Dziś miałam naprawdę fajny dzień.
Rano pojechałyśmy do taty . Zapaliłyśmy znicze , posiedziałyśmy na ławeczce . Na przeciwko taty grobu rośnie wielkie drzewo które niestety sypie się strasznie ale za to latem daje przyjemny cień. Posiedziałyśmy z godzinę i wróciłyśmy do domu bo na dworze zaczynała się robić patelnia. Zjadłyśmy obiad i znów trzeba było wyjść bo umówiłam się z Duszek 686 , że odwiedzę koty w kociarni i oczywiście Kamperka którego jestem wirtualną opiekunką. Moja mama zaoferowała się , że pojedzie ze mną do kociarni więc dla mnie była to oczywiście okazja by pokazać jej jak fajne potrafią być koty bo jak wiadomo z moimi Zuzię uwielbia zaś Poli nie lubi bo się jej boi.
O 14,47 miałyśmy tramwaj a o 15,13 miał być autobus który miał nas zawieźć do kociarni. W drodze jak to w drodze zawsze musi się zdarzyć coś nieprzewidzianego więc oczywiście o 15,13 autobusu nie było.
Podjechał dopiero o 15, 20 a ponieważ to była krańcówka pan kierowca stwierdził , że skoro i taj już jest spóźniony bo przyjechał 7 minut po planowanym odjeździe to on jeszcze pójdzie siku bo mu się chce. Oczywiście siku rzecz święta i jak się chce to trzeba iść bo co se później będzie kierowca w portki lał więc poczekaliśmy aż zrobi siku i o 15,24 odjechaliśmy. Następny autobus który miał odjazd o 15,25 właśnie podjeżdżał dopiero do swojego stanowiska więc podejrzewam , że też miał poślizg czasowy. I tak po prawie 50 minutach jazdy dojechałyśmy do celu jakim była kociarnia.
W kociarni koty to cud miód i orzeszki co jeden bardziej miziasty i przytulaśny. Mama bawiła wędką kocie towarzystwo na ogólnym a ja poszłam z Anetką wolontariuszką z fundacji do szpitalika odwiedzić Kamperka . W szpitaliku 7 kotów - Kamperek, Wituś , Czaruś , Teodor, Luna , Batonik w klatkach i jeden biegający luzem. To koty po przejściach które dochodzą dopiero do siebie . Wituś i Czaruś dwa miziaki które miziały się nawet przez kratki , cudny czarny Teodor rozpierducha bo robi taki sajgon w klatce będąc przy tym tak uroczym, Lunka która jest tak wystraszona , że nawet na chwilę nie opuściła budki, Batonik obserwator i Kamperek który coraz bardziej się wyluzowuje ale nadal nie lubi dotyku i jeszcze jeden kotek chodzący luzem po kociarni jak strażnik klatkowiczów. Aż serce się kraje ile bólu i cierpienia jest w tych kotach , ile złego musiały doznać w swoim krótkim życiu. Kociarnię zamieszkuje jeszcze kocurek Staś Bigos w oddzielnym pokoju by miał spokój. Koty z ogólnego to same miziaki . Trójeczka trikolorka malutka i drobniutka koteczka, cudna burasia Malinka, Bezik spokojny kocurek, Bystry kochający mizianki i zabawę, czarny jak smoła Bruno który w kuchni nie odstępuje człowieka na krok, trochę mniej ufny Oluś ale ciekawski taki chciałbym ale się boję i myślę , że jeszcze kilka moich wizyt i byśmy się zakumplowali i na koniec Ptyś senior kociarni .
Te trzy godzinki zleciały jak krótka chwilka i czas było się pożegnać. Postanowiłyśmy z mamą wrócić inną trasą . Podjechałyśmy autobusem jeden przystanek ale taki dosyć długi i tam miałyśmy się przesiąść na tramwaj bezpośrednio jadący do nas. Zdążyłyśmy dojść i nawet nie czekałyśmy długo gdy przyjechał nasz tramwaj. Wsiadłyśmy zadowolone i jedziemy . Tramwaj jedzie, jedzie, jedzie ale po pół godzinie jazdy coś nam zaczęło nie pasować bo na przystankach na których się zatrzymywał nie było numeru 13 a właśnie 13 jechałyśmy a w wagonie nie było tablicy na której są wypisane wszystkie przystanki. Dopiero gdy tramwaj skręcał zobaczyłam na pierwszym wagonie a jechałyśmy w drugim , że z boku jest tablica , że tramwaj jedzie do zajezdni i to jeszcze na Chocianowice tam gdzie jest Port i Ikea. Na szczęście tramwaj zatrzymał się na przystanku koło szpitala WAM tam gdzie chodzimy do kardiologa z mamą więc wysiadłyśmy i poszłyśmy na przystanek w kierunku domu. Na szczęście za chwilę podjechało 10A ( na szczęście klimatyzowane ) i szczęśliwie dojechałyśmy do domu a była 20,30 więc droga do domu zajęła nam 1,5 godz.
Ja zadowolona, mama zadowolona i koty też szczęśliwe więc dzień można - mimo pewnych drobnych przeszkód - uznać za udany.
Oczywiście , żeby nie było tak do końca pięknie jedna rzecz niestety się spsuła mianowicie moja pensja.
Zawsze 10 każdego miesiąca na konto wpływa mi pensja . Jeżeli 10 wypada w dzień wolny od pracy to dostaję wcześniej ale nigdy nie później niż 10- ego każdego miesiąca. Dziś jest 10 ty i od rana czekałam na przelew. W rannej sesji nie przyszedł, w popołudniowej sesji nie przyszedł więc zaczęłam się martwić. Dziewczyny też do mnie pisały czy dostałam przelew bo one jeszcze nie i wszyscy ogólnie byliśmy zaniepokojeni bo tak jeszcze nie było. Kierowniczka zadzwoniła do RKO z pytaniem co jest grane. On też nie miał jeszcze przelewu więc zadzwonił do dyrektor i sprawa się wyjaśniła. Okazuje się , że w całej Polsce ani jeden pracownik Stokrotki ( ani w sklepach , ani w magazynach ani w biurach ) nie dostał przelewu na konto bo okazało się , że w banku z którego idą przelewy z naszymi wypłatami padł serwer co wstrzymało wszystkie przelewy. Czytałam dziś w necie , że Alior Bank i Bank Pocztowy mieli problemy i klienci nie mogli zalogować się na swoje konta i dokonać jakichkolwiek operacji więc to nie ściema. Ciekawe jak długo potrwa awaria.
Zdjęcia z kociarni wstawię już jutro bo dzisiaj jestem zmęczona i idę spać.