Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
justyslopez pisze:Przeczytałam ten wątek i wydaje mi się, że mimo wszystko Jola powinna przestać przygarniac kolejne koty... Nie da się uratować każdego kota, za to przygarniajac kolejne i powiększając swoje stado szkodzi im i sobie. Wiem, że to trudne, ale czasem trzeba pomyśleć rozsądnie i robić tyle ile się da i udzwignie samemu.
Jeśli ktoś mi wyśle porządne opisy i zdjęcia kotów, nie ma problemu, mogę pomóc w robieniu ogłoszeń na olx, Gumtree itp.
ASK@ pisze:justyslopez pisze:Przeczytałam ten wątek i wydaje mi się, że mimo wszystko Jola powinna przestać przygarniac kolejne koty... Nie da się uratować każdego kota, za to przygarniajac kolejne i powiększając swoje stado szkodzi im i sobie. Wiem, że to trudne, ale czasem trzeba pomyśleć rozsądnie i robić tyle ile się da i udzwignie samemu.
Jeśli ktoś mi wyśle porządne opisy i zdjęcia kotów, nie ma problemu, mogę pomóc w robieniu ogłoszeń na olx, Gumtree itp.
Mimo, że ten wpis jest kilka stron wcześniej ,odniosę się i ja. Do tego i do podobnych.
Jestem karmicielem o ponad 10 lat. Mój teren zaopiekowuję tylko ja. Nigdy urząd naszego miasta i prokocie organizacje nie pomogły! Trzy tygodnie temu dostałam pierwszy raz worek karmy. Dzięki innej dziewczynie co awanturę zrobiła. NIGDY nikt z rzeczonych osób nie złowił NIGDY kota na moim terenie. Nie wykastrował, nie wyleczył, nie zaopiekował się medycznie. Mam pomoc i owszem ale od "obcych ludzi"
Jestem i byłam łapaczem. Teraz już mniej z klatką latam (zdrowie, poważna operacja kręgosłupa) ale trafia się mi co i raz nowe, podrzucone na osiedle nieszczęście. nie związanych z miejscem.
Dlaczego ta laurka? Ano, dlatego ,że nie wyobrażam sobie zostawienie kota domowego, kota chorego, nie nadającego się do życia na wolności bez opieki. Nie wyobrażam sobie przejścia obok gniazda maluszków uadjąc ,że ich nie widzę. Jesli nie wyrobie sie z namierzeniem ciężarnej kotki mam kłopot. A ludzie wywalają systematycznie. Teraz błąka się młoda trisia. Czy mam być obojętna tylko dlatego ,że mam zapełniony dom innymi biedami. Beze mnie, wierzę w to święcie, nie mają szans na przeżycie. Co mi po rozsądku, strachu, zakoceniu gdy wiem, że tam kot umiera. Że będę zbierać malce by je pogrzebać. Jak będą mieć szczęście to je uśpię zanim odejdą w męczarniach. Jestem zdaje się rozsądną osobą. Ale nie da rady stać się ślepym i głuchym! Nie, nie wszystkie koty da się uratować. Ale próbuję. By spojrzeć w lustro bez wstydu. Nie, nie zgarniam wszystkich do siebie. Wypuszczam każdego co jest dzikusem, jest zdrowy, dorosły, nie rokuje ale da sobie radę ... Ale co zrobić z "innymi"?
Sama piszę i robię ogłoszenia, sama robiłam i robię też foty. Zwykłym telefonem. Nie wyraźne ale domowe. Umieszczam je i wielu ludzi na nie właśnie "leci". Nie ma co czekać na wypracowane. Trzeba dawać z takimi jakie są. Potem się dołoży, zamieni, przy drugim da te lepsze. Teraz pomaga mi mimbla64 w fotach i wizytach przed adopcyjnych. Ale cały ogrom pracy jest mój. Znajduję domy. Nawet tym nie adopcyjnym. Burym strachulcom na przykład. Dorosłym. "Uszkodzonym" przez los. Nie odpuszczam. Jednego burasia z lasu oddałam po 2-ch latach do domu! Był ciągle ogłaszany. Jako dorosłą, charakterną dziewczynę. Ale za to jakiego domu! Co zadecydowało ,że właśnie ona? Fotka , gdzie mała cholera leżała z naszym kotem w objęciach. Oni mają takiego samego doroślaka. Warto nigdy nie rezygnować! dać szansę tym nawet nie adopcyjnym. Nie patrzeć na sezon kociakowy czy nie. Nigdy nie wiadomo kto zajrzy na stronę. 4 tygodnie temu, w pełnym sezonie maluszków, do domu poszedł 4-letni zakapior Pesel. Ktoś go podrzucił na klatkę. Kawał drania. Uroda taka se. Mialam myśl by poczekać. Tak mi się nie chciało klepać. A ogłoszenia szybko spadają. Maluszków darmowych pełno. Kto zwróci uwagę na dojrzałego, nieurokliwego facia z mordą zbója? Ma swój dom!
Nigdy nie wyróżniam ogłoszeń bo... mnie na to nie stać. Zawsze mam ich dużo. Poza tym to koszt nerek dla dzikunów. A ich też mam sporo. Choć wiele wykruszyło się z wiekiem. Ale ludzie ciągle dokładają nowe. W ciągu kilku tygodni ujawniło sie ich kilka. Niestety.
W ten długi, pokrętny sposób staram się wyjaśnić, że rozsądek każdy z nas ma. Jako taki Ale życie pisze dziwne scenariusze. Na pewno, chcąc odejść/zostawić biedę ,trzeba mieć klapki na oczach i pancerz na torsie. Ja Jolę rozumiem bardzo dobrze. Nie uratujemy wszystkich kotów. Święta prawda. Ale te co staną na naszej drodze już tak. Mamy na to szansę. Jednak ważne są adopcje. Jedna fota. Krótki tekst... Potem da się ich więcej. Napisze lepiej. Ale kot już krąży w necie. Nawet nie uwierzycie jak sporo moich zwierzaków tak domy znalazło. A nie odpuszczam wymagań. Nawet jak kot jest "nieadopcyjny". Nie luzuję swoich ustaleń. Nie po to ratowałam by kotu zgotować byle jaki los.
Mogę zaoferowac ew pisanie tekstów dla kotów. Próbki do recenzji są w moich ogłoszeniach Nie oferuję się ich dawać bo najzwyczajniej w świecie nie wyrabiam się na zakrętach. Do tego potrzebuję fotkę i opis krótki kota. Ale to wszystko do ustalenia. Gdyby oferta była konieczna.
Życzę zdrowia Joli. Wiary w to ,że każdy kot ma swoje miejsce na świecie. Tylko musimy domowi pomóc trafić na wybrańca. Tylko muszą być ogłoszenia!
justyslopez pisze:Nie mowie, ze nie pomogę z ogłoszeniami, tylko już się nie chce przerzucac argumentami kto ma rację. Uwierz, że za każdym razem jak widzę ogłoszenie, że kot potrzebuje pomocy to mam ochotę go do siebie zabrać, tyle, że wiem że nie mogę. Jest jakiś limit. Ty sobie sprawnie radzisz z adopcjami, więc to tez inna sytuacja. Skoro Jola ma teraz nadmiar kotów, kiepsko stoi zdrowotnie i na dodatek adopcji praktycznie nie ma to nie wyobrażam sobie żeby brała kolejne koty, tylko o to mi chodzi. W każdym razie nic się nie zrobi póki nie będzie konkretnych danych do ogłoszeń. Możemy sobie tylko tak na pusto pisać i tak nic to nie wniesie.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, jolabuk5, włóczka i 270 gości