» Śro lip 10, 2019 12:14
Re: Słodziaczek Zuzia i Gryzelda Polusia zapraszają po raz 4
Nie gniewam się Gosiu o to co piszesz. Czy sklep jest pechowy ? Nie wiem ale to chyba raczej nie wina sklepu tylko ludzi. Za 3 miesiące minie mi 5 lat jak tu pracuję . Aśka to mój czwarty kierownik pod którym pracuję i widzę , że tylko za czasów pierwszej kierowniczki w tym sklepie naprawdę było dobrze. Pracownicy byli wyszkoleni , każdy znał swój zakres obowiązków, każdy wiedział co ma robić i wszystko dobrze szło. Po ok roku od naszego otwarcia otwierali kolejny sklep i I z- ca kierownika obejmował tam funkcję głównego kierownika . Padła propozycja , że kto chce może przejść na nowy sklep . Ponad połowa przeszła bo miały bliżej do pracy i praktycznie od tego czasu zaczęły się problem z personelem. Długo brakowało nam ludzi a ci co przychodzili nie koniecznie mieli pojęcie o pracy w sklepie. I taka passa ciągnie się do dziś. Przez te lata zauważyłam , że ludziom po prostu nie chce się pracować a wręcz uważają , że pieniądze im się należą za to , że przyszli choć i z przychodzeniem bywa różnie. Albo trafiają się osoby z problemem alkoholowym co po 10 tym po wypłacie giną na kilka dni , albo niestabilni emocjonalnie , albo tacy co przychodzą jak chcą i w nosie mają grafik. Ciężko jest o dobrego pracownika bo po tych wszystkich pisowskich plusach ludziom przestało zależeć na pracy.
Mamy kilka takich kwiatków. Moja jedna koleżanka ze stoiska zwolniła się z pracy bo przechodziła na emeryturę po czym po dwóch miesiącach zatrudniła się znowu . Przepracowała kilka miesięcy i poszła na L4 bo ją kolanko bolało . Na zwolnieniu jest już 6 miesiąc i ma to gdzieś. Nadal jest zatrudniona czyli lata pracy jej lecą , dostaje jakieś grosze z zusu i emeryturę i ma wszystko gdzieś. Druga zwolniła się od nas jak wprowadził pis 500+ bo ma trójkę dzieci. Jak zwolnili męża a pracował na kolei to wróciła do pracy. Popracowała kilka miesięcy i poszła na L4 na 4 miesiące bo dostała krwotoku. Wróciła do pracy przepracowała kolejne 5 miesięcy i poszła na 4 miesiące na kręgosłup. Popracowała 3 miesiące i już 3 miesiąc jest na L4 bo nie wróciła po świętach wielkanocnych . Najpierw miała mieć przed zawał , później , że to kręgosłup , jeszcze później znów coś innego a teraz to jej chyba ślepa kiszka w uchu wyrosła bo za każdym razem jak kierowniczka pyta co jej jest to za każdym razem na coś innego choruje. Kolejna kasjerka nic jej nie było nagle nie przyszła do pracy a za dwa dni wpłynęło L4 . Nie wiadomo co jej jest a już ponad miesiąc na L4. Kolejna kasjerka zaszła w ciążę a ponieważ to ciąża zagrożona bo ma 42 lata więc poszła na L4 . Kolejna koleżanka ze stoiska której jak byłam na urlopie wyskoczył bark i też jest na L4 ale podobno w przyszły wtorek już wraca. Tak więc mamy mnóstwo pozajmowanych etatów tylko ludzi do pracy brak. Z czynnego zawodowo personelu jest 2 kasjerów, 2 osoby na stoisku i 2 głuche do wykładania towaru i 3 kierowników a z tego jeszcze 2 osoby są na urlopach.
Sama teraz widzisz , że kierowniczka nie ma zbytniego pola do popisu nie ma kogo pilnować i kogo cisnąć by wszystko było zrobione jak należy.
Kolejnym problemem są grafiki . Dostajesz grafik na koniec miesiąca ale z chwilą gdy go dostajesz możesz być pewna , że już jest nie aktualny bo wszystko się zmienia jak w kalejdoskopie. Przykład : byłam w sobotę 6 lipca po grafik . W grafiku miałam taki rozkład pracy na ten tydzień - poniedziałek od 14 do 22.30 , wtorek od 14 do 22.30 , środa od 18 do 6 , czwartek wolne , piątek wolne , sobota od 14 do 22 , niedziela wolne .
Grafik obowiązywał w moim przypadku 2 dni bo wczoraj uległ zmianie. W środę pracować miałam od 16 do 2, czwartek wolne , piątek od 14 do 22.30, sobota od 14 do 22 i niedziela wolne. Nie minął jeszcze dzień a tu kolejna zmiana tego jednego dnia wolnego w czwartek też już nie mam bo idę do pracy od 16 do 22.30 bo mam jako nadgodziny bo nie ma komu przyjść do pracy . Szkoda tylko , że nikt nie zapytał mnie o zdanie czy chcę przyjść na nadgodziny , czy mi pasuje , czy nie mam planów. Zawsze mi się wydawało , że nadgodziny nie są przymusem tylko pracownik decyduje czy je chce czy nie ale widocznie ja z innej epoki jestem. Całe szczęście , że niedziele są wolne bo pewnie jeszcze w niedziele bym musiała przyjść bo też nie ma kogo postawić. Czasami zaczynam myśleć , że teraz płacę karę za to , że byłam na urlopie.
Dobra wyrzuciłam to z siebie. Czy mi lżej ? Nie wiem . Jedyne co wiem to nie tylko u nas tak jest. Wszędzie z kim był nie rozmawiała z mojej branży wszędzie jest taka kicha bo brak ludzi do pracy.