MonikaMroz pisze::( Smutno
Smutno. Ale pocieszeniem jest, że Wituniek miał cudny dom. Kochający go bardzo. Miał kociego przyjaciela, który odszedł dwa lata temu. Tęsknił bardzo za nim. Ludzie też. "Dobrano" mu kolegę, z którym natentychmiast się zaprzyjaźnił. Teraz on został sam.
Jak Wituniek był u nas, chorował. Zimne lato wtedy było. I bardzo deszczowy początek jesieni.Trafiłdo nas bardzo podupadły na zdrowiu. Potem doszły zębiska. Pani Ola nie wystrachała się jego problemów z paszczą. Czekali na niego długawo. Bo dość poważnie było. Wzięła chłopaka na doleczenie, przekonując mnie ,że jest odpowiedzialna. Bujała się z tym . Opracowała strategię i wiedziała kiedy coś się dzieje. Zaraz pędzili do weta. Wtedy uwierzyłam, że zadba o dzieciaka i nie żałuję. Wituniek doczekał się dwójki maluszków. Rodzina powiększyła się o chłopaków.
Był szczęśliwy bardzo.
Z jego adopcją wiąże się fajna historia. Zgłosiła się po niego Pani Maja. Była warszawianka co wyprowadziła się na Mazury. Przemiła kobietka. Miała dom w odległym miejscu. Bezpieczny. Strasznie fajna i bardzo otwarta. Jej koty wychodziły i taki byłby Wituś. Po przemyśleniach postanowiłam odmówić jednak. Bałam się ,że jako kot niepełnosprawny będzie bardziej narażony na wypadki. Wszak miał ograniczone widzenie.
W między czasie do Agneski wróciła Trusia z adopcji. Starsza kotka , która trafiła do niej po śmierci opiekunki. To też jest temat do opowiadania. U mnie był Daszek. U hanelki Bodzio... U innych inne.
Trunia miała najpiękniejsze w świecie szmaragdowe oczy. Wróciła z domu zwichrowana deczk. Zadziało się w nim nie fajnie. Życie ludziom zdrowie i los poplątało. Na kocie się odbiło. Trunia nie mogła się odnaleźć w DT. Bardzo przeżywała zmianę. Zaproponowałam Agnesce, że jeśli akceptuje warunki u Majki, to pogadam z nią o Trusi. Wiadomo, kot starszy. Problemy behawioralne. Zaraz mogą wystąpić problemy zdrowotne. Ale opowiem co i jak. Zobaczymy. Aga zgodziła się.
Zadzwoniłam. Powiedziałam o swoich wątpliwościach dotyczących Witusia. Ku memu zaskoczeniu, Majka przyznała mi rację. Mówiąc, że miała takie same obiekcje. Uff. Nabrałam powietrza. Zaczęłam nieśmiało
Wiesz Maju, jest taka kotka starsza, po przejściach, wróciła z adopcji...zanim rozpędziłam się z gadaniem padło
Wezmę. Kiedy mam przyjechać ?Zatkało mnie. Bardzo się wzruszyłam. Nie obchodziło Majkę nic, tylko to ,że kot jest w potrzebie.
Trusia dostała wspaniały dom na ostatnie dni. Rządziła w nim. Była rozpieszczana i kochana. Jak dopadły ją poważne choroby i starcze przypadłości (często nie fajne), Majka ze spokojem znosiła fanaberie Starszej Damy. Byłyśmy w stałym kontakcie. W 2014 roku , we wrześniu, zadzwoniła i łykając łzy powiedziała, że Trunia odeszła. Spokojnie. We śnie.
Majka to Majka Gałecka. Działa aktywnie na rzecz zwierząt w tak trudnym terenie. Gdzie ma się za nic zwierzęta. Prowadzi DT. Jest azylem dla zwierząt chorych, starych, nie adopcyjnych. Pełno jej na fb. Napisała pomocowy katalog/post dla osób szukających zaginione zwierzaki. Zawarła w nim wszystkie ważne działania jakie trzeba podjąć by kota odszukać. Żyje on już własnym życiem!
Jestem dumna okropnie ,że ją poznałam. Do dziś wzrusza mnie to ,że nie pytając o nic, wyraziła chęć dania domu niemłodej już kotce. Bo Trusia w dniu adopcji miała dwucyfrową liczbę latek. Nikt nie wiedział dokładnie ile. Była najstarszą i ukochaną kotką Pani Aldony. Której życie też jest tematem do snucia opowieści.
Dzięki Witusiowi Trunia znalazła ostatnią przystań.
Z Witusiem wiąże się i inna historia. Okazało się ,że Ola jest siostrzenicą p. Ani ,co zaadoptowała od nas Ignasia. Będąc u nas mocno Witunia wygłaskiwała. Ale to Ignaś skradł jej serce. Gdy zobaczyła go u Oli na parapetówce , wyściskała siostrzenicę i kota. I zaraz po tym do mnie obie zadzwoniły.
Jeden kot. A tyle zdarzeń.
Witusiek u nas
Z Żuniem (*)
Wituś bardzo się Żuniem opiekował. Gdzie był mały tam był i on. Mam nadzieję, ze jeśli Niebo istnieje to głównie zwierzęta mają prawo do niego trafić. Mam nadzieję, że chłopaki się spotkają i rozpoznają.