Ewar, wykrakałaś
.
Otóz w Jaśmince (tak ją roboczo nazwałyśmy) zakochała się techniczka z lecznicy, w której była sterylizowana. No i kocia jedzie dziś do domu.
Ja miałam przeprawę z gospodarzem, 'bo taka łowna była, a teraz po żniwach to myszy go z domu wyniosą'. No i stwierdził, że musi sobie młodego kotka zorganizować. Na pewno nie pozwoli mi go już zabrać na kastrację.
Czy ktoś z czytaczy ma wieści o jakimś kociaku ze stajni, młodym paromiesięcznym, dla którego gospodarstwo będzie dobrą opcją? Myszów dostatek, a i ciepła obora z krowami dostępna.