Pierwszy dzień (a właściwie to noc) sam na sam z kotami:
05:00 - Pasio, który nocował w mieszkaniu, chce do Mamy - wypuściłem,
06:00 - Czitka jęczy, że skończyły się chrupki w miseczce - dosypałem,
06:30 - Balbinka jęczy, że głodna - nakarmiłem,
07:00 - Czitka chce do ogrodu - wypuściłem.
Dzień dobry koteczki !
A potem już było
z górki:
- nakarmić Cosię,
- otworzyć drzwi do ogrodu,
- nakarmić trzy dachowce, które usiadły pod kominkiem i czekały nie wiadomo na co,
- posprzątać kuwety,
- nakarmić Czitkę,
- nakarmić Balbinkę drugi raz,
- ściągnąć Cosię z daszku przed kuchnią,
- przeprosić Cosię za przerwanie sjesty.
Brat ma coraz lepsze maniery. W piątek nikogo nie straszył, a wczoraj chciał polizać Pasia, którego akurat głaskałem, ale Pasio się odsunął. Później spali obok siebie przytuleni pupami.
Dzisiaj w nocy przeżyliśmy chwilę grozy!
Godzina druga w nocy: walenie do drzwi i wrzask Balbinki!
Zapalam lampkę i widzę, że Balbinka bije łapkami klapkę w dziurze dla kota i jest bardzo zdenerwowana.
Zaglądam przez klapkę: Pasio.
Wyprosiłem Balbinkę do pokoju, otworzyłem drzwi, a tam Pasio i Brat: dobry wieczór, co słychać?
Samego Pasia bym wpuścił, ale z Bratem nie chciałem ryzykować. Powiedziałem im, że przyszli za wcześnie, bo śniadanie wydajemy o 8, a teraz kuchnia nieczynna.
Wrócili punktualnie i jeszcze przyprowadzili Mamę.
Rano, gdy wszyscy nakarmieni i kuwety posprzątane, można zjeść śniadanie. Popijam herbatkę, czytam gazetę, a tu wchodzi Brat: przyprowadziłem wycieczkę, oprowadzę ich, nie przeszkadzaj sobie - a za Bratem Pasio i Mama. Poczęstowali się chrupkami i rozleźli się po mieszkaniu. Mamę bardzo interesowały trzy tomy "Estetyki" Tatarkiewicza. Potem siedziała we wnęce pod biblioteczką, to nie pierwszy raz, chyba podoba jej się to miejsce.
Koniec relacji.