarmiłem ją dopiero rankiem następnego dnia po ok 15h przerwie od następnego posiłku. Od tego czasu kotka zaczęła wypróżniać się trzy razy dziennie (dotąd było to tylko rano i wieczorem). Zaniepokojony stanem rzeczy, po dwóch dobach postanowiłem zabrać małą ponownie do weterynarza. Niestety, Pani doktor, u której ostatnio byłem była niedostępna więc pojechałem tam gdzie kazano mi obserwować kotkę (było późno wieczorem a jest to klinika całodobowa). Obecna na dyżurze Pani weterynarz zaaplikowała kotu do pyszczka brązową pastę, dała suplement DIA Dog'n Cat, którego jedną tabletkę miałem podzielić na ćwiartki i serwować dwa razy na dzień. Po okazaniu "dowodów", które zgarnąłem z kuwety przed zasypaniem żwirkiem usłyszałem, że "jej małe koty robią gorsze kupy i żebym się nie martwił". Po dwóch kolejnych dniach kuwetkowych mąk mojej kotki poszedłem do Pani doktor, która zainterweniowała po połknięciu plastiku. Okazało się, że kot ma zagazowane jelita (od początku bycia u mnie puszczała "bąki"). Pani doktor zrobiła szybki test na lamblie (tak mi się zdaje, że na lamblie), który wyszedł ujemnie i na zasadzie eliminacji najbardziej prawdopodobnych powodów, dla których kotka ma biegunkę zdecydowała o kolejnym trzydniowym odrobaczeniu (tym razem Fenbendazolem). Ponadto zalecono abym ograniczył ilość posiłków i ilość karmy do tej zalecanej przez producenta. Dostałem też probiotyk Purina Pro Plan Fortiflora do podawania na 14 dni i jeśli stan się nie poprawi mam przyjść pod koniec tygodnia.
W kolejnych punktach postaram się nakreślić jak obecnie miewa się mój kot:
- biegunka, brązowa kupa, która na samym początku jest lekko zbita ale potem się z kota niemal wylewa. Na końcu ciągnie się za kałem śluz. Kupy jest bardzo dużo. Widać, że kotka mało trawi. Oprócz tego normalnie oddaje mocz do kuwety
- brak wymiotów, brak krwi w kale (a przynajmniej ja niczego takiego nie zauważyłem)
- skora do zabawy, psoci, biega, skacze, wspina się. Jedyne co mnie niepokoi to to, że dużo rzeczy stara się gryźć. Musiałem schować wykładzinę pod buty oraz drapak bo zobaczyłem, że skubie wystające krótkie nitki ze sznurka...
- ma ogromny apetyt. Od kiedy wczoraj zacząłem ją karmić 4 razy dziennie, niemal non stop przesiaduje w kuchni czekając na michę (na którą się dosłownie rzuca)
- po podaniu probiotyku, w kale zauważyłem dużo białych ziarenek poniżej 1 mm. Zgaduję, że są to nie wchłonięte cząstki probiotyku (w saszetce to wygląda jak brązowy popiół + właśnie te małe białe cząstki). Saszetkę staram się najpierw rozpuścić w wodzie (wspomniane białe elementy się nie rozpuszczają) a następnie dodaję do karmy (mała zjada to wszystko). A może lepiej nie rozpuszczać tylko mieszać suchy probiotyk z mokrą karmą? Boję się, że kot tego nie przyswaja... Dodam jeszcze, że podaję pół saszetki dziennie.
Kotkę od samego początku karmię karmą Animonda Carny Kitten. To mój pierwszy mały kot (dotąd miałem do czynienia z dorosłymi kotami) i popełniłem całą masę błędów żywieniowych. Nie zapytałem pani, od której brałem kociaka czym dokładnie go karmiła (wiem jedynie, że mokrym). Sam też codziennie zmieniałem smaki i przez trzy tygodnie nic się złego nie działo. Teraz staram się trzymać jednego, którym karmię kotkę. Niepokoi mnie jeszcze jedna sprawa. Mała drapie się pod pyszczkiem, pod uszami i za uszami co podobno jest wynikiem alergii na pożywienie. Nie wiem o czego zacząć w tej kwestii. Mam eliminować kolejne rodzaje mięs czy poddać kicię testom alergicznym? Kolejnym błędem było podawanie małej pasty odkłaczającej przez dwa dni. Nie wiedziałem, że jest na to za młoda..
Na koniec dodam, że nie chcę nikogo dyskredytować w napisanym przez siebie poście. Ufam swojej Pani doktor ale proszę o rady, jakieś sugestie, którymi przy następnym spotkaniu (w razie braku poprawy
) mógłbym podzielić się u weterynarza. Być może mała coś zjadła i jakieś ciało obce utknęło w przewodzie pokarmowym(być może ten plastik nie został całkowicie wydalony) i warto byłoby iść bardziej tą drogą
Jestem załamany :/
Zdjęcie mojej kotki: