Łódź-FFA 2o19/2o/21/22/23 -> Ania pisze -> str. 27

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro cze 19, 2019 9:26 Re: Łódź-FFA 2019 - kocie horrory - by Bordo i Ranma -> s

podnoszę wątek,łapanka na Roosevelta nadal trwa... :(
...

Ranma

 
Posty: 93
Od: Pt lut 05, 2016 20:21
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon lip 01, 2019 14:38 Re: Łódź-FFA 2019 - koci weekend -> str.9

Koci weekend

Obrazek

Wyszedł całkiem spontanicznie. Bo w planach miałam w sobotę firmową wycieczkę rowerową - byłam, a jakże, po ponad 20latach wsiadła głupia baba na rower i na leśne piaszczyste - wąskie - pełne korzeni - ścieżki pojechała… Plus - dojechałam do punktu zbiórki, przejechałam te naście km trasy, wróciłam do domu i żyję. Minus - kilka wywrotek, do zejścia siniaków kiecka do ziemi albo portki.

Ale to sobota, a mój weekend zaczął się w czwartek 2019.06.27 - kilka dni wcześnie zadzwoniła „moja” Justyna, że u działkowej babci są znów kociaki. Osiem. Trzy do złapania w ręce, pilne bo cienkie. Justyna nie da rady, ma własne bardzo poważne problemy. Kociaki tam nie mają tam szans - nie zdążą umrzeć na kk czy pp, wcześniej wymordują je działkowicze. Owa babcia ma ciągle dwie klatki-łapki, zawsze Justyna zorganizuje jej transport do lecznicy i zapłaci za sterylkę - a co roku nowe kocięta. Więc sami rozumiecie…. Ale jakoś tak wyszło, że problem kociąt babci dotarł inną drogą do pewnej Ewy - która wyraziła z jednej strony chęć pomocy, z drugiej - niezadowolenie, że Justyna za mało pomaga. Ok, mogę przywieźć te kociaki - Ewa się nimi zajmie. Więc w czwartek wieczorem nach Bełchatów i z powrotem - oto rezultat - 300g, 400g i 420g, o ile dobrze pamiętam:

Obrazek * Obrazek * Obrazek

Zapchlone, zarobaczone, chude, kk, a dodatkowo umazane w …, bo przed wyjazdem czymś nakarmione. W drodze dwa razy „przewijane”. Z lekka wymusiłam na lekarzach podanie surowicy - konsylium sprawę przedyskutowało i przychyliło się do wniosku. Dlaczego? Ano zostawały w lecznicy, wiem, że zachowane są wszelkie standardy, ale też wielka ilość pacjentów. No i kupska bardzo śmierdzące były - pewnie po babcinym wikcie. Tak na wszelki wypadek…. Dalej pisać o nich i szukać dalszej pomocy będzie Ewa.

Po lecznicy zajechałyśmy na Dowborczyków - w jednym miejscu Ew zastępuje chwilowo karmicielkę, z drugiego dzwoniono do mnie o pomoc w łapaniu, Znam ten adres - w 2011 i 2015 łapałam obok, koty przechodziły na TĘ posesję, chciałam wejść i łapać - wyrzucono mnie. Konkretnie - jedna taka pani G. i ówczesny administrator. Więc z długimi zębami jechałam. Ciekawostka - pani wzywała na pomoc AP, odmówiono, zadzwoniła do UMŁ - dostała mój numer. Zajechałam - na szczęście administrator inny, pani G. chwilowo nieobecna. Popularna jest tam mocno - np. zabrania łapania kotów, sama je połapie, obraża ludzi słownie i podobnie czynnie. Z tego jej łapania wyszły trzy mioty, którymi zajęła się inna pani, i ta pani próbuje łapać. Była na pomoc fundacja, postały dziewczyny z klatką, nic nie wlazło, zostawiły klatkę i kontenerek.
Pani zgnębiona, jedna kotka zamknięta w piwnicy - może tam się da złapać? Kotów - trzy pingwiny, z tego wg mnie jeden wycięty, jeden na 100% nie, trzeci - nie wiem. Pani myślała, że wszystkie już po… Burobiały wycięty przez tę panią. Bura matka niełapalna. Czarna niełapalna w piwnicy. I chyba wycięta pingwinka. Zdjęć nie robiłam, w za dużych emocjach to wszystko. Nastawiłam dwie klatki - dwie miałam w samochodzie, wlazłam do piwnicy. Mała, trochę zagracona, ale to drobiazg - okienko jest, ale dostępne tylko i wyłączne dla człowieka-węża - nie ze względu na zagracenie, tylko ukształtowanie pomieszczenia. Kotka na parapecie, między nim a ścianą jakieś pół metra. Konia z rzędem temu, który wsadzi tam twarz - ja z całym moim szaleństwem - nie. No i gabaryty mi nie pozwolą.

Trochę przemeblowałyśmy pomieszczenie, nastawiłyśmy klatkę, druga na podwórku na noc. Potem okazało się, że pani klatkę z podwórka zabrała, chyba się poddała… Myślę nieco powoli, więc dopiero w piątek mnie olśniło. Przystawiłyśmy do kociej dziurki w piwniczym okienku klatkę łapkę drugim końcem, jedna szturchała kotkę w piwnicy mopem, druga w odpowiednim momencie zasunęła klatkę. Czarna jest. Potem piłyśmy herbatkę w miniogródku, a klatki łapały. Wlazł co prawda ten wycięty pingwin, bardzo miły - ale klatki pokazały, że działają. Pani nabrała wiary w swoje i klatek siły - piątkowo-sobotnia noc - dwa „obce” - jeden z naciętym uchem, wypuszczony, drugi wraz z czarną - do lecznicy. Takie zdjęcia dostałam:

Obrazek * Obrazek

Dalej na razie nie wiem, klatki są u tej pani, mam nadzieję, że nie rezygnuje i łapie.

W piątek jeszcze zdążyłam wejść w paradę innej kociej grupie - ktoś zadzwonił, że kociaki poniewierają się na podwórzu, że pan z parteru rozmnaża i wyrzuca…. Ruszyłam znajome mieszkające w okolicy osoby, Ewelina kociaki zabrała, razem odwiedziłyśmy owego pana - ma dwa koty, 16-letniego jajecznego kocurka i 6-letnią wyciętą kotkę. 16-letnigo kastrować nie będę przy tych upałach. Maluchy nie jego, ale takie biedne, zaopiekował się nimi… Na parapecie Igo piętra coś siedziało - popukałam do drzwi, ku radości rodziny zabrałam młodą znajdkę na sterylkę. Oblazłam resztę kamieniczki - i znalazłam matkę kociaków. Mieszka na poddaszu, jest znów w ciąży, właściciele może zadzwonią o sterylkę jak odchowa… Będę jeszcze pertraktować. A kociaki w komórkach - ano, żeby się przewietrzyły…. No i właśnie okazało się, że tym kociakom grupa już szuka się domu, tylko prosto z komórek, bo nie było innej możliwości, dwa następnego dnia jadą do domów stałych. Zdjęcia „pożyczone” z FB:

Obrazek * Obrazek

Dwa pojechały, dwa czekają u Eweliny, dodatkowo Ewelina zaproponowała dt dla jakiegoś miotu - już z tego korzystam.

Tyle na piątek. Byłam jeszcze umówiona - na prośbę mojej ulubionej lekarki wet - do pana, który ma dużo kotów w mieszkaniu i nie wszystkie może złapać na sterylki, i jeszcze coś urodziło się w piwnicy - ale pan spotkanie przełożył na sobotę rano. A że jednocześnie umówił się z Asią - o 7mej rano stawiłyśmy się pod drzwiami.

Zdjęć również brak. Raz, nerwy i emocje, dwa - prywatne mieszkanie. Najpierw spacer po piwnicach - niemal jak wycieczka po labirynicie, klatka przy kociej stołówce. Koty nakarmione - tradycja, nie złapią się - też tradycja, ale trochę się upieramy. Potem mieszkanie i ważna szczególnie ta jedna niełapalna kotka - piękna, w typie rasy - ale dzika. Pan co prawda złapie ją sam, już od dłuższego czasu próbuje - ale my uparte. Gdyby nie zimna krew, opanowanie i spostrzegawczość Asi - nie udałoby się. Oprócz tej kotki - dwa ślepe maluszki i prawdopodobnie ich matka - w gnieździe były dwie kotki, jedna uciekła, pan nie chciał jej szukać, nam nie pozwolił, bo zdemolowałyśmy mu mieszkanie, a chciałyśmy zabrać jak najwięcej….

Kwestia piwniczych kociaków na razie otwarta…

Potem wspomniana wycieczka rowerowa.

Potem domki - Jarowa, Kraterowa i takie tam. Telefon był 2019.06.24 - ratunku, dwa mioty kociaków w ogrodzie. W pobliżu mieszka Marta - kiedyś mocno ratowała zwierzaki, potem życie te akcje ograniczyło. Zrobiła rekonesans, obiecała pomoc i dt.
Zaczęłyśmy w sobotę wieczorem od starszego miotu - tarasik, zimna lemoniadka, obserwacja. Pierwsza parka złapała się błyskawicznie, trzeci trochę się zastanawiał, czwarty bardzo ostrożny, ale przysmaczek skusił. W sumie - ze 20 minut. A matka?

Obrazek * Obrazek

Kręciła się w pobliżu, zaglądała do klatki - potem znikła. Wieczór, znikłyśmy i my - kociaki przy klatce zostały, ciepło, nic im nie grozi. Po drodze rozmawiałyśmy z sąsiadami. Kotów sporo, nie wiadomo ile, nie wiadomo jakie ani gdzie mieszkają, nikt ich nie rozróżnia, tri i czarne. Mignął mi jeden jasny szarawy, chyba nacięte uszko.

Obrazek * Obrazek

Niedziela świt telefon - jest czarna w klatce przy kociakach! Biegnę pędzę, Marta też jest - kocur… Do kontenerka, łagodny, pełno blizn po pogryzieniach. Maluszki do dt do Marty - noc w kontenerze wystarczy. Potem poranna kawka na tarasie, w porannych planach łapanie dorosłych, wieczorem na sąsiedniej działce - łapanie drugiego miotu. Złapało się kolejne czarne - nie matka, a plany wzięły w łeb, bo sąsiednia działka zaczęła karmić…

Obrazek * Obrazek

Porzuciłyśmy kawkę i z klatkami poleciałyśmy do kociaków. Jednego sąsiadka złapała w ręce, drugi i trzeci do klatki na sznurek - maluszki z lekkie, klatki nie zamykały, czwartego zabrała matka. Zabrałam dorosłe czarnuszki do lecznicy - Retkinia Vet-Med, wykołowałam dwie dodatkowe klatki, dowiozłam, odjechałam - musiałam mieć parę godzin na pilne sprawy. Marta została, złapała ostatniego malca, potem na kociaki w kontenerze tri matkę. Przyjechałam około 14tej, w drugiej klatce siedziała kolejna tri - też matka, bo gdzieś nosiła jedzenie w pyszczku… Trzeci miot nie wiadomo gdzie… Nie wypuszczę, drugi raz nie wejdzie. Znów do lecznicy na Retkinię - tym razem z 2x tri plus czwórka maluszków. Maluszki - caliciwirioza, „pakiet wstępny” i do dt do Eweliny, tri - zostają sterylki. Ogromnej wyrozumiałości lekarek i ich chęci pomocy zawdzięczam to, że kotki zostały na zabieg - niedziela, szpitalik w zasadzie pełny, z trudem wygospodarowały miejsce. Dziękuję bardzo.
Zdjęcie tylko jednej tri - drugą sfocę przy odbiorze, dla potomności, i maluszki.

Obrazek * Obrazek

Klatki trza odwieźć, niech dalej łapią. Do całodobowej już nic mi nie przyjmą, trzeba czekać na otwarcie lecznicy Na Złotnie, czynnej od 16tej, i liczyć na ich zrozumienie i wolne miejsca. Poczekam do wieczora, niech się koty łapią - żeby jechać na to Złotno raz, przed zamknięciem. Złapały się dwa - w końcu czarna matka i pingwinka. Właśnie dzwonili z lecznicy, ze pingwinka też karmi - czwarty miot do znalezienia…. Czyli dwa mioty mamy, dwa do znalezienia. Załamka to mało powiedziane…

Obrazek * Obrazek

Na Retkinię - bo znajomy wrócił zza wschodniej granicy i ma cykloferon potrzebny dla kociaków. Na Górniak do dt Eweliny. I znów - zawieść klatki na Kraterową. Byłam koło 21szej, jedno czarne w klatce, przełożyłam do kontenerka, do lecznicy pojedzie w poniedziałek rano z tymi, co nocą się złapią. Rano - wiem, że złapały się dwa - ten jasny z naciętym uszkiem - wypuszczony. I chyba kolejne czarne - może to, które zerkało na mnie zza krzaczka?. Już są w lecznicy - tym razem w Futrzaku, bliżej jest Amicus przy Łagiewnickiej, ale miejskie sterylki robi tylko we wtorki i czwartki…
I jeszcze maluszki w dt u Eweliny - zmyliła mnie maskotka w klatce, myślałam, że jakiś rudasek się przybłąkał.

Obrazek * Obrazek


W sumie z tego rejonu - Jarowa - Kraterowa - dwa mioty po cztery kocięta i siedem dorosłych kotów. Dwa mioty jeszcze gdzieś są - bez matek. Czy to wszystkie koty - nie wiem. I Marta, i ja obchodziłyśmy okoliczne domy informując o poszukiwanych kociakach, o łapaniu kotów, wypytując o ich ilość, kolory. Nie mamy żadnej pewności…. W sąsiedztwie miejsc, gdzie podejrzewany obecność maluszków - stoją miseczki z woda i karmą.


Słowo wyjaśnienia w kwestii tych pozostawionych bez matek kociaków - wiem, że dla niektórych taka decyzja może być kontrowersyjna, ale kot rzadko wchodzi do klatki drugi raz. Wypuszczona kotka będzie rodziła kolejne mioty - które zwyczajnie nie przetrwają, bo taka jest statystyka - ginie ponad 90% kociąt. Jeśli nie wierzycie - powiedzcie, gdzie są te wszystkie koty? Sąsiedni obrazek to wyjaśnia…

Obrazek * Obrazek

Więc statystycznie - jeśli nie odnajdziemy tych dwóch, poświecimy te dwa. Tylko albo aż. Ale uniknie śmierci kilkanaście kolejnych miotów - które po prostu się nie urodzą. Kotki nie rodzące co pół roku będą zdrowsze. Trudno odłożyć na bok emocje i spojrzeć statystycznie, ale czasem trzeba, choć to boli.



Na koncie mamy debet ok.4tysięcy - utrzymanie malców biorą na siebie dt z moją pomocą. Sterylki, kastracje i leczenie maluszków (dwie wizyty) - UMŁ. Staramy się korzystać jak najwięcej z tego, co oferuje UMŁ dla kotów wolnożyjących. Ale odrobaczenie, szczepienia, książeczki zdrowia - to już zabiegi płatne. Pomożecie?

Jeśli tak - konto 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040 Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4 - z dopiskiem „maluszki”.
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lip 02, 2019 8:15 Re: Łódź-FFA 2019 - koci weekend -> str.9

Wieczorkiem Marta obleciała okolicę, odpytała o koty - i jedną klatkę zostawiła w starym miejscu, dwie - na dwóch innych podwórkach.
W nocy wszystkie trzy złapały po kocie.

Czyli - będziemy kontynuować.

Kociaków ani śladu....
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro lip 03, 2019 7:42 Re: Łódź-FFA 2019 - koci weekend -> str.9

Wtorek rano - trzy kot w klatkach - ten oswojony już wycięty - wypuszczony.
Czarny młodzian i czarna w ciąży - do Futrzaka.

Wtorek wieczór - znalezione dwa kociaki tej nieplanowanej trikolorki. Maleńkie, niewiele ponad 4 tygodnie, same jeszcze nie jedzą. Trikolorka podobna do dwóch pierwszych i burasia.
Wet o do dt do czwóreczkie pierwszej tru - wiem, nie łaczy się miotów, ale nie mamy wyjścia. Czaru też brak - do domu wrócilam przed północą.
Są o połowe mniejsze od krewniaków w klatce. Na szczęścei dostaliśmy paczkę convalescence support, jest czym podkarmiać.

W klatce - znów ten oswojony już wycięty - nakarmiony, wypuszczony.

Mignęły kolejne - czarne młode, czarne dpor zrudziałe albo szylkretka, bury pingwin jeden albo dwa - młody szedł blisko, drugi widziany z daleka, może ten sam

Akcia się rozszerza - dzwoniła pani z przyległej ulicy - bury, jasny bury-bury i bury pingwinek u niej, młode.

Zdjęcia maluszków mam, ale nie mam siiy obrobić i wkleic....
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro lip 03, 2019 8:08 Re: Łódź-FFA 2019 - koci weekend -> str.9

o matko :strach: :strach: :strach:
ale dzieciaki kociaki w większości piękne, zdrowe. Dobre i to.

Oczywiście podeślę coś
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob lip 06, 2019 16:48 Re: Łódź-FFA 2019 - koci weekend -> str.9

kocka

Avatar użytkownika
 
Posty: 4806
Od: Pt lut 27, 2015 22:02
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie lip 07, 2019 21:59 Re: Łódź-FFA 2019 - koci weekend -> str.9

dzięki!
---
:smokin:
http://domowepiwniczne.blogspot.com/ <- a to nasz blog, można poczytać
i pomóc nam robiąc zakupy w Zooplus'ie - kliknij w banerek sklepu na pierwszej stronie bloga

jesteśmy też na FB -> https://web.facebook.com/IKtoTuMruczy/

ewa_mrau

Avatar użytkownika
 
Posty: 8490
Od: Pon sie 30, 2010 12:57
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw lip 11, 2019 7:56 Re: Łódź-FFA 2019 - koci weekend -> str.9

Prezent ślubny

Obrazek

Nie, nie - nie wyszłam za mąż. Ale prezent dostałam. Kompletne zaskoczenie - takie, że się nie zachowałam, zwyczajnie zgłupiałam - bardzo przepraszam Darczyńców. Nawet im życzeń nie złożyłam - co niniejszym czynię - naj-naj-najlepszego, wszystkiego, co tylko możecie sobie wymarzyć!
A było to tak - dzwoni administratorka bloga, że ktoś w związku ze ślubem chce coś przekazać, dała mój telefon. Telefon zadzwonił, przyszli bardzo sympatyczni Państwo Młodzi i wręczyli kopertę. Nie zajrzałam przy nich, jakoś głupio mi było, zawsze mi głupio, jak ktoś ot tak daje mi pieniądze na koty. Podziękowałam, porozmawialiśmy chwilę, jak zwykle w biegu. Zajrzałam po Ich wyjściu. I zdębiałam - w kopercie było 10!! (słownie - dziesięć!!!) stuzłotówek!!! Szok, zwyczajny szok!! Dobrze, że wg lekarza serce mam w porządku, bo mogłoby mi wysiąść .
I jeszcze coś bardzo miłego - Państwo śledzą nasz blog - na podstawie tego, co tam piszemy uznali, że warto w nas „zainwestować” - to się nazywa uznanie i sukces!!
Zdarzyło się to dnia 6 lipca roku pańskiego 2019 - a opisuję dopiero teraz, bo ciągle wracam do domu po nocy i padam….
Kochani, jeszcze raz bardzo, bardzo dziękuję!!!

I w tym euforycznym nastroju opowiem Wam o młodzieży - narzekamy na nich wszyscy, ale podobno starożytni Egipcjanie tez narzekali… O dwóch nastolatkach, które ostatnio kocio spotkałam.


Amelia - jakoś w końcu lutego 2019 zobaczyłam na FB info o znalezionym prawie brytku, napisałam do autorki. Chwilę rozmawiałyśmy, chciała kota zabezpieczyć, uzyskała zgodę rodziców - ale znikł. Pojawił się w kwietniu - i wróciłyśmy do rozmów.

Obrazek * Obrazek

To relacja Amelii:
„Pojechałam z koleżanką na rower, i zobaczyłam że wielki szary kot leży w krzakach. Próbowałam podejść bliżej ale uciekł. Zostawiłam miskę z jedzeniem w tym miejscu i poszłam popytać mieszkających tam ludzi. Każdy mówił to samo - kot błąka się już od roku i szuka jedzenia. Poszłam tam następnego dnia - czekał przed miską, podeszłam bliżej, ale uciekł w krzaki i tam czekał aż nałożę jedzonko. Dałam, mu na imię William. Po kilku tygodniach takiego dokarmiania zaufał mi i dał się głaskać. Zawsze, gdy przychodziłam go nakarmić głośno miałczał. Był na terenie w którym zjeżdżają się tiry i ciężarówki. Wielokrotnie był wyganiany z tamtego miejsca przez starszą panią. Kiedy pewnego razu tam przyszłam, nie było go. Szukałam, wolałam - ale nie było po nim śladu. Nie pojawiał się przez tydzień. Było mi bardzo smutno że znikł. Oczywiście codziennie przychodziłam w tamto miejsce, miałam od mojego domu mniej więcej 700 metrów, chodziłam łąką i kawałek lasem. W końcu wrócił. Czasem odprowadzał mnie do lasu. Zawsze kiedy do niego szłam widziałam, jak bardzo na mnie czeka. Zawsze był bardzo szczęśliwy że mnie widzi. I wtedy stwierdziłam że ten kot nie może mieszkać na dworze. Rozwieszałam wszędzie gdzie się dało ogłoszenia, pisałam w internecie, pytałam ludzi po domach. Kilka osób się odezwało, a jeden pan nawet przyjechał zobaczyć go, bo zginął mu podobny. Niestety to nie był ten.. A William nadal był na dworze. Moja koleżanka zaoferowała pomoc - przetrzymanie kota w garażu - kot próbował wchodzić do jej domu, ale gdy nie było jej rodziców ). A ja szukałam pomocy, jakiejś fundacji, osoby która by go chciała. I udało się - kocurek został wykastrowany i oddany do nowego super domku .”

Tak było - na początku maja pojechałam po niego.

Czekała na mnie Amelka - dziewczynka 13letnia z koleżanką - 12letnią. Panny kupiły u weterynarza tabletki na odrobaczenie, preparat na odpchlenie - nie miały jak pokazać kota w lecznicy, trochę ciężki, więc poszły, opowiedziały, i wróciły z odpowiednimi preparatami. Kot mieszkał sobie w pomieszczeniu gospodarczym - z pełnym wyposażeniem - kuweta, miseczki, legowisko, kocyki, zabawki, tunele, a dziewczynki dotrzymywały mu towarzystwa w każdej wolnej chwili. Nie wypuszczały go - nie chciały, by wychodził, raz już znikł i wrócił w gorszej formie. Przeprowadziły dokładne rozeznanie - kot był widywany kilka miesięcy wcześniej, zanim trafił do Amelki. W okolicy jest sporo działek letniskowych - dziewczyny wywieszały tam ogłoszenia, odpytywały działkowiczów. No i do kota strzelano - ma śruciunę pod skórą u nasady uszka, może mieć więcej niewyczuwalnych…
Ustaliłyśmy, że wykastruję go i będę szukać w domu, koniecznie bez możliwości wychodzenia - w dużym, mieście łatwiej. Że przeprowadzę z chętnymi rozmowę wstępną, jeśli uznam ich za odpowiednich opiekunów - rozmowy ostatecznie przeprowadzi i decyzję podejmie Amelia.

Na drogę kocisko dostało wyprawkę w dużym pudle - do zdjęcia wyjęłam posłanka, kocyki i zabawki, jednak kocur uperfumował - szybko wrzuciłam do prania. A panny tłumaczyły i przepraszały, że tak mało, bo kupowały z własnego kieszonkowe i tylko na tyle wystarczyło!!! Oj, dziewczyny :)

Obrazek * Obrazek

Kastracja, szczepienie - szukamy domu. Znalazł się szybko - przypadkiem, bo młoda para chciała KOTA do kochania, a nie do dekoracji, i generalnie na wyglądzie im nie zależało, miała być mizialk.
Zgodnie z umową przeprowadziłam przepytanie wstępne, potem Amelka - zaakceptowała, kocisko pojechało. Dostaję czasem zdjęcia - ale więcej dostaje Amelka - i tak ma być.

Obrazek * Obrazek

Dobrze mu - chyba mu nawet futerko z szarego zrobiło się bardziej niebieskie.

A na FB widzę, że Amelia ratuje kolejne koty. Brawo, Amelio!



Dagmara - lat 15. Też FB - wypatrzyła kocięta, zaalarmowała dorosłych, ktoś napisał, że jest dla nich dt, czyli mogę spróbować łapać. Umówiłam się z Kingą - chciała pomóc w łapaniu - na sobotni poranek 2019.06.15. Jesteśmy na miejscu, czeka Dagmara, która kociaki wypatrzyła i szuka pomocy dla nich.

Obrazek * Obrazek

Kociaków niet - wczoraj ktoś (autorka postu chyba - nie uczestniczyłam, mogę trochę mylić) złapał jednego kociaka, więcej nie zdołał, zaalarmował Animal Patrol - przyjechali, stwierdzili, że w szczelinę szer.60cm miedzy budynkami wejść się nie da, że takich kotów się nie łapie, podobno próbowali kijem wygarnąć kociaki… No to se poszły…
Z drugiej strony przyblokowy ogródek, szczelina zamknięta płytą - pojawia się karmicielka, wg niej płyty zdjąć się nie da, tę kotkę zna, wróci, poprzednie kociaki przyniosła jej i sąsiadce i zostawiła… Kotki nie wysterylizowała - powody jak zawsze.
Płyty faktycznie zdjąć się nie da, ale nie potrzeba, wejść za nią można - sprytnie zamocowana. No to weszłam dla porządku. Miejsce nie wyglądało na stałą siedzibę kociej rodzinki, żadnego miejsca, gdzie mogłyby np. schować się przed deszczem, żadnej miseczki w pobliżu.
Wg Dagmary - przypominam, 15lat - kociaków jest 6 - jeden - złapany przez owego kogoś - w środku nocy trafił do Kingi, już jest jej i koniec. Piątka uciekinierów i kotka pewnie kręci się w okolicy. Trochę łazimy, pytamy ludzi, zaglądamy w dziury, szukamy miseczek - nic. Więcej nie wymyślimy, uzgadniamy z karmicielką i Dagmarą, że zawiadomią, jak kotka wróci.

Obrazek * Obrazek

Wróciła w czwartek 2019.06.20 - Boże Ciało, szczęśliwie miałam wolne, Tzn wtedy zauważyła ją Dagmara i zadzwoniła, bo karmicielka widywała kocią rodzinkę od kilku dni…. Dlatego nie zadzwoniła? Nawet nie pytałam…
Kotka z maluszkami spały pod blokiem - prawie sięgnęłam ją ręką - prawie..

Obrazek * Obrazek

Za to od razu udało się z pomocą Dagmary capnąć dwa kociaczki - pozostałe dwa i matka schowały się pod podestem i opaską w wypłukanych przez wodę norkach. Kawałek jednego maluszka wystawał - złapałam, ciągnęłam, nie urwałam - dołączył do kontenerka.

Obrazek * Obrazek

Ustawiłyśmy klatkę-łapkę, dolożyłyśmy kontener z trójeczką - niech wołają mamę albo braciszka.
I zaczęła się najtrudniejsza część łapanki - czekanie. Czasem czekać trzeba wiele godzin… Jeśli można klatkę bezpiecznie zostawić - idzie się do swoich zajęć. Ale rzadko można - raz - kota w klatce łatwo skrzywdzić, dwa - klatka kosztuje prawie 400zł, a metalowa, każdy złomiarz chętnie przygarnie.
Więc czekamy z Dagmarą, która cały czas towarzyszy i pomaga. Godzina ciszy - wyszła kotka. Rozejrzała się, schowała. I znów cisza….. Maluszka też nie ma.
Tak w ogóle to powinno być pięć maluszków - ale jeden gdzieś przepadł…. Ani Dagmara, ani karmicielka nie widziały go od kilku dni… Miejmy nadzieję, że nie stało się nic złego, ktoś wziął do domu…

Obrazek * Obrazek

Kolejna godzina - kotka wyszła. Nie do klatki - a w kierunku samochodów. Na szczęście miałam drugą, postawiłam. A kotka szła i szła - wolno, bardzo ostrożnie stawiając łapki, wyraźnie sprawiało jej to ogromny problem, szczególnie przednie łapki oszczędzała - na zdjęciu widać, że stópki spuchnięte. Nich się złapie!!! Coś jest z nią źle, musi się, złapać - inaczej nie damy rady jej pomóc. Chyba posłuchała, bo weszła do klatki, zamknęła. Cały czas powolutku - jak na zwolnionym filmie.

Obrazek * Obrazek

Ciemno zaczęło się robić, maluszka nie ma, kocia rodzinka dzięki Fundacji Niechciane i Zapomniane ma zamówione miejsce w lecznicy Braci Mniejszych w Konstantynowie, trzeba zawieźć. Pojechałyśmy z Dagmarą - oczywiście za zgodą i wiedzą jej rodziców.
Jeden kociak już przepadł, jeden został - nie wkopiemy się pod blok… I znów Dagmara - poprosiła o zostawienie klatki-łapki, poczeka na kociaka w nocy, z rodzicami uzgodniła, zgadzają się. No i siedziała prawie do rana - bez skutku…
Rano zostawiła ociupinkę jedzenia przy kociej norce - znikło, znaczy kociak jest. Kolejny dzień też spędziła na próbach łapania maluszka - kilka godzin siedziała przy klatce… Tyle że kociak z norki uciekł, ukrył się pod samochodami. Dagmara do wieczora nasłuchiwała i w końcu wytypowała samochód, w który się ukrył. Znów pojechałam, znalazłyśmy właściciela, otworzy maskę - samochód nowy, z tych, które mają od spodu zamknięta obudowę silnika, Może z kanału dałoby radę kociaka wyciągnąć - ale pan kategorycznie wybił nam z głowy pomysły jeżdżenia na kanał z powodu jakiegoś kota. Pozostało czekać.
No tośmy czekały. Klatki po obu stronach samochodu, my w punktach obserwacyjnych - żeby widzieć, czy maluch gdzieś dalej nie wieje. Nie wiał - pomiaukiwał, Dagmara puszczała z telefonu kocie miauczenie, odpowiadał, czasem wychodził z silnika na ziemię - ale sięgnąć go nie miałyśmy szans. W końcu Dagmara wpadła na pomysł poczęstowania do mlekiem - i poskutkowało. Północny kurs do lecznicy, wizyta u kociej mamy i rodzinki - chore łapki kotki to świerzbowiec drążący - tak rozwinięty, że poduszeczki łapek to żywe rany… Kociaki też miały ogniska świerzbowca - niewielkie. Teraz można im pomóc, wyleczyć - świerzbowiec drążący wredny, ale wyleczyć się da. Portreciki - pierwsza trójka, samochodowy kocurek i mama - widzicie opuchnięte łapeczki?

Obrazek * Obrazek * Obrazek

Stan na dziś - koteczka wysterylizowana, odwieziona do karmicielki, dolecza się u niej w domu, może się oswoi, kociaki w Lecznicy Braci Mniejszych czekają na domy, a Dagmara nie może przestać myśleć o jednym z nich - o tym, w którego uratowanie włożyła tyle wysiłku, o czarnuszku ze śmieszną misiowata mordką..

Obrazek * Obrazek


A pointa?

W mojej szkole wisiał napis „Takie będą Rzeczypospolite, jaki ich młodzieży chowanie”. Cieszę się, że spotkałam Amelię i Dagmarę. Że są takie małolaty - bo ta wrażliwość w nich zostanie. Ciszę się, że mają rodziców, którzy doceniają tę cechę. Nie umiem napisać dyplomatycznie - ale rodzice - jeśli macie TAKIE dzieci - to Wasza zasługa. Że nie zabraniacie, a delikatnie pomagacie, że pozwalacie na samodzielne działanie. I oby Was i takich dzieciaków było jak najwięcej.

A ja - cóż, tradycyjnie poproszę o pomoc finansową - nie pisałam o Skarpetce, której niestety się nie udało, o Smarkatce, którą po czterech latach walki trzeba było pożegnać… Mam w ogóle mam zaległości - ale przez tydzień łapało się w okolicy Jarowej - chyba 11 kotów, 10 kociaków, wczoraj próbowałam łapać w centrum miasta chorego kota, którego wypatrzyła przyjaciółka. Nie udało się, będziemy próbować dalej, za to złapał się czarny jajeczny, a ja wróciłam do domu o północy.
Więc rozumiecie…

Więc - konto 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040
Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4
dopisek do wpłat - po prostu - koty.
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw lip 11, 2019 11:15 Re: Łódź-FFA 2019 - prezent ślubny -> str.9

Twój wpis jak zwykle czytałam z rozdziawioną buzią zapominając o bożym świecie.
Mam uśmiech na gębie, że dzieciaki i mamusia uratowane, i że tak WSPANIAŁE DZIEWCZYNY spotkałaś. Brawo dla nich :1luvu: .

przelew poszedł
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw lip 11, 2019 16:14 Re: Łódź-FFA 2019 - prezent ślubny -> str.9

Aż mi się miękko na sercu zrobiło - wspaniałe dziewczyny! I jak dobrze, że wsparłaś ich wysiłki, takie udane akcje dodają skrzydeł i chęci do dalszego działania!
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 59699
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt lip 12, 2019 10:05 Re: Łódź-FFA 2019 - prezent ślubny -> str.9

pisiokot pisze:Mam uśmiech na gębie, że dzieciaki i mamusia uratowane, i że tak WSPANIAŁE DZIEWCZYNY spotkałaś. Brawo dla nich :1luvu: .


Dlatego MUSIAŁAM napisać :)

Dzieciaki w sumie, bo co to jest 15 lat, nie mówiąc o 12-13 - a takie rozsądne, empatyczne i myślące :)

No i rodzice - którzy delikatnie wspierają działania dzieciaków, nie zabraniają :)
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon lip 15, 2019 17:11 Re: Łódź-FFA 2019 - prezent ślubny -> str.9

Czarny weekend

Obrazek

Zaczął się jak zwykle - kilka dni wcześniej. Od panleukopenii jednego z sześciu maluszków z Jarowej - tego wg karmicielki najbardziej oswojonego. Niewykluczone, że już n działce zaczynało się coś z nim dziać, dlatego był taki spokojny. W dt biegunka i wymioty, wet - test, diagnoza. I niestety uśpienie - wiem, ile wysiłku i kosztów pochłaniają próby leczenia z pp takich maluszków i jaki mają skutek…. Dla pozostałej piątki surowica, antybiotyk i obserwacja - tyle można zrobić.

Czwórka starszych w dt u Marty - zaszczepiona była od razu. Nie mały kontaktu, ale są z sąsiednich działek - więc trzeba uważać.
Kolejnego dnia - kolejny maluszek - jadowicie żółte wymioty, cementowoszara biegunka.
Potem kolejny - trzeci.
Z miotu większych została tylko tri. I dwa z miotu zupełnie maleńkich.

Obrazek * Obrazek

Sobota 2019.07.13 - bawią się, jedzą. Nadzieja.

Od rana z lekka nieprzytomna poleciałam na Kilińskiego / Narutowicza - jest tam chory kot wypatrzony przez moją przyjaciółkę, od kilku dni próbuję go złapać. Ciężko, bo kot ostrożny, a karmią wszyscy. Zostawiłam klatkę pod opieką pań z saloniku, pojechałam odpocząć po nocnych próbach szukania takiego jednego kota z mojej okolicy - bezskutecznych. Wróciłam po południu - klatkę ktoś zamknął. Panie widziały, próbowały otworzyć, nie umiały, a zadzwonić - nie miały czasu… Więc chyba odpuszczę temu kotu….
Dla pogłębienia nastroju po 18tej zadzwoniła Wioleta - przejeżdżała z dzieckiem Lutomierską, kot szedł bardzo powoli przez jezdnię, zatrzymała się, pomogła mu przejść na chodnik - tyle mogła zrobić z maleńkim dzieckiem. I zadzwoniła - pojechałam.

Obrazek * Obrazek

Zobaczyłam go na zamkniętym podwóreczku, wyglądał strasznie - dobiłam się tam, próbował uciekać po jakiejś kupie osłoniętej folią na dach komórki, syczał, straszył pazurami. Pani z podwórka zarzekała się, że nie jej. Niosłam go do samochodu za kark - jak nieślibyście brudnego, mokrego (padało), zasmarkanego kota, który próbuje atakować pazurami? Z okna kamienicy - tego po prawej na IIp krzyczała jakaś baba - tak, baba, nie pani, nie kobieta - co robię z tym kotem, mam go natychmiast zostawić, on jest chory!! Spakowałam zwierzaka do samochodu, przeszłam na drugą stronę - niestety nie umiem wrzeszczeć tak, by przekrzyczeć ruch na Lutomierskiej - właśnie dlatego zabieram, że chory i że szkoda, że nie zainteresowała się nim wcześniej. Grzeczna nie byłam, wręcz przeciwnie.
Krzyczała jeszcze, że właściciele kota mieszkają na tym malutkim podwórku.

Powiedzcie mi, dlaczego większość ludzi potrafi krzyczeć i mieć pretensje, kiedy ktoś coś robi, a nie potrafi zadziałać wcześniej? Widać chorego kota - naprawdę nic nie można zrobić? Chociażby zwrócić uwagę właściciela. Jeśli zwierzę skrajnie zaniedbane - to może policję zawiadomić? Jakąś organizację? COKOLWIEK,

Obrazek * Obrazek

Kot skrajnie odwodniony, zanik mięśni taki, że nie było jak się wkłuć zastrzykiem, oczy i nosek zaklejone gilem, w tym gilu - dobrze zaschniętym - wszystkie łapki. I ten zapach - zaawansowana mocznica… Tylko jedno można było zrobić…

Pojechałam na Narutowicza, może tamtemu zdąży się o pomóc - posterczałam z klatką, kot znów nie przyszedł…

Wieczorem zadzwoniła Ewelina, że mały burasek coś niewyraźny - ale ani wymiotów, ani biegunki. Że pewnie przewrażliwiona, Czekamy do rana. Rano jakby żywszy, coś tam pojadł czekamy do południa - może surowica walczy z wirusem, może…

W niedzielę rano też trochę na Narutowicza posiedziałam - skutek jw.

Po południu znów Ewelina - z małym buraskiem źle….


A u mnie z dziadziusiem Bambo źle - pisałam o nim kilka razy, staruszek szkielecik trafił do mnie grudniu 2018 po śmierci opiekunki, cieniutki i słabiutki, długo się wahał, którą stronę tęczy wybrać - w końcu został. Przytył, futerko zaczęło błyszczeć, potrafił się bawić, spał zawsze na mnie, głodny w nocy tak długo deptał i gryzł w nos - jedynym maleńkim ząbkiem - że wstawałam i dawałam jeść.

Mniej więcej miesiąc temu zauważyłam zgrubienie na czółku u nasady nosa - lekarka pokręciła głową, ale że kiciuś ładnie jadł, ładnie wyglądał i znów odrobinę przytył - dostał steryd. Miał ten steryd dostawać co jakiś czas - tak długo, jak się da. Bo w sumie wiadomo było, co rośnie, że diagnostyka wielkiego sensu nie ma - nikt nie zoperuje wnętrza kociej główki, a prawie 20-latek operacji nie przetrzyma.

Owo coś rosło - ale nie na zewnątrz. Zdeformowało Bambusiowi buzię. Uroda nie najważniejsza, nadal miał apetyt i chęć do życia. W piątek zauważyłam, że przy oddychaniu zdarza mu się jakby chrapać, w sobotę chrapał częściej. A w niedzielę nie bardzo chciał jeść i miał odruchy wymiotne - bez wymiotów. Obejrzała dokładnie buzię - coś wypychało się z główki w kąciku prawego oczka….

Obrazek * Obrazek

Więc kiedy zadzwoniła Ewelina, że z buraskiem źle - zapakowałam Bambusia, pojechałam po buraska….

Dwie trikolorki - ostatnia z większego miotu i jedyna z mniejszego - spały, mała się obudziła, ruszyła do miski.

Zabrałam maluszka. W lecznicy złapał mnie telefon Eweliny - większa szylkretka…


Została nam jedna maleńka - boję się zadzwonić…
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon lip 15, 2019 17:38 Re: Łódź-FFA 2019 - czarny weekend -> str.9

Aniu, nawet nie chcę myśleć, jak się czujesz :( :cry: :placz:
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 59699
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon lip 15, 2019 19:51 Re: Łódź-FFA 2019 - czarny weekend -> str.9

Ania, bardzo mi przykro :( To takie niesprawiedliwe :(
Trzymajcie się dziewczyny <3

Pietraszka

Avatar użytkownika
 
Posty: 8558
Od: Nie lis 23, 2014 15:40

Post » Pon lip 15, 2019 19:58 Re: Łódź-FFA 2019 - czarny weekend -> str.9

[*] :(

Bardzo współczuję...
Obrazek

violet

Avatar użytkownika
 
Posty: 4565
Od: Pon sty 07, 2013 17:17
Lokalizacja: koło Torunia

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 211 gości