Wieści o Precusiu.
Malutki był u weta. Waży 2,350 kg więc przytył w ciągu 5 dni 250. Wedle doktorki Asi, przez te kilka dni, bardzo się zmienił. Fizycznie przede wszystkim. Urósł sporo. Straszny przystojniak z niego. Mordka z trójkątnej zrobiła się bardziej okrągła. Przypomina teraz Pierniczka. Obie z weterynarką to stwierdziłyśmy.
Skończył antybiotyk. Uff, już dość miałam kucia tej dupinki. Dostał Zylexis. Wrzasku narobił okrutnego. Takiego ,że Janusz zwiał. Taka profilaktyka.
Maluszek robi się prawdziwym dzieckiem. Radosnym i zaczepialskim. Nawet pozycje w spaniu są inne. Wzrok bystrzejszy. W dotyku jest taki sprężysty. Nie to co było, rozlazły. Sierść mu się poprawiła. Tylko apetyt szwankuje. Skubie coś tam i głównie tradycja u nas panuje. Czyli Conva.
Pięknie bawi się z Agrafką. Ta cholera matkuje mu po swojemu. A raczej siotrzyczkuje. Zachowuje się jak zezłoszczone starsze rodzeństwo, któremu do ogona smarkacz uczepił się. Łoi i tuli. Cekinek to też fajny kolega. Nie straszne Precelkowi jego dość brutalne ataki, gonitwy i zapasy. Nawet mniej burczy i pomocy woła. Jest też kokietem. Lubi jak się do niego przemawia pieszczotliwie. Idzie w naszą stronę krokiem modelki, zawijając ogonem jak szalem. Kocha rozdawać buziaczki. Bodzie nas w brodę. Janusz raz go zlekceważył , gdy ten czarował go kuprem kręcąc, to z rozpędu wskoczył na brzuch i rąbnął go w nos czołem. Gotowy do dopieszczania. A mruczał jak silnik traktora. Wchodzi w etap
dajmispokojczasuniemam bo musi ganiać, toczyć kulki, łazić po blatach, siedzieć na oknie, drapać drapaki i meble. Co dzień coś nowego. Ze stawieniem się na stole podczas obiadu włącznie. Szybko się uczy. Najszybciej tych mało pożądanych spraw.
Dzieciak.
Precuś.
Na fotach, jak zwykle, doskonałych.
I moje ulubione