Kuma, umarła w tym roku w styczniu mając 18 lat (nieskończone, brakowało jej pól roku). Do trzęsienia ziemi i wyprowadzki była zupełnie zdrowa, duzo polowała, rozstawiała inne koty po katach
Po trzęsieniu sytuacja się zmieniła, bo wylądowaliśmy w małym domu, a mieliśmy jeszcze 2 koty, Buraka i Misia, tez niemłode, choć o 2, 3 lata młodsze od Kumy i zrobiło się ciasno. Kuma zaczęła sobie wylizywać brzuch i tylne łapki do łysa...wet twierdził, ze to stress. Tu na forum dostałam wiadomość, ze to mogą być nerki, ale wet zrobił usg i wykluczył... Wiec Kuma żyła sobie wyskubując futerko w ciągłym stresie, a Burak na podstawie wyników krwi dostawał kroplówki jako nerkowiec. Szkoda, ze Kumie tego badania wet nie zrobił, bo i tak te nerki wyszły, ale wtedy, gdy kroplówki Kuma już musiała dostawać codziennie. I tak dawaliśmy jej co drugi dzień i mniej, bo wet chciał, żebyśmy dawali 150ml, a my się zaparliśmy na 100ml, bo przy dawkach weta, te kroplówki później z Kumy wyciekały i nie miało to sensu, ciągle chodziła mokra i kapało z niej. Cala zabawa z kroplówkami i u Kumy i u Buraka trwała 4 lata, Burak i Misio dodatkowo mieli koci AIDS. Burak umarł 3 lata temu; to był niezwykły kot, bo doskonale rozumiał, ze wet mu pomaga, miał nieograniczona cierpliwość i właściwie nie trzeba go było znieczulać przy niektórych zabiegach, wiec wet go szczerze pokochał i dawał mu za darmo rożne dodatkowe kuracje. Mimo to nerki i aids wykończyły go po 4 latach i zaczął słabnąc , mniej chętnie jeść, potem już wcale, słabł okropnie i w ciągu miesiąca odszedł. Dopiero po śmierci Buraka wyszły nerki u Kumy i tez trwało to 4 lata. Podobnie było z Kuma, robiła się coraz słabsza, w końcu przestała jeść i ostatecznie odeszła, żywot zakończyła atakiem padaczki. Mis tez jest już stary, ale nerki ma zdrowe, chociaż ma AIDS i miał już umrzeć półtora roku temu, bo dostał zapalenia gardła i nie mógł z tego wyjść. Pol roku tkwił na dywanie z opuszczona głowa niechętnie reagujący na cokolwiek, jakby koncentrując się wyłącznie na bólu, ale tu wet się popisał, bo zrobił mu zastrzyk ze sterydu w sam środek tego zapalenia i Mis się pozbierał. Został dodatkowo pozbawiony zębów i żyje i nawet ma sie dobrze, bo jest przeraźliwie namolny szczególnie o 3:00w nocy, bo chce się bawić. Wszystkie nasze koty zawsze jadły suche i konserwy, ale wyłącznie rybne, żadnych surowizn nie chciały i nawet jak kupiłam specjalnie sashimi, to na koniec jadły to wrony, bo żaden kot tego nie ruszył. To były bezdomniaki, Mis w ogóle po przejściach, ale jakoś dotrwały do sędziwego wieku.
Wszystkie nasze koty były zawsze wychodzące, inaczej się nie dało, bo przyszły z zewnątrz jako w sumie półdzikie koty i niewychodzenie nie mieściło się im w łebkach.